Jesteś tutaj:

Autor: pkoscinsk

Wołkowysk, 19 września 1939 roku

Wołkowysk. Z lewej budynek, w którym w 1939 roku znajdował się posterunek policji.

Daria Czupreta (Wołkowysk)

W 1939 roku w trakcie wojny obronnej w Wołkowysku  została utworzona improwizowana  Rezerwowa Brygada Kawalerii „Wołkowysk”. Na wieść  o wkroczeniu do Polski wojsk bolszewickich, pułki rezerwowej brygady opuściły Wołkowysk w nocy z 18 na 19 września, kierując się na Izabelin. Dlatego żadnej  obrony Wołkowyska  przed wojskami bolszewickimi nie było, ale nie wolno nam ominąć i nic nie powiedzieć o tym co się działo w ten dzień w Wołkowysku.

Więcej „Wołkowysk, 19 września 1939 roku”

Konkurs o Tadziku Jasińskim rozstrzygnięty

Więcej o: Konkurs o Tadziku Jasińskim rozstrzygnięty

Konkurs literacko-dziennikarski o Tadziku Jasińskim dla polskiej młodzieży z Białorusi – rozstrzygnięty!
I miejsce – Liza Stecko (Grodno)
II miejsce – Daria Czupreta (Wołkowysk)
wyróżnienie – Jana Miacielica (Grodno)
Prace będą publikowane na stronie grodno1939.pl
Przyznane też zostało wyróżnienie pozaregulaminowe za dwie grafiki dla Mikołaja Sidorczyka (Grodno)
(Konkurs zorganizowany w ramach projektu Grodno 1939, zrealizowanym ze środków Stow. Odra-Niemen i MSZ)

Relacja kapitana Gołebiowskiego

Sowiecki czołg T-28 we wrześniu 1939. Fot. Internet

Spostrzeżenia i uwagi o nieprzyjacielu[1]

Autor relacji  niewiele wniósł nowego do odtworzenia przebiegu walk w Grodnie w dniach 20-21 września 1939 r. Mało napisał o udziale własnym w tych walkach i trochę dziwi, że już 21 września był w okolicach Sopoćkiń. Interesująco brzmi natomiast próba zestawienia przyczyn „krótkotrwałego oporu” obrońców Grodna. Zwrot ten w stosunku do Grodna brzmi o tyle niesprawiedliwie, że  przecież tylko miasto nad Niemnem podjęło obronę przeciwko związkom Armii Czerwonej. Zapytajmy raczej, dlaczego zorganizowanego oporu nie stawiły inne miasta, w tym Wilno.

Więcej „Relacja kapitana Gołebiowskiego”

Puszcza Augustowska, wrzesień 1939

Prof. dr. hab. Czesław GRZELAK

 

 

Po walkach w rejonie Sopoćkiń i Kodziowiec oddziały polskie zaczęły się wycofywać w kierunku północnym za Kanał Augustowski i rzekę Czarna Hańcza; oraz w kierunku północno-zachodnim – do Puszczy Augustowskiej i w kierunku Sejn. Sztab DOK III pod kierownictwem płk. dypl. Benedykta Chłusewicza, już o godzinie 7.00 22 września (a więc gdy trwała jeszcze walka w Kodziowcach i pod Sopoćkiniami) przekroczył granicę z Litwą na kierunku miasteczka Kopciowo. Tym samym zamierzenia dotyczące organizacji związku taktycznego stały się bezprzedmiotowe.

