Ze lwowskiego ratusza na Sybir

Decyzja gen. Władysława Langnera o poddaniu we wrześniu 1939 r. Lwowa Sowietom przesądziła o losie prezydenta miasta, Stanisława Ostrowskiego. Późniejszy prezydent RP na emigracji trafił do aresztu, a potem na Syberię.

Prezydenta Lwowa Stanisław Ostrowski wita chlebem i solą gen. dyw. Tadeusza Kasprzyckiego po powrocie wojska z manewrów w 1939 r. Widoczni także wiceprezydent miasta Wiktor Chajes (pierwszy z lewej), inspektor armii Lwów gen. dyw. Kazimierz Fabrycy (pierwszy z prawej). Fot. NAC

Jak opisuje to Ostrowski, 21 września o 23.30 został zaproszony na konferencję do dowódcy gen. Langnera. „Dłuższy czas czekałem na rozmowę, ponieważ odbywała się w tym czasie konferencja wyższych dowódców wojskowych i szefów sztabu. Kiedy oficerowie opuszczali salę posiedzeń, widziałem w ich oczach smutek i przygnębienie. Zrozumiałem, że nadchodzi kres naszej wolności i początek równocześnie nowej okupacji sowieckiej” – pisał.

Na naradzie z gen. Langnerem, któremu towarzyszył pułkownik, późniejszy generał Bronisław Rakowski i płk. Antoni Szymański, były attaché wojskowy w Berlinie, obecny był też zastępca komendanta policji wojewódzkiej i nowo mianowany starosta grodzki. „Dowódca Korpusu (gen Langner był dowódcą Okręgu Korpusu VI we Lwowie i dowodził całością wojsk w mieście – red.) rozpoczął swoje przemówienie od tego, że nie jest w stanie prowadzić walki na dwa fronty. Że nie może iść z pustymi rękami przeciw czołgom, i że wobec tego ‘na żądanie Rady miejskiej’ ma zamiar oddać Lwów [Sowietom]. W obronie prawdy historycznej, zaprotestowałem stanowczo przeciwko twierdzeniu, jakoby ktokolwiek spośród członków Rady miejskiej lub członków Zarządu gminy miasta Lwowa, kiedykolwiek wystąpił z myślą lub projektem poddania miasta komukolwiek” – podkreślił Ostrowski.

O trzeciej w nocy prezydent Lwowa został ponownie zaproszony do gen. Langnera dla ustalenia warunków kapitulacji miasta Lwowa na rzecz wojsk czerwonych. Tym razem udałem się tam z zastępcą, dr. Janem Weryńskim. Jak mu powiedziano, przy udziale profesora lwowskiego Uniwersytetu Ludwika Ehrlicha, ułożono warunki kapitulacji ze strony wojska. Chciano dodać też potrzeby samorządu. Ostrowski wspomina: „Postanowiłem, jako warunki, które zostały spisane protokolarnie: utrzymanie autonomii władz miejskich na podstawie obowiązujących ustaw polskich, prawo zarządzania i utrzymania szpitali, szkolnictwa, sierocińców, domów starców i wszystkich zakładów miejskiej opieki społecznej, zarządzanie i utrzymanie przez samorząd miejski wszystkich zakładów użyteczności wraz z elektrownią, gazownią, wodociągami i środkami komunikacyjnymi. Domagałem się utrzymania języka polskiego jako urzędowego, z dopuszczeniem języka ukraińskiego jako pełnoprawnego w urzędowaniu, wolności wyznania, uszanowania kościołów i zakonów oraz domów modlitwy wyznań chrześcijańskich jak i innych”. Spotkanie zakończyło się o 6.00 rano; Langner wsiadł wtedy do samochodu z białą chorągwią.

Po południu Ostrowski dowiedział się, że w umowie z Sowietami nie znalazły się żadne punkty dotyczące funkcjonowania miasta i jego władz. „Zrozumiałem wtedy, że jest to koniec naszej wolności” – napisał.

„Wkrótce ulicami miasta zaczęły nadjeżdżać pokazowe duże czołgi sowieckie. Nadciągnęła piechota, która zajęła wszystkie przejścia, schody, drzwi dużego gmachu Zarządu miejskiego, a mnie uczyniła poruszającym się więźniem, pod strażą oficera NKWD z rewolwerem w ręku. Z relacji urzędników i członków Rady [miejskiej] dowiedziałem się, że w mieście panuje na ogół spokój, jedynie gwałtownie przeprowadza się rozbrajanie żołnierzy, zbiórkę broni i amunicji. A tu i ówdzie tylko sporadyczne wypadki napadania na bezbronnego żołnierza, jako przejaw prawdopodobnie <samoistnej> ludowej rewolucji”.

