Kapitan Mieczysław Strzemeski – zapomniana ofiara zbrodni

Do wielu bezimiennych i zapomnianych żołnierzy września 1939 roku na Kresach należy kpt. Mieczysław Strzemeski. Jego losy splotły się nieoczekiwanie z osobą gen. bryg. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego, ostatniego dowódcy Okręgu Korpusu nr III w Grodnie. Obaj zostali zamordowani 22 września 1939 roku przez sowieckich czołgistów w okolicach m. Sopoćkinie, niedaleko Grodna. Gdyby nie mobilizacja, oficer ten pozostałby na pewno postacią zupełnie nieznaną. Cała uwaga związana z tym wydarzeniem skierowana była i jest nadal na osobę gen. J. Olszyny-Wilczyńskiego. Mówiąc natomiast o kpt. M. Strzemeskim, to ze smutną ironią należy stwierdzić, że miejsce w historii zapewniła mu śmierć zadana z rąk  Sowietów.

Grób kpt. M. Strzemeskiego w Teolinie koło Sopoćkiń

O kpt. M. Strzemeskim nie mówi się wcale, gdyż nieznane są bliżej szczegóły jego życia i służby wojskowej, a której przebieg nie zapowiadał tak tragicznego końca. Nietrudno także oprzeć się wrażeniu, że kariera oficerska bez szczególnych wzlotów, nie była jego marzeniem. Urodził się 1 grudnia 1894 roku w Tyflisie (dziś Tbilisi – red.) w wielodzietnej rodzinie Bronisława i Stanisławy z Chodźków. Strzemescy mieli rodowód szlachecki, byli posiadaczami majątku ziemskiego Korytów w guberni witebskiej, ale brak bliższych informacji na ten temat. Stabilną i pewną przyszłość miało zapewnić młodemu człowiekowi staranne wykształcenie. Mieczysław Strzemeski rozpoczął swą edukację w 1906 roku w prywatnym gimnazjum w Rostowie. Następnie został uczniem państwowego gimnazjum, również w tym mieście. W 1913 roku zdał maturę. Z pewnością chciał związać swe dorosłe życie ze służbą dyplomatyczną i miał ku temu predyspozycje oraz odpowiednie przygotowanie. Znajomość języków obcych (angielski, francuski, niemiecki, rosyjski), obycie towarzyskie i staranne wychowanie wyniesione z domu zamierzał uzupełnić stosownym wykształceniem. W latach 1913 -1916 studiował prawo na uniwersytecie w Charkowie. Krótko też (trzy semestry) był studentem na Wydziale Dyplomatycznym Szkoły Nauk Politycznych w Warszawie. Nie wiadomo nic na temat przebiegu tej nauki. Nie wiadomo też, dlaczego żadnych z tych studiów nie ukończył i tym samym, nie zrealizował swych wcześniejszych zamiarów. W maju 1916 roku całkowicie zmienił plany i również w tym wypadku nieznane są motywacje, dla których wstąpił do służby w armii rosyjskiej. Na początek został słuchaczem Szkoły Wojskowej Wielkiego Księcia Mikołaja Mikołajewicza w Tyflisie, którą ukończył 1 października 1916 roku ze stopniem chorążego. W toku dalszej służby jego przeznaczeniem stała się artyleria. Umiejętności w zakresie tej broni zdobywał w 2 Brygadzie Artylerii Grenadierów. Tu, 30 marca 1917 roku ukończył kurs teorii i praktyki artylerii zakończony pomyślnie zdanym egzaminem. Do końca grudnia 1917 roku służył w 8 dywizjonie artylerii moździerzowej tejże 2 Brygady, m.in. na stanowisku adiutanta. Z kolei do 20 lutego 1918 roku pełnił funkcję oficera do szczególnych zleceń w jednym ze Związków Wojskowych Polaków, które działały wśród żołnierzy polskich w armii rosyjskiej. Ich celem była praca nad rozwijaniem świadomości narodowej wśród służących tu Polaków, a w konsekwencji tworzenie polskich oddziałów. Gdy powstał II Korpus Polski, M. Strzemeski wstąpił do tej formacji i służył w Brygadzie Artylerii jako szef służby łączności, a następnie jako młodszy oficer w 5 Dywizji Strzelców. Służbę zakończył 11 maja 1918 roku, gdy po bitwie pod Kaniowem dostał się do niewoli niemieckiej, w której przebywał do 12 listopada 1918 roku. Posiadał odznaczenia nadane mu w armii rosyjskiej: Order Św. Stanisława 3 klasy z Mieczami i Kokardą oraz Order Św. Anny 3 klasy z Mieczami i Kokardą.

