Karabiny na sznurkach

O obronie Grodna we wrzeÅ›niu 1939 r. pisaÅ‚ we swych wydanych w 1947 r. w Londynie wspomnieniach „Przez kraj niewoli” Jan Kazimierz Umiastowski – wówczas podchorąży. Oto fragment tej książki.

17 wrzeÅ›nia mimo niedzieli zarzÄ…dzono zbiórkÄ™ caÅ‚ej kompanii i rozdano nam amunicjÄ™. WiedzieliÅ›my już, że idziemy do Lidy, w której zbiera siÄ™ „caÅ‚y puÅ‚k”. Z tym puÅ‚kiem co prawda to byÅ‚a lekka przesada, bo w podmiejskich wsiach Grodna, Hożej i Ostrowii, w których staÅ‚y bataliony, dziaÅ‚o siÄ™ to samo co i u nas. (…)

Spotkani koledzy z Wilna opowiadali o wypadkach w mieÅ›cie. Sowieckie czoÅ‚gi stanęły na skrzyżowaniach ulic i strzelaÅ‚y do każdego, kto siÄ™ pokazaÅ‚. RozpÄ™dzili jeden batalion KOP o ranili wielu żoÅ‚nierzy. Ponieważ pancerniacy nie mogli brać jeÅ„ców, wiÄ™c po rozbrojeniu pozwalali im iść do domów. (…)

Kiedy nasz batalion wyÅ‚adowaÅ‚ siÄ™ z pociÄ…gu w Grodnie, nadleciaÅ‚y dwa samoloty sowieckie i rzuciÅ‚y ulotki. ByÅ‚y pisane po biaÅ‚orusku i w dodatku rosyjskim alfabetem, wiÄ™c nie mogliÅ›my nawet ich przeczytać. (…)

NastÄ™pnego dnia, to jest 21 wrzeÅ›nia, bolszewicy nacierali na miasto. ByÅ‚a to piechota bardzo sÅ‚abo wyszkolona i uzbrojona – walczyli miÄ™kko. Nasi podchorążowie, którzy tydzieÅ„ temu wÅ‚ożyli mundury, rozpÄ™dzili duży oddziaÅ‚. Nasza kompania nacierajÄ…ca na sad „Druck” zdobyÅ‚a karabiny maszynowe. Ci bolszewicy mieli stare powycierane mundury bez guzików. Z naszej strony nie byÅ‚o ani jednego dziaÅ‚a przeciwpancernego; oni mieli samochody, którymi dowozili oddziaÅ‚y nie okazujÄ…ce wiele ochoty do walki.

Dziwny nam się wydawał ten kontrast między obdartymi żołnierzami sowieckiej piechoty, którzy często nosili karabiny na sznurku, a oficerami z czołgów, którzy bili się zupełnie inaczej.

OpuÅ›ciliÅ›my miasto po poÅ‚udniu. Nikt nas nie goniÅ‚ i maÅ‚o co strzelali za nami. Przed wieczorem doszliÅ›my do naszej wsi Hoża, gdzie saperzy zrobili na rzece coÅ›, czego nikt nie mógÅ‚ nazwać mostem. ByÅ‚y to tratwy powiÄ…zane ze sobÄ…, po których w nocy przeszli ludzie, wozy, a nawet samochody. PrzeprawÄ™ oÅ›wietlaÅ‚ pÅ‚omieÅ„ stosów opon polewanych naftÄ…, które paliÅ‚y siÄ™ dÅ‚ugo po naszym przejÅ›ciu. (…)

Jedna z kompanii spaÅ‚a na wsi we wschodniej stronie Niemna. W nocy czoÅ‚gi bolszewickie wjechaÅ‚y w Å›rodek wsi, zanik czujki zdoÅ‚aÅ‚y ostrzec. StrzaÅ‚y wywoÅ‚aÅ‚y alarm, żoÅ‚nierze wybiegli na podwórza, a widzÄ…c co siÄ™ dzieje, próbowali opÅ‚otkami wydostać siÄ™ na pola. (…) Lecz nie wszystkie oddziaÅ‚y motorowe sowieckie byÅ‚y nastawione tak bojowo. Kiedy rosyjskie samochody pancerne najechaÅ‚y na kolumnÄ™, w której byÅ‚a bateria przeciwlotnicza i ta oddaÅ‚a kilka strzałów, rozbijajÄ…c wieżę czoÅ‚owego wozu, pozostaÅ‚e zawróciÅ‚y. (…)

Dowódca okręgu Groni, generał Olszyna Wilczyński, odłączył się od wojska i jechał w stronę granicy litewskiej. W Sopoćkiniach spotkały ich czołgi bolszewickie. Ostatni z samochodów Skoda próbował uciekać, lecz czołg dogonił go i zrzucił z szosy. Generała Moskale rozstrzelali pod najbliższą stodołą, a żonie pozwolili dalej jechać.

Płakaliśmy przechodząc granicę [z Litwą].