Znad granicy ku Warszawie

Jak to jest, przelewać krew broniąc polskiej granicy? Z jakimi sytuacjami musieli się zmagać żołnierze broniący wschodnich ziem II RP?

17 batalion KOP „Dawidgródek”; uroczystości X-lecia istnienia Korpusu, źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Rzeczpospolita Polska odzyskuje w 1918 r. swą niepodległość. Jest to niezwykle istotny moment w historii naszego kraju. Jednym z największych priorytetów staje się zapewnienie bezpieczeństwa granic państwa. Nie pomaga również komunistyczne sąsiedztwo. To właśnie podczas rządów premiera Władysława Grabskiego podjęta zostaje decyzja o utworzeniu formacji granicznej, mającej na celu ochronę wschodnich ziem II RP. 12 września 1924 r. powstaje Korpus Ochrony Pogranicza, będący faktyczną formacją wojskową. W późniejszym etapie zostaje uformowana 5 Brygada Ochrony Pogranicza, w skład której wchodziła m.in. jednostka „Dawidgródek”.

1 września 1939 r. wybucha II wojna światowa. Niektóre jednostki nie trafiają do miejsc przeznaczenia, bo Niemcy posuwali się szybko naprzód. Jak pisał we wspomnieniach jeden z uczestników, żołnierz KOP Andrzej Rychłowski: „W okolicach Warszawy zostaliśmy zatrzymani przez patrol oficerski. Powiedziano nam, że Kutno jest już przez Niemców oblężone i skierowano w kierunku Warszawy pod przewodnictwem innego oficera, którego nie znałem. W Warszawie zatrzymaliśmy się w dzielnicy Wola. Nasz ppłk – dowódca Gnoiński pozostał z resztą oficerów w punkcie naszego zatrzymania i od tej pory już nigdy go nie spotkałem.”

Żołnierze KOP zatrzymują się na warszawskiej Woli, by uczestniczyć w walkach obronnych. Pojawia się jednak oficer, który wybiera żołnierzy dobrze znających drogi na Polesiu. Grupa wyrusza na wschód, przewożąc konwój z nieznaną zawartością. Docierają do Brześcia nad Bugiem i otrzymują zasiłek ewakuacyjny. Tam dowiadują się o agresji Sowietów, którzy zdążyli już zająć kilka miejscowości, m.in. Dawidgródek. Jak wspomina Andrzej Rychłowski: „Tak dojechaliśmy do lasów na południe od Brześcia n/Bugiem. Tam zastaliśmy dużo Wojska Polskiego i nasze zadanie zostało zakończone. Wypłacano nam po 600 zł każdemu jako zasiłek ewakuacyjny i pozwolono nam na pozostanie przy tym wojsku. Tam też dowiedzieliśmy się, że Wojska Radzieckie przekroczyły naszą granicę i zajęły już Łachwę, Łuniniec, Dawidgródek i rozwijają dalszą ofensywę. Bataliony KOP-u wycofują się na zachód celem połączenia się z większymi grupami wojsk. Dowiedziałem się też, że nasz 17 Batalion znajduje się w okolicy miasta Kamień Koszyrski.”

17 batalion KOP „Dawidgródek”, żródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Żołnierze dołączają do batalionu, który odnalazł schron w wiosce. Oddział bowiem jest bombardowany przez sowieckie samoloty. Pada decyzja o próbie odbicia miejscowości Szack. Po ciężkich walkach, udaje się wyprzeć przeciwnika, a sam oddział przystępuje do przeprawy przez rzekę Bug. Dochodzi do ewakuacji i reorganizacji grupy. Sam Rychłowski, wysłany w celu odszukania najbliższej leśniczówki, przeżywa traumę: „Zastałem tam cztery kobiety płaczące z małymi dziećmi. Oświadczyły, że napadła ich jakaś banda, która zniszczyła telefon, zabrała radio i leśniczego uprowadziła. Kobiety błagały mnie z płaczem, abym zabrał ich z dziećmi do wojska, bo ich wymordują. Wyjaśniłem im, że do wojska nie wolno zabierać cywili. Powiedziałem, aby opuścili tę leśniczówkę i udali się do najbliższej wsi, schronili się u jakiegoś Polaka. Całowali mnie po butach, abym ich nie zostawiał. Nie mogłem. Zgłosiłem dowódcy, który mnie wysłał.”