Valisilij_Zhavoronkov_and_general_Ivan_Boldin

Komkor Iwan Bołdin (z prawej)

Tymczasem sytuacja taktyczno-operacyjna na północ od Grodna została oceniona w Sztabie Grupy Konno-Zmechanizowanej Frontu Białoruskiego (GKZ FB) jako poważna, wobec czego komkor (gen. lejtn.) Iwan Bołdin rankiem 23 września 1939 r. sformował i wysłał w rejon Puszczy Augustowskiej tzw. Grupę Suwalską, w skład której oprócz oddziału mjr. Czuwakina weszła 4 Dywizja Kawalerii kombriga (płk-gen.mjr) Iwana Muzyczenki, batalion 101 pułku strzeleckiego lejtn. Kriworota i oddział mjr. Bogdanowa z 27 BPanc. Razem ta improwizowana Grupa liczyła około 5000 żołnierzy, 77 czołgów BT-7, 12 samochodów pancernych, 52 działa, około 150 samochodów i około 100 ciężkich karabinów maszynowych znajdujących się w pododdziałach piechoty i kawalerii. Dowództwo nad tą Grupą objął osobiście komkor Bołdin[1]. Skład Grupy czynił zeń silny taktyczny związek manewrowy, zdolny szybko poruszać się i walczyć w istniejących warunkach terenowych.

gen.-Wacław-Przeździecki

gen. Wacław Przeździecki (tu jeszcze pułkownik). Fot. Internet

Trzy pułki Brygady Kawalerii Rezerwowej (BKRez.) Wołkowysk na rozkaz gen. Wacława Przeździeckiego pociągnęły przez Radziwiłki, Sanicze ku Kaletom, znajdującym się blisko granicy z Litwą. Doskwierał brak żywności dla ludzi i furażu dla koni. Amunicja była na wyczerpaniu, szczególnie do karabinów maszynowych. Brygada  po przekroczeniu Kanału Augustowskiego, zastała tam uszczuplone po walkach w rejonie Sopoćkiń pododdziały baonu KOP Sejny ppłk. Michała Osmoli, które obsadziły przygotowane do wysadzenia mostki i śluzy. Gen. Przeździecki nakazał wzmocnić i rozszerzyć wzdłuż obronę Kanału Augustowskiego przez pododdziały grodnieńskiej piechoty płk. Siedleckiego.

Mjr Czuwakin większością swego oddziału o godzinie 18.00 22 września wyruszył z Sopoćkiń w kierunku Sejn. Przed północą oddział dotarł do Kanału Augustowskiego w rejonie Wólki Rządowej, gdzie został ostrzelany z drugiego brzegu przez żołnierzy KOP. Most płonął, uniemożliwiając przeprawę czołgom na drugi brzeg.

Znajdujący się przy oddziale Czuwakina szef I oddziału sztabu 27 BPanc. mjr Bielikow wziął 18 żołnierzy i przeprawiwszy się na tratwach przez Kanał na wschodnim skraju Wólki Rządowej, uderzył w bok pododdziału polskiego broniącego tego odcinka. Wynikło z tego pewne zamieszanie, które pozwoliło przeprawić się dwom kompaniom sowieckim przez Kanał po bliżej nieokreślonym moście – co przesądziło o zwinięciu obrony polskiej na tym odcinku. W trakcie rozgrywania boju pod Wólką Rządową, w zasadzie w polskich oddziałach znajdujących się pod dowództwem gen. Przeździeckiego zapadła decyzja stopniowego przesuwania się w kierunku granicy z Litwą w celu jej przekroczenia.

Nacisk wojsk sowieckich na polskie pododdziały broniące się w rejonie Puszczy Augustowskiej zwiększył się wraz z podejściem do polskich pozycji obronnych jednostek tzw. Grupy Suwalskiej komkora Bołdina. Grupa ta wyruszyła 23 września po godzinie 6.00 z rejonu Grodna trasą na Sopoćkinie, Kalety, Giby, Sejny. Jako oddział czołowy szedł 77 pułk kawalerii (pkaw.), natomiast 109 pkaw. 4 DKaw. otrzymał zadanie zajęcia Augustowa i następnie posuwania się w kierunku Suwałk.

Pomimo trudności 77 pkaw. przeprawił się na drugi brzeg Czarnej Hańczy bez broni ciężkiej i artylerii, która czekała na zbudowanie choćby prowizorycznego mostu. Po przeprawie pułk ruszył w kierunku Kalet, a do rzeczki zaczęły podchodzić pozostałe oddziały Grupy Suwalskiej. Rozpoczęto budowę przepraw dla broni ciężkiej pod Rygolem i w Wołkuszkach.