Zajęcia w Szkole Wojskowej Wielkiego Księcia Mikołaja Mikołajewicza w Tyflisie, 1916 r. Czy wśród widocznych na zdjęciu jest Strzemeski?

Do odrodzonego Wojska Polskiego M. Strzemeski wstąpił pod koniec grudnia 1918 roku, zweryfikowany w stopniu podporucznika. Został skierowany do służby w administracji wojskowej. Otrzymał przydział do Departamentu Artylerii Ministerstwa Spraw Wojskowych, gdzie od lutego 1919 roku pełnił funkcję pomocnika zarządzającego magazynem artylerii w warszawskiej Cytadeli. Jego jednostką macierzystą był 20 pułk artylerii lekkiej stacjonujący w Prużanach i Baranowiczach. W 1921 roku uzyskał awans na stopień porucznika i do połowy grudnia 1924 roku zatrudniony był na stanowisku referenta Wydziału Zachodniego Oddziału II Sztabu Generalnego MSWojsk. Z pewnością służba urzędnicza nie była tą najbardziej oczekiwaną przez oficerów, ale dla M. Strzemeskiego raczej nie stanowiła problemu. Była stabilna, spokojna, bez szczególnych wymagań i odpowiedzialności. Otrzymywał dobre opinie, a przełożeni podkreślali jego inteligencję, gruntowne wykształcenie, pracowitość i dużą samodzielność. Jednocześnie zwracali uwagę na jego nerwowe usposobienie oraz zmienne nastroje, które nieco przeszkadzały w wypełnianiu obowiązków. Był to zatem oficer dobry, bardzo ideowy, ale pozbawiony większej inicjatywy i zdecydowania. Mimo to, w połowie grudnia 1924 roku por. M. Strzemeski został przeniesiony do 1 pułku artylerii ciężkiej w Modlinie. Cztery dni później awansował na stopień kapitana. W Modlinie pełnił służbę na stanowisku dowódcy baterii. Jego zalety jako artylerzysty i wychowawcy żołnierzy wzrosły po ukończeniu kursu dowódców baterii w Szkole Strzelania Artylerii w Toruniu w 1926 roku. Płk Bronisław Kuczewski, dowódca 1 pac odnosząc się do umiejętności kpt. M. Strzemeskiego zaznaczył: wyszkolenie fachowe i wartość służby b. duża, dzięki ukończeniu kursu. Obok obowiązków ściśle wojskowych M. Strzemeski angażował się w życie pułku i Garnizonu Modlin. M.in. w ramach Towarzystwa Wiedzy Wojskowej wygłaszał odczyty dla oficerów i podoficerów, np. w lutym 1927 roku wystąpił z referatem zatytułowanym Zadanie ognia przez piechotę a rachunek prawdopodobieństwa.

Miesiąc później, w kasynie garnizonowym w Modlinie odbyło się pożegnanie kpt. M. Strzemeskiego przez dowództwo, korpus oficerski i podoficerski. Płk. B. Kuczewski w rozkazie z 19 marca 1927 roku udzielił odchodzącemu ze służby pochwały […]  za pracę włożoną przy sformowaniu baterii 7-ej, jak również za dowodzenie przez przeciąg lat dwóch baterią.

Tym razem kpt. M. Strzemeski otrzymał przydział do dowództwa Flotylli Pińskiej na stan oficera artylerii. Służbę w nowym miejscu rozpoczął 23 marca 1927 roku. To oznaczało zupełnie nowe warunki życia i służby. Pińsk był jednym z tych niewielkich miasteczek na wschodnich rubieżach Rzeczpospolitej, w którym na co dzień niewiele się działo. Także załoga Flotylli, licząca 2000 marynarzy stanowiła osobliwy składnik pińskiej społeczności, z trudem poddający się wojskowym rygorom, za to chętnie korzystający z uroków życia. Dodatkowym problemem w codziennej służbie był dość uciążliwy, bo wilgotny klimat Polesia.      Obok wyszkolenia bojowego równie ważna była nauka, często w zakresie szkoły powszechnej oraz wpajanie żołnierzom  tak podstawowych nawyków, jak przede wszystkim dbałość o higienę. Zadaniem kpt. M. Strzemeskiego było szkolenie artyleryjskie załogi Flotylli, a także szkolenie oficerów stacjonującego w Pińsku 84 Pułku Strzelców Poleskich w formie garnizonowych ćwiczeń aplikacyjnych.

