Wydarzenia, które miały miejsce we wschodnich regionach Polski po 17 września 1939 roku i trwały do chwili ustanowienia sowieckiego reżimu, nazywane bywają różnie: „dni anarchii” albo „dni wolności”. Miejscowi komuniści tworzyli komitety rewolucyjne, które rozpoczęły polowanie na członków polskich władz, polskich policjantów i inteligencję. Nawet dziś nie wiemy dokładnie, ile było ofiar tego krwawego polowania.
Sowieccy żołnierze po przekroczeniu granicy
Atak Armii Czerwonej na Polskę był zaskoczeniem dla polskiego rządu i większości społeczeństwa. Byli jednak tacy, dla których to wydarzenie stało się sygnałem do działania. Dominowali wśród nich lokalni komuniści – członkowie rozwiązanej rok wcześniej decyzją Kominternu, Komunistycznej Partii Polski i jej autonomicznych części, Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi (KPZB) i Zachodniej Ukrainy (KPZU). Zaczęli aktywnie tworzyć komitety rewolucyjne, które wypełniły miejsce po zniknięciu dotychczasowych władz. Pojawiły się w wielu miejscach po 17 września w związku z ewakuacją lub ucieczką polskich urzędników, ale jeszcze przed wejściem oddziałów Armii Czerwonej. Rewkomy ogłosiły się władzą tymczasową, tworzyły też „milicję robotniczą”, która próbowała zdobyć broń; rozbrajały polską policję i wojskowych, a także organizowały uroczyste powitania wkraczającej Armii Czerwonej.
„18 września w Wilejce spośród miejscowej ludności stworzono Milicję Ludową, która zajęła wszystkie budynki urzędowe i przygotowało miasto na spotkanie Armii Czerwonej. Polscy żołnierze ukrywający się w lasach i na obrzeżach Wilejki kilkakrotnie atakowali milicję, ale ataki zostały odparte” – informowali komisarza ludowego spraw wewnętrznych ZSRR Ławrientij Berię szef NKWD Białoruskiej SRR Ławrientij Canawa i naczelnik specjalnego oddziału NKWD ZSRR| Boczkow.
Odnotowano wiele podobnych zdarzeń. Rewkomy pojawiły się po 17 września i przestały istnieć po utworzeniu tzw. Tymczasowych Zarządów, powołanych z inicjatywy i pod kontrolą okupacyjnych władz radzieckich. Pomimo krótkiego okresu ich istnienia, rewkomy pozostawiły po sobie krwawe ślady.
Zabójstwa osadników
W miasteczku Obuchowo komitet rewolucyjny został stworzony z inicjatywy byłych członków KPZB, a jego liderem był dawny szef lokalnego oddziału tego ugrupowania Władimir Janczurenia. Komitet Rewolucyjny podjął decyzję o stworzeniu milicji ludowej i upoważnił ją do prowadzenia walki z „elementem kontrrewolucyjnym”. W okolicach Obuchowa znajdowały się kolonie polskich osadników wojskowych, którzy otrzymali działki od polskiego rządu za udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r. Zostali uznani za wrogów numer jeden. 20 września rewkom postanowił aresztować osadników mieszkających w chutorze Budowla. Zostali zaproszeni na ważne spotkanie w Obuchowie, a gdy dotarli, okazało się, że są aresztowani. Zostali umieszczeni w piwnicy jednego z domów. Rozpoczęły się przesłuchania. Rewkomowcy interesowali się działalnością kontrrewolucyjną i antykomunistyczną, rzekomo prowadzoną przez zatrzymanych. Głównym zarzutem był ich udział w wojnie 1920 roku. W piwnicy przetrzymywani byli osadnicy Bolewsław Przerazicki, Jan Zawadzki, Edward Nowak, Stanisław Szuba, Piotr Krupa, Jan Jagielski, Władysław Janiszewski, a także zatrzymani policjanci, porucznik Wojska Polskiego oraz sołtys sąsiedniej wsi Marianówka Ulida. Po dwóch dniach przetrzymywania w piwnicy wszyscy oni, ze związanymi rękami, pod eskortą zostali poprowadzeni do Żydomli i tam, w polu, zabici i pogrzebani.
22 września członkowie Komitetu Rewolucyjnego z Obuchowa zaprosili na rzekome zebranie we wsi Kurpiki osadników z chutora Lerypol. W tym celu uzbrojona grupa członków milicji wtargnęła do chutora i wchodziła do domów osadników.
– Mój ojciec był osobą towarzyską, miał dobre stosunki z Białorusinami. Niewiele wcześniej był na weselu w wiosce Kurpiki. Zapraszali go i na inne wydarzenia. Miał więc wiele okazji do poznania i nawiązania dobrych relacji z tymi ludźmi. Dlatego też śmiało zapytał, co oznacza wizyta zbrojnej grupy sąsiadów. Jeden z nich, nazwiskiem Arciukiewicz, wyjaśnił, że w Kurpikach będzie ważne zebranie, na którym przedstawiciele władz sowieckich będą mówić o nowych porządkach. Obecność osadników jest obowiązkowa – wspominał syn jednego z nich, Antoni Tomczyk.