Maszerujący w przodzie 4 DKaw. jej 77 pułk kawalerii 23 czerwca około godziny 15.00 podszedł pod dużą wieś Kalety, rozłożoną po obu stronach rzeczki Szlamica. Obronę Kalet przygotowywały znacznie uszczuplone kompanie baonu KOP Sejny, słaba kompania podchorążych z Lidy, oraz zgodnie z rozkazem gen. Przeździeckiego resztki pododdziałów piechoty z Grodna pod dowództwem płk. Siedleckiego.

Oddział zwiadowczy 77. pkaw., rozpoznał i zameldował, że Kalety i wzgórze na zachód od tej wsi są zajęte przez polską piechotę i spieszoną kawalerię. Pułk kawalerii rozwinął się do walki, lecz nie posiadając broni ciężkiej nie potrafił pierwszym uderzeniem przełamać polskiej obrony, pomimo iż wspomógł go w walce pluton samochodów pancernych 28 pułku czołgów (pcz.) z 4 DKaw. Dopiero po około 2–3 godzinach walki, gdy do 77 pkaw. dołączyła broń ciężka (szczególnie czołgi), szala zwycięstwa przechyliła się zdecydowanie na stronę wojsk sowieckich.

Z nastaniem zmroku obrońcy Kalet oderwali się od nieprzyjaciela i osłaniając się ariergardami odchodzili, w kierunku granicznych miejscowości Stanowisko i Budwieć, ścigani przez nieprzyjaciela. Nie było drugiej linii obrony, bowiem według gen. Przeździeckiego mjr Skrzyński (dowódca dwuszwadronowego dywizjonu kawalerii) samowolnie opuścił stanowiska około godziny 16.00 i ruszył w kierunku granicy litewskiej. Nie zatrzymał czołgów 103 pułk szwoleżerów ppłk. Zdzisława Kwiatkowskiego, zmęczony, niewyspany, głodny. Częściowemu rozbiciu uległ znajdujący się w podobnej sytuacji          102 pułk ułanów mjr. Florkowskiego. Wobec beznadziejnej sytuacji gen. Przeździecki nakazał przekroczenie granicy litewskiej, co część wojsk wykonała w godzinach nocnych 23/24 września w rejonie miejscowości: Budwieć, Stanowisko.

Tymczasem 77 pkaw., mimo ciemności, ścigał polskie pododdziały, które nie poszły bezpośrednio w kierunku granicy litewskiej ale na Giby, Sejny. Raz po raz rozlegały się strzały i serie z broni maszynowej. O północy 23 września pułk dotarł do miejscowości Giby gdzie zatrzymał się na nocleg, licząc poległych i rannych.

W dniach 24 i 25 września sformowane doraźnie niewielkie oddziały sowieckie (przeważnie kilka czołgów, 1–2 kompanie strzeleckie oraz pluton cekaemów) prowadziły oczyszczanie rejonu Sejn, Suwałk, Augustowa z drobnych pododdziałków polskich wojsk, które jeszcze nie były zdecydowane na przejście granicy z Litwą. Dopiero nacisk sowieckich pododdziałów manewrujących gęsto wzdłuż granicy z Litwą, zmusił poszczególne grupy polskich żołnierzy do przekroczenia granicy. Nie wszystkich. Jedni zdecydowali przedzierać się w swoje rodzinne strony, inni szukać walczących jeszcze polskich wojsk. Między innymi gdy resztki 102 pułku ułanów rez. 23 września późnym wieczorem przekroczyły granicę, w kraju pozostali między innymi: por. Feliks Karpiński oraz późniejsi sławni Hubalczycy –  rtm. Stanisław Sołtykiewicz oraz plutonowi –  Romuald  Rodziewicz i Józef Alicki.