Monitor rzeczny i statek uzbrojony Flotylli Pińskiej

Oczekiwania kmd. Witolda Zajączkowskiego, dowódcy Flotylli Pińskiej wobec nowego oficera były duże, chociaż wstępne oceny jego przydatności do służby raczej ostrożne. Według obserwacji  komandora kpt. M. Strzemeski  był oficerem odznaczającym się wybitną inteligencją, był bardzo oczytany, ale średnio obowiązkowy. Za to za najważniejszą korzyść dla służby uznał jego dobrą wiedzę w zakresie artylerii. Zauważył jednak niezbyt silną wytrzymałość fizyczną kapitana oraz nerwowe usposobienie.

W kolejnych latach oceny te stawały się bardziej zróżnicowane prawdopodobnie dlatego, że kpt. M. Strzemeski nie wykazywał szczególnego zainteresowania wyszkoleniem, ani też pracą nad regulaminami i instrukcjami przydatnymi w codziennych ćwiczeniach. Jednak nadal był uważany za bardzo dobrego artylerzystę, ale jak twierdził kmd. W. Zajączkowski działania kpt. M. Strzemeskiego nie zdołały podnieść artyleryjskich umiejętności żołnierzy na wyższy poziom. Dowódca Flotylli jeszcze przez następne lata podkreślał jego zalety jako oficera i szkoleniowca, natomiast wiceadmirał Józef Świrski, szef Kierownictwa Marynarki Wojennej wyrażał swą opinię na temat kpt. M. Strzemeskiego jednoznacznie – że jest to oficer przeciętny.

W opiniach przełożonych dało się zauważyć, że od 1929 roku zaangażowanie kapitana w obowiązki służbowe stało się zaledwie dostateczne. Niewykluczone, że powodem tego był nie najlepszy stan zdrowia, który zdecydował o zakończeniu przez niego zawodowej służby wojskowej. Jej kres nastąpił w 1932 roku. Wówczas, 4 kwietnia komisja wojskowo-lekarska przy ministrze Spraw Wojskowych orzekła jego trwałą niezdolność do dalszej służby. Na tej podstawie kapitan z przyznaną kategorią „D” został przeniesiony w stan spoczynku z dniem 31 maja 1932 roku.

Kpt. M. Strzemeski służył w odrodzonym Wojsku Polskim od 27 grudnia 1918 roku do 31 maja 1932 roku. Wprawdzie nie był oficerem wybitnym, ale swoje obowiązki wypełniał poprawnie. Dosłużył się nie tylko dwóch awansów na stopnie oficerskie, ale też odznaczeń. Były to: Krzyż Walecznych (1922 r.), Medal Międzysojuszniczy (Interallieré, 1924 r.), Medal Dziesięciolecia Odzyskania Niepodległości (1928 r.) oraz Odznaka Związku Kaniowczyków  (tzw. Krzyż Kaniowski). Za czas czynnej służby wojskowej otrzymał także opinię, w której napisano m.in.: […] Wyborna inteligencja i bystrość umysłu.[…] Lepszy wykonawca niż kierownik. Posiada uzdolnienia i zainteresowanie do służby na placówkach dyplomatycznych.

Wyrażona w  powyższej opinii sugestia związana z ewentualną służbą dyplomatyczną nie doczekała się realizacji, mimo wcześniejszych zainteresowań kapitana w tym zakresie. Po odejściu z wojska kpt. M. Strzemeski wybrał samotne życie (był kawalerem) w rodzinnym majątku Strumień w województwie wileńskim. Nie wiadomo, czym zajmował się przez te lata, ale zagrożenie wojenne Polski i mobilizacja w sierpniu 1939 roku sprawiły, że ponownie został powołany do służby. Otrzymał przydział na stanowisko adiutanta dowódcy Okręgu Korpusu nr III, którym był wówczas gen. bryg. Józef Olszyna-Wilczyński. Prawdopodobnie, nominację tę otrzymał w ostatnich tygodniach sierpnia 1939 roku (brak bliższych informacji).

