Porwanie polskiego konsula

Na rogu ul. Hruszewskiego i Szowkowycznej (niegdyś Liebknechta) w Kijowie stoi ładny, parterowy budynek. Przed wojną była to siedziba Konsulatu Generalnego RP. Po 7 września 1939 r. niemal wszystkim polskim dyplomatom udało się wyjechać z Sowietów. Konsul generalny Jerzy Matusiński został porwany i najprawdopodobniej zamordowany.

Konsul generalny Jerzy Matusiński

17 września o 2.15 w nocy Sekretariat Zastępcy Ludowego Komisarza (odpowiednik wiceministra) Spraw Zagranicznych ZSRR Władimira Potiomkina telefonicznie wezwał na godz. 3.00 rano ambasadora RP Wacława Grzybowskiego. Potiomkin odczytał Grzybowskiemu treść noty szefa sowieckiej dyplomacji Wiaczesława Mołotowa: „Wojna polsko-niemiecka ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni operacji wojennych Polska utraciła wszystkie swoje regiony przemysłowe i ośrodki kulturalne. Warszawa przestała istnieć jako stolica Polski. Rząd polski rozpadł się i nie przejawia żadnych oznak życia. Oznacza to, iż państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. (…) Biorąc pod uwagę tę sytuację, rząd sowiecki wydał rozkazy naczelnemu dowództwu Armii Czerwonej, aby jej oddziały przekroczyły granicę i wzięły pod obronę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi”.

Ambasador Grzybowski noty nie przyjął, a o jej treści poinformował ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. To oczywiście potrwało, bo siedziba polskiego MSZ znajdowała się w Kutach. Beck zaaprobował postawę ambasadora i polecił mu wyjazd z ZSRR.

Wyjazd dyplomatów z kraju z którym toczy się wojnę jest czymś oczywistym. Ambasador RP w Berlinie po 1 września 1939 r. wyjechał przez Danię, a potem przez Szwecję i Łotwę dotarł do Polski. Podobnie powinno być i z polskim personelem dyplomatycznym w ZSRR. Z początku jednak Sowieci usiłowali zakwestionować immunitet dyplomatyczny ambasadora Grzybowskiego i jego współpracowników. Dowodzili, że skoro Polski „nie ma”, to i nie ma też polskich dyplomatów. Paradoksalnie jednak interweniował ambasador Niemiec, Friedrich von Schulenburg. Być może pomógł też fakt, iż dzięki porozumieniu dowództwu obrony Warszawy i atakujących polską stolicę wojsk niemieckich, ambasadę ZSRR w Polsce mógł bezpiecznie opuścić jej personel.

Dzisiejszy wygląd budynku konsulatu

Polacy mieli wyjechać z ZSRR do Finlandii. 1 października 1939 r. o 2.00 w nocy Matusiński został wezwany do siedziby Pełnomocnika Ludowego Komisarza Spraw Zagranicznych ZSRR przy rządzie Ukraińskiej SRR, by omówić przejazd do Moskwy. Choć miał do przebycia zaledwie 350 metrów, pojechał samochodem w towarzystwie dwóch kierowców.

Pracownicy konsulatu czekali na nich do 6.00 rano i potem wysłali jednego z woźnych by sprawdził, czy samochód wciąż stoi. Sowieci nie pozwolili mu wyjść, zobaczył jednak, że samochodu nie ma. O 9.00 udało się dodzwonić do przedstawicielstwa Komisariatu – a tam poinformowano, że nikt Matusińskiego nie wzywał.

Ambasador Grzybowski prosił o interwencję dziekana korpusu dyplomatycznego, von Schulenburga, oraz jego zastępcę, Włocha Augusta Rosso. Z początku Potiomkin mówił, że nic o losie konsula nie wiadomo. W późniejszej rozmowie z von Schulenburgiem oznajmił, że Matusiński „nie znajduje się w naszym ręku”. Wobec tego Grzybowski zadecydował o wyjeździe, do którego doszło 10 października.
Zdaniem badającego sprawę prof. Wojciecha Skóry, władze ZSRR uznały Matusińskiego za szpiega. Po niemieckiej agresji na ZSRR jeden ze zwolnionych z więzienia Polaków opowiadał, że spotkał porwanego kierowcę polskiego konsulatu, który powiedział mu, iż Matusiński został uwięziony przez NKWD. W 1942 r. pojawiły się kolejne, podobne informacje. Wiadomo, że gdy zajechał pod bramę przedstawicielstwa Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych, z samochodu stojącego obok wysiadło sześciu mężczyzn ubranych po cywilnemu. Przeszukali Polaków i zawieźli ich do więzienia przy ul. Korolenki. Potem trafili na stację kolejową na przedmieściach i spędzili noc w wagonie więziennym. 10 października pociąg dotarł do Moskwy, a Polaków zawieziono do aresztu NKWD na Łubiance. Relacjonował to pierwszy kierowca konsulatu, zwolniony w 1941 r. Andrzej Orszyński, który trafił do armii gen. Andersa. Drugi kierowca, Józef Łyczek, też został zwolniony (obu objęła amnestia po niemieckiej agresji na ZSRR) ale zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach.

Jerzy Matusiński pracował w służbie zagranicznej od maja 1926 r. Był zastępcą naczelnika Wydziału Ogólno-Konsularnego. W latach 1933-1935 był konsulem generalnym w Pittsburgu (1933-1935), w 1935 r. w Nowym Jorku , w latach 1935–1937 w Lille i od 1937 roku w Kijowie.

Piotr Kościński

Autor korzystał z opracowania: „Porwanie kierownika polskiej placówki konsularnej w Kijowie Jerzego Matusińskiego przez władze radzieckie w 1939” zamieszczonego w książce „Polska dyplomacja na Wschodzie w XX – początkach XXI wieku”, red. H. Stroński i G. Seroczyński, Olsztyn-Charków 2010.

Zdjęcia: Wikipedia

 

Jeśli spodobał się Wam artykuł, prosimy o wsparcie:

https://patronite.pl/Fundacja-Joachima-Lelewela