Kiedy milicjanci zebrali wszystkich 12 osadników, udali się do Kurpików. Ale do wsi nie doszli, W polu członkowie rewkomu zaczęli zabijać bezbronnych ludzi. Kiedy już dokończyli dzieła, rewkomowcy zauważyli, że przypadkowym świadkiem mordu był mężczyzna, który przechodził obok. Jego też zabili.
– Do dziś w Kurpikach pamiętają, jak jeden z nich uniósł szablę i powiedział: „ta szabla zabiła dziś 12 osób” – wspomina Tomczyk.
Akcja propagandowa przed oficjalnym przyłączeniem Zachodniej Białorusi do ZSRR
Białorusini ratują Polaków
Ofiar obuchowskiego rewkomu mogło być więcej. Jednak nie wszystkim w okolicy spodobało się polowanie na osadników, zorganizowane przez komitety rewolucyjne. Nie wszyscy zdecydowali się na otwarty sprzeciw, jednak podobne przypadki też miały miejsce. I tak mieszkańcy wsi Sawolewka (znajduje się między Lerypolem i Obuchowem), widząc, jakie to krwawe polowanie rozpoczęli byli członkowie KPZB, ukryli w swoich własnych domach osadników, którzy mieszkali na farmie Rakice, a także kobiety i dzieci z chutora Budowla, których też chciała aresztować obuchowska milicja ludowa. Jakub Zmitrowicz, mieszkaniec wsi Sawolewka, ukrył w domu sześciu osadników. Kiedy na obrzeżach wioski dało się słyszeć strzały, powiedział: „bracia, nie wydam was. Jeśli to konieczne, będziemy walczyć. Jeśli dla was śmierć, to i dla mnie śmierć”. Aby zapobiec pojawieniu się rewkomowców w wiosce, mieszkańcy Sawolewki zorganizowali nocne dyżury. Ocaleni dzięki takim działaniom z wdzięczności wspominają mieszkańców Sawolewki: Ceżyka, Koszyca i braci Szurpa… W 1994 r., z inicjatywy rodzin osadników, w centrum wsi Sawolewka odsłonięto pamiątkową tablicę.
Napisano na niej: „Z podziękowaniami dla sąsiadów Białorusinów, mieszkańców wsi Sawolewka, którzy we wrześniu 1939 roku uratowali polskich sąsiadów, osadników z Lerypola, Budowli i Rakicy”.
Krwawy ślad rewkomów
Podobne rewolucyjne komitety zostały utworzone w różnych miastach: Berestowicy Małej, Zelwie, Skidlu, Krasówce, Berestowicy Wielkiej… Działały na Nowogródczyźnie, Polesiu oraz Witebszczyźnie. Gdziekolwiek się pojawiały, pozostawiały krwawy ślad. Ofiarami byli policjanci, polscy żołnierze i oficerowie, urzędnicy, inteligencja, osadnicy, księża i duchowni prawosławni… Ocena liczby ofiar nie jest dziś możliwa, przede wszystkim ze względu na zamknięcie archiwów białoruskich. To jednak jasne, że chodzi o setki ludzi. Otwarte pozostaje pytanie, czy pojawienie się rewkomów i popełnione przez nie morderstwa były „spontaniczną reakcją” lokalnych komunistów, czy chodzi o celowym działania, mające na celu zdezorganizowanie polskich tyłów, które zostało przeprowadzone na polecenie sowieckich tajnych służb.
W każdym razie, traktowanie tych zbrodni przez władze, ustanowione przez ZSRR na okupowanych ziemiach polskich, było bardzo liberalne
– Jeśli chłopi dadzą im (czyli osadnikom-wyzyskiwaczom) po mordach, nie będziemy się temu sprzeciwiać – oznajmił pierwszy sekretarz KC KP(b)B Pantelejmon Ponamarenko. Apele rodzin ofiar rewkomów do nowych władz zostały zignorowane.
Upadek komunizmu i rozpad Związku Radzieckiego były postrzegane przez część rodzin ofiar rewkomów jako szansa na dochodzenie sprawiedliwości. Na początku lat 90-tych syn jednego z zabitych przez „Obuchowski rewkom” osadników, Antoni Tomczyk, zwróciła się do prokuratury obwodu grodzieńskiego z żądaniem o pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności za masakry z 1939 r., a niektórzy z nich wciąż pozostawali przy życiu. Jednak prokuratura białoruska, podobnie jak i wcześniej sowiecka, nie chciała wszczynać sprawy karnej.
Andrzej Poczobut
autor jest dziennikarzem, działaczem Związku Polaków na Białorusi