Wtargnięcie Armii Czerwonej na terytorium Polski 17 września 1939 r. oznaczało wojnę. Ale do dziś nie dla wszystkich jest jasne, czy stan wojny pomiędzy Polską i ZSRR naprawdę zaistniał.
17 września 1939 r. Kolejka do mostu przez Czeremosz w Kutach (granica z Rumunią)
W nocy z 16 na 17 września 1939 r. ambasador RP w Moskwie Wacław Grzybowski został wezwany przez zastępcę ludowego komisarza spraw zagranicznych (odpowiednik wiceministra) Władimira Potiomkina. O trzeciej w nocy odczytał mu notę, stwierdzającą, że państwo polskie przestało istnieć wobec czego rząd sowiecki nakazał swym wojskom przekroczyć granice Polski. Ambasador zaprotestował i odmówił przyjęcia noty. Po piątej rano nadał telegram do ministra Józefa Becka.
Minister Beck przebywał w Kutach nad Czeremoszem, tuż przy granicy z Rumunią – i miał bardzo ograniczoną możliwość działania i kontaktów z zagranicą. Tym niemniej, gdy tylko dowiedział się o sowieckim ataku, wysłał do polskiego ambasadora instrukcję: „w dniu dzisiejszym w szeregu punktów oddziały sowieckie przekroczyły granice Polski. Proszę niezwłocznie zaprotestować, zażądać wyjaśnień i wycofania oddziałów z terytorium Polski”. Potem Beck wysłał telegram do polskiego konsulatu w rumuńskich wówczas, nieodległych od Kut Czerniowcach, polecający wysłanie depesz do ambasad w Paryżu, Londynie, Rzymie, Waszyngtonie, Tokio i Bukareszcie: „W dniu dzisiejszym wojska sowieckie dokonały agresji przeciwko Polsce przekraczając granicę w szeregu punktów znacznymi oddziałami. Polskie oddziały stawiły opór zbrojny. Wobec przewagi sił [nieprzyjaciela] prowadzą walkę odwrotową. Założyliśmy w Moskwie protest. Działanie to jest klasycznym przykładem agresji”. A potem pojawiła się kolejna instrukcja – by placówki polskie dyplomatyczne założyły „protest przeciwko insynuacjom sowieckim” o tym, że nastąpił rozpad państwa polskiego. Do Grzybowskiego wysłał depeszę: „wojska nasze stawiły czynny opór inwazji sowieckiej. Całkowicie aprobuję zachowanie Pana Ambasadora. Proszę zażądać paszportów i opuścić Moskwę”.
Zniszczony sowiecki czołg BT-5, zdjęcie najprawdopodobniej z września 1939 r.
Wszystko to oznaczało, że minister spraw zagranicznych uznał, iż między Polską i ZSRR zaistniał stan wojny. Świadczy o tym użycie słowa „agresja” i polecenie dla Grzybowskiego. Były wiceszef MSZ Jan Szembek pisał kilka miesięcy później: „jesteśmy w stanie wojny z Rosją już przez sam fakt agresji. (…) Dla zaistnienia stanu wojny formalne jej wypowiedzenie nie jest warunkiem koniecznym. Wojna rosyjsko-japońska 1904 lub polsko-niemiecka z 1939 są tego klasycznymi przykładami”.
Ale orędzie prezydenta Ignacego Mościckiego z 17 września było nieco łagodniejsze, mówiło o tym, że „nasz sąsiad wschodni najechał nasze ziemie, gwałcąc obowiązujące umowy i odwieczne zasady moralności”. Nie pada tu słowo „wojna”. Podobnie w przypadku rozkazu marszałka Śmigłego – Rydza: „Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta, do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii”. Śmigły też nie pisał o wojnie, nie użył nawet słowa „agresja”, a jego rozkaz był co najmniej dziwny: nie bardzo wiadomo jak miasta oddalone od granicy węgierskiej czy rumuńskiej miały pertraktować w sprawie wyjścia wojska do tych krajów. Lwów (a ściślej mówiąc dowodzący jego obroną gen. Władysław Langner) zawarł z Sowietami umowę, że oficerowie wyjdą do jakiegoś państwa neutralnego, ale Sowieci złamali ją natychmiast po podpisaniu.
Podpisanie układu Sikorski – Majski
Tak czy inaczej, stosunki dyplomatyczne pomiędzy Polską i ZSRR zostały zerwane. Przywrócił je układ Sikorski – Majski z 30 lipca 1941 r. Nie wspomniano w nim ani słowem o stanie wojny między oboma krajami. Ale też w protokole dodatkowym rząd ZSRS zagwarantował „amnestię” dla obywateli polskich: więźniów politycznych i zesłańców pozbawionych wolności na terenie ZSRS w więzieniach i łagrach, a także jeńców. Mówiąc o „amnestii” dla jeńców (co samo w sobie było dziwnym sformułowaniem) stan ten jednak uznawał. 17 lipca 1942 r. szef polskiego Sądownictwa Wojskowego Stanisław Szurlej w specjalnym okólniku postanowił, że ZSRR poczynając od 30 lipca 1941 r. nie należy traktować jako nieprzyjaciela – a więc do chwili zawarcia układu państwo to było nieprzyjacielem.
Wszystko to oznacza, że pomiędzy 17 września 1939 r. i 30 lipca 1943 r. pomiędzy Rzeczpospolitą Polską i Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich istniał stan wojny. A wszelkie twierdzenia dzisiejszych władz rosyjskich, że 17 września „nie było żadnej agresji” i „nie było wojny”, miał jedynie miejsce „polski pochód Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej”, jest podobną bajką jak nazwanie agresji z lutego 2022 r. na Ukrainę „specjalną operacją wojskową”.
Piotr Kościński
Zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna