Propagandowe „Wyzwolenie”

Zajęcie wschodniej części II RP przez Armię Czerwoną propaganda radziecka od pierwszego dnia motywowała wyzwoleniem mieszkających na tych terenach Ukraińców i Białorusinów spod „jarzma polskich panów”. Po dokonanym zaborze należało z całą mocą podkreślać jego dziejową konieczność i słuszność. A ponieważ już Lenin mówił, doceniając propagandową siłę filmowego przekazu, „ze wszystkich sztuk film jest dla nas najważniejszy” – więc nie szczędząc wysiłku zaczęto produkować fabularne i dokumentalne dzieła, mające poinformować widzów całego komunistycznego imperium o kolejnym sukcesie ojczyzny światowego proletariatu. Jednym z takich filmów jest dokumentalne „Wyzwolenie”, zrealizowane w roku 1940 przez jednego z najwybitniejszych radzieckich reżyserów, Ołeksandra Dowżenko.

Kadr z filmu…

Dokumentalna wartość tego dzieła jest zresztą dyskusyjna – wiele scen to wyraźne inscenizacje. Zaskakujący widok stanowi kolumna polskich jeńców, radośnie machających do kamery. Cóż, Sowieci zdobyli wiele polskich mundurów… Trzeba jednak przyznać, że film, w swojej pierwszej części, zrealizowany został bardzo profesjonalnie a propagandowy komentarz umiejętnie łączy patos z ironią, skierowaną przeciwko „pańskiej Polsce”. Część druga to relacja z głosowania 22 października 1939 w wyborach do Zgromadzenia Ludowego Ukrainy. Oczywiście, jest to radosne święto mieszkańców „wyzwolonych” ziem. Uśmiechnięci jadą konnymi wozami bądź nawet idą na piechotę, byle tylko móc zagłosować. Starszych i niedołężnych dowozi się osobowymi samochodami – dzielny marynarz pomaga wysiąść wąsatemu starcowi, wspierającemu się na lasce. Część trzecia – stanowiąca połowę filmu – to obrady Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Ukrainy. Sala lwowskiego teatru ozdobiona jest transparentami w trzech językach. W loży dla najważniejszych gości widać I sekretarza Komunistycznej Partii (bolszewików) Ukrainy, późniejszego sekretarza generalnego KPZR, Nikitę Chruszczowa. Wśród mówców warto zwrócić uwagę na dwie, jakże różne postaci, przemawiające po polsku.

Niestety, twórcy filmu nie zachowali dla potomności ich nazwisk. Pierwsza z tych osób to około 40-letni mężczyzna, ewidentnie towarzysz zaprawiony w propagandowych bojach. Z ideowym żarem wydala z siebie ideowe slogany – niestety, od czasu do czasu zacina się, zapomniawszy „jak to tam dalej szło?”. Nasza rodaczka natomiast jest autentyczną przedstawicielką ludu pracującego, robotnicą, wspominającą z mównicy pacyfikację strajku w jej fabryce przez policję. Cóż, każda rewolucja przyciąga tych, którym wydaje się, że po niej może być im tylko lepiej… Na końcu Zgromadzenie przyjmuje deklaracje o przyłączeniu zachodniej Ukrainy do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Zdjęcia z obrad przecinane są defiladą na ulicach Lwowa. Jest to nie tylko defilada wojskowa – ale także pochód mieszkańców. Rzecz niespotykana dotychczas w całych dziejach miasta i nieznana jego obywatelom. Oto mogą oni nie tylko stać i patrzeć na defilujące wojsko – jak było w Polsce – ale sami mogą (a raczej muszą) przedefilować, z transparentami i portretami sowieckich wodzów w rękach, przed trybuną honorową na której stoi Chruszczow. Postęp to niewątpliwy!

Nikita Chruszczow – scena z filmu

Na końcu filmu delegaci z Zachodniej Ukrainy biorą udział w obradach Rady Najwyższej Związku Radzieckiego (ciekawostką jest to, że każdy delegat ma do dyspozycji słuchawkę, przez którą może słuchać tłumacza kabinowego). Ukraińcy odczytują przyjętą we Lwowie deklarację zjednoczeniową. Jak widać na ekranie, przewodniczący obradom Józef Wissarionowicz Stalin nie zgłasza sprzeciwu i tym samym należąca do Polski część Ukrainy zostaje na dobre przyspawana do ZSRR.

Ołeksandr Dowżenko

„Wyzwolenie” warto obejrzeć nie tylko dlatego, aby poznać sprawnie zrealizowane dzieło propagandy sowieckiej.  Także po to, aby przyjrzeć się, w jednej ze scen pierwszej części filmu, kolumnie idących do niewoli polskich żołnierzy wśród których idą także policjanci. Można nawet zatrzymać na chwilę projekcję, popatrzeć na ich twarze… Zapewne wszyscy spoczęli w dołach katyńskich.

Janusz Petelski