Oficerowie wyszli w kierunku Winnik, gdzie zostali zatrzymani i potem skierowani do Starobielska (a później rozstrzelani). Gen. Langner został przewieziony do Moskwy gdzie był przesłuchiwany; potem wrócił do Lwowa i przedostał się do Rumunii i dalej, do Paryża i Londynu. Ostrowskiego aresztowano.

Wejście do lwowskiego ratusza. Fot. NAC

Jak pisał, „więzienie, związane z budynkiem byłej Policji Państwowej, zbudowano za czasów austriackich, raczej dla potrzebnych wstępnych przesłuchań, skutkiem tego cele były budowane najwyżej na jedną albo kilka osób. Umieszczono mnie w jednej z cel na jedną osobę, w której była drewniana prycza bez siennika, poduszki czy koca, nie mówiąc o prześcieradle, powłoczkach itp. (…) Ponieważ noce stawały się niesłychanie chłodne, a zimne powietrze dostawało się przez wybite okno celi, przechodziłem tortury bólu wszystkich kości i stawów. Ze zmęczenia i wyczerpania głodem zasypiałem na krótko, budząc się często z jękiem z powodu bólu. Wyżywienie, które dawano, składało się z tak zwanej zupy, która była zabarwioną wodą z kilkoma pływającymi ułamkami liści kapusty i kilkoma ziarnkami pęcaku. Chleb, dostarczany w ilości kilkuset gramów, całkowicie niewypieczony, przedstawiał błotnistą miazgę, pokrytą stwardniałą skorupą był nie do jedzenia. (…) Warunki moje w celi szybko się pogorszyły z chwilą wprowadzenia do mnie 80-letniego dr. Kościa Lewickiego (Kost Łewycki – red.), (…) wybitnego przedstawiciela Ukraińców, prezesa UNDO, znanego adwokata (Kost Łewycki, w l. 1918-1919 premier Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej – red.). Z uszanowania dla wieku odstąpiłem mu miejsce na pryczy. Pozostawało mi leżenie na nagim betonie. (…) Po kilku dniach zostałem przeniesiony z tej celi do innej, większej, w której zastałem prof. Stanisława Grabskiego (1923 – 1926 minister wyznań i oświecenia publicznego, 1945 – 1947 wiceprezes Krajowej Rady Narodowej – red.)naczelnika Wydziału Prokuratorii Józefa Brzeskiego, ławnika i przedstawiciela mieszczan lwowskich Sudhofa, właściciela dużej przetwórni wódek i likierów Adama Baczewskiego oraz kilku nieznanych ludzi, niewinnie zabranych z ulicy. (…) W czasie tego pobytu, przez okienko w drzwiach widziałem przesuwające się liczne znane mi osoby świata publicznego, prezesa Sądu Apelacyjnego, naczelnego prokuratora, byłego ministra Spraw Wojskowych gen. Malczewskiego, który w 70-tych latach swojego życia był zmuszony do codziennego zmywania korytarza zimną wodą. Zmywanie wychodków o starym systemie, kiedy jeszcze nie znano muszli klozetowych spłukiwanych bieżącą wodą, mycie tych wychodków, jak też zmywanie i wynoszenie cuchnących wiaderek z wydzielinami ludzkimi, należało do wspólnych czynności lokatorów poszczególnych cel, ze szczególnym uwzględnieniem późnego wieku i szczebla zajmowanego na drabinie społecznej”.

Kost Łewycki, fot. Wikipedia

Później Ostrowskiego i innych wysłano na dworzec kolejowy. „Z obserwacji, z mojego przedziału widziałem kilku posłów ukraińskich, między innymi dr. Celewicza (Wołodymyr Celewycz – red.), wiceprezesa UNDO, posła Lewickiego (Dmytro Łewyćkyj – red.), naczelnego redaktora „Diła”, tego samego nazwiska; z Polaków radnego i członka zarządu PPS Bronisława Skalaka, oraz kilku innych”.

Ostatecznie, trafił na Łubiankę, do siedziby NKWD. W moskiewskich więzieniach był osadzony przez 19 miesięcy, w tym czasie był przez około 80 razy przesłuchiwany. W maju 1941 jako społecznie niebezpieczny element został skazany na karę ośmiu lat w obozie pracy przymusowej. Był przetrzymywany w łagrach we wschodniej Syberii. W 1941 r. trafił do tworzącej się armii polskiej. Po wojnie, w latach 1972 – 1979 był prezydentem RP na emigracji. Zmarł 22 listopada 1982 r. w Londynie.

Stanisław Ostrowski jako prezydent RP na emigracji. Fot Wikipedia

Do jego wspomnień będziemy jeszcze powracać.

 

Eugeniusz Dziatwyn

Autor korzystał ze wspomnień – Stanisław Ostrowski „Dnie pohańbienia. Wspomnienia z lat 1939 – 1941”