Dochodzi do wymieszania się i połączeniu wielu pododdziałów. Po odejściu taborów, największym problemem staje się głód, pragnienie i zmęczenie. Oprócz tego, wiadomym jest, że zawodzi komunikacja i łączność. W nocy z 30 września na 1 października, podczas zbiórki całego wojska, przemawia gen. Kleeberg – nadal nie pojawiają się żadne informacje, ale pada postanowienie o ruszeniu na zachód w celu połączenia się z innymi polskimi oddziałami. Znowu w Warszawie.

„W tym celu posuwać się będziemy nie całością wojsk, lecz trzema kolumnami: I-sza kolumna pójdzie na Wytyczne, II-ga kolumna, to artyleria, a III-cia kolumna, to kierunek Kock-Parczów.” – wspomina Rychłowski.

Większość kopistów z Dawidgródka znalazła się w pierwzej kolumnie. Rankiem 1 października, po zetknięciu się z Sowietami, wcześniej wspomniany bohater zostaje ranny i traci przytomność. Gdy się ocknął, okazało się że stał się jeńcem wojennym. Sowieci zachowywali się w sposób bezwzględny, nie dając nawet wody. Nasz bohater cudem unika śmierci. Prawdopodobnie kluczowe znaczenie w tym przypadku miała jego znajomość języka rosyjskiego. Po dalszej przeprawie w kierunku Chełma, Rychłowski zostaje uratowany przez jego późniejszego wieloletniego kolegę – kpr Małaszuka.  Dzięki pomocy pewnej kobiety, bohaterowi udaje mu się przetrwać i wyleczyć ranę. Rychłowski trafia do gospodarza, dzięki któremu udaje się wyzdrowieć, by ostatecznie próbować znaleźć drogę powrotną. Niestety, na drodze stają Niemcy, którzy doganiają grupę. Wewnątrz pojazdu znajduje się kilku polskich żołnierzy – wszyscy zostają doprowadzeni do Lublina.

„Powiedziałem im, że z nimi nie walczyliśmy. Nie pomogło nic, musieliśmy to zrobić. W wozie mieli już paru żołnierzy i po drodze do Lublina wszystkich idących, naszych wojskowych zbierali z szosy. Zawieźli nas na lotnisko w Lublinie. Po spisaniu personalii wypuścili nas na plac, gdzie chodziło już około 2-ch tysięcy polskich żołnierzy. […] Tam był personel lekarski składający się z dwóch polskich lekarzy – cywilów i jednego lekarza wojskowego, niemieckiego. Boleśnie przepłukali mi nogę, gdyż kula przeleciała na wylot. Powiedzieli, że miałem szczęście, kości są całe. Prędko mi się teraz goiła i koledze żołądek też.” – wspomina Rychłowski.

Dzięki znajomości języka niemieckiego, po rozmowie z komendantem obozu, udaje mu się (wraz z kolegą) zwolnić się do domu. Po uzyskaniu przepustki, docierają do Warszawy. W lutym 1940 r., Rychłowski zamiast do rodziny dociera do Krakowa, a wszystko to z powodu strachu przed Niemcami.

Rychłowski opisał dramatyczne wydarzenia, jakie miały miejsce we wrześniu 1939 r., podczas inwazji hitlerowskich Niemców i jednoczesnej ofensywy sowieckiej. Te dramatyczne wydarzenia są tylko odbiciem przeżyć, z jakimi musieli się mierzyć polscy żołnierze broniący swej ojczyzny.

Krzysztof Wilczyński

 

Autor korzystał z opracowania – Andrzej Rychłowski „Okruchy pamięci. Wspomnienia i relacje byłych żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza”.