Jego służba przy dowódcy OK nr III trwała zaledwie kilka tygodni. Jej najbardziej dramatyczne chwile nastały w dniach agresji sowieckiej. Obowiązki adiutanta praktycznie uniemożliwiały czynną obronę. Sam gen. J. Olszyna-Wilczyński nie otrzymał żadnego przydziału liniowego w tym czasie, zatem kpt. M. Strzemeski towarzyszył jedynie generałowi, m.in. w podróży do Pińska, do kwatery gen. bryg Franciszka Kleeberga i z powrotem do Grodna. Wtedy uczestniczył jedynie w potyczkach z bojówkami komunistycznymi, które na trasie przejazdu, min. w miejscowości Gnojno atakowały kolumnę samochodów wiozących gen. J. Olszynę-Wilczyńskiego i jego sztab. Mimo zagrożenia, kpt. M. Strzemeski nie odstępował swego przełożonego. Razem z nim 19 września opuścił Grodno. Także wczesnym rankiem 22 września 1939 roku wspólnie rozpoczęli podróż w kierunku granicy litewskiej, która zakończyła się tragedią. Samochód zmierzający z m. Teolin k. Sopoćkiń został zatrzymany przez załogę sowieckiego czołgu w m. Góra Koliszówka niedaleko wsi Nowiki. Z zachowanych relacji wynika, że kpt. M. Strzemeski trzymał wówczas w jednej z uniesionych dłoni białą chusteczkę. Jednak los obu oficerów był przesądzony. Obaj zostali zastrzeleni. Ich zwłoki, ograbione z mundurów przeleżały w polu cały dzień. W nocy, okoliczni mieszkańcy przygotowali skromną ceremonię pogrzebową, na miarę możliwości. W tajemnicy i bez honorów wojskowych. Ciała obu oficerów złożone w prowizorycznej trumnie zostały pogrzebane na cmentarzu parafialnym w Teolinie, gdzie spoczywają do dziś. Oprócz niewielu dokumentów wytworzonych przez władze wojskowe dotyczących kpt. M. Strzemeskiego, brak jakichkolwiek pamiątek po tym oficerze, w tym jego fotografii. Uczestnicząca w pogrzebie mieszkanka Teolina, Gertruda Marcinkiewicz ponoć przechowywała legitymację służbową kpt. M. Strzemeskiego. W chwili obecnej, trudno potwierdzić tę informację podobnie, jak i istnienie tego dokumentu.

Kapitan Strzemeski w sowieckiej niewoli, na chwilę przed śmiercią. Zdjęcie z planu filmu „Krew na bruku. Grodno 1939”

Przez lata wspomnienie tej zbrodni otoczone było milczeniem. Dopiero w 2002 roku Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku podjęła śledztwo w sprawie zabójstwa obu oficerów. Celem było uznanie tego mordu za zbrodnię wojenną, nie podlegającą przedawnieniu. Jednak Prokuratura Generalna Federacji Rosyjskiej odmówiła udzielenia pomocy prawnej, m.in. w sprawie ustalenia tożsamości sprawców zbrodni, zakwalifikowane przez stronę rosyjską jako przestępstwo pospolite, które uległo przedawnieniu. Okręgowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu w Białymstoku odrzuciła argumentację prokuratury rosyjskiej i tym samym w dniu 18 maja 2004. umorzyła śledztwo z powodu niewykrycia sprawców, podtrzymując wcześniejsze stanowisko, że zabójstwo gen. bryg. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego i jego adiutanta kpt. Mieczysława Strzemeskiego nie uległo przedawnieniu.

Podjęcie takiego dochodzenia należy traktować przede wszystkim jako zadośćuczynienie i moralne wsparcie dla pamięci o ofiarach tej zbrodni. Kpt. M. Strzemeski także w trakcie tego dochodzenia pozostał samotny i zapomniany, nie tylko przez historię. Żaden z członków jego rodziny nie był uczestnikiem postępowania podjętego przez stronę polską. Pozostaje jedynie nadzieja na dalsze, efektywne poszukiwania dokumentów i przekazów, które pozwoliłyby na uzupełnienie wielu nieznanych jeszcze faktów z życia ostatniego adiutanta dowódcy Okręgu Korpusu nr III w Grodnie.

Agnieszka Jędrzejewska

Autorka jest doktorem historii, napisała m.in. książkę „Bez prawa do chwały?” – biografię gen. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego

Zdjęcia: qautorka, archiwum Kresy 1939 (fotografie z filmu), domena publiczna