Zwarte grupy żołnierzy polskich przekraczały granicę litewską jeszcze w ciągu kilku następnych dni, zanim oddziały sowieckie zaciągnęły gęstą sieć granicznych posterunków. Jako jedne z ostatnich większych grup żołnierskich 26 września granicę litewską przekroczyły resztki szwadronów rtm. Ryszarda Wiszowatego.

granica Polska Litwa  granica polsko-litewska (fot. Muzeum PFG)

Źródła sowieckie podkreślają, że w Puszczy Augustowskiej i na jej obrzeżach Polacy potrafili dobrze organizować obronę. Wykorzystywano do tego celu przygotowane wcześniej przeciwko Niemcom polskie linie obronne w postaci linii okopów wzmocnionych zaporami z drutu kolczastego, zapór mało widocznych itp. Większość mostów i mostków była przez Polaków niszczona, a na drogach przygotowano trudne do pokonania zawały. Polscy żołnierze z reguły poddawali się dopiero po rozgromieniu ich pododdziałów[2].

W tym czasie, gdy oddziały i związki taktyczne Grupy Konno-Zmechanizowanej Frontu Białoruskiego zdobywały Grodno, walczyły w rejonie Sopoćkiń, w Puszczy Augustowskiej i na jej obrzeżach (chociaż według pierwotnego założenia miały nacierać przez Białystok na Warszawę), jednostki 3 i 11 armii swoimi głównymi siłami umacniały zdobyty teren i powoli aczkolwiek systematycznie obsadzały gęstą siecią posterunków i placówek dawną polską granicę z Łotwą i Litwą. Ich stany liczbowe, zwłaszcza 3 armii, systematycznie rosły. W planach Naczelnego Dowództwa Armii Czerwonej obie armie były przeznaczone do zajęcia Łotwy i Litwy bądź wprowadzenia garnizonów wojskowych na terytorium tych państw w sposób pokojowy. Ponadto 11 armia miała wystawić silne garnizony w pobliżu granicy z niemieckimi Prusami Wschodnimi i obsadzić nową granicę sowiecko-niemiecką aż do Pułtuska. Zadanie wypełnienia luki pomiędzy skierowaną w kierunku północno-zachodnim GKZ FB a nacierającą w kierunku Brześcia 4 armią komdiwa (gen. lejtn.) Wasilija Czujkowa otrzymała 10 armia komkora Iwana Zacharkina, która począwszy od 19 września, zaczęła kierować swoje jednostki na Słonim, Wołkowysk i dalej w kierunku Puszczy Białowieskiej. Powoli kończyła swoją działalność bojową Grupa Konno-Zmechanizowana komkora Bołdina. Jej jednostki będą zasilały inne armie bądź stanowiły odwód dowódcy Frontu. Wydaje się, że począwszy od 22 września zrezygnowano z uderzenia na Warszawę i zdobycia jej prawobrzeżnej części przez GKZ Frontu Białoruskiego – jak pierwotnie planowano. W umyśle Stalina zaczęła dojrzewać myśl zamiany z Hitlerem terytorium polskiego położonego między Wisłą a Bugiem na rzecz włączenia Litwy w orbitę interesów sowieckich.

 

[1] RGWA, 35086-1-143, k. 79–83; 223, k. 14–19; 35081-1-235, k. 1–39.

[2] RGWA, 35086-1-143, k. 81–82.

 

Projekt jest współfinansowany ze środków otrzymanych od Stowarzyszenia Odra-Niemen i Ministerstwa Spraw Zagranicznych

17 września 1939 roku – nóż w plecy walczącej Polski

Prof. Czesław Grzelak

1300px-Tajny_protokoł_23.08        prot

Tajny protokół paktu Ribbentrop-Mołotow. Fot. Internet

Tuż po podpisaniu Traktatu Wersalskiego 28.06.1919 r., kończącego formalnie I wojnę światową, francuski marszałek Ferdynand Foch trafnie zauważył, że jego zapisy „To nie żaden pokój. To tylko zawieszenie broni na okres 20 lat”. Nie pomylił się nawet o pół roku.

Straty terytorialne Niemiec na rzecz sąsiadów (w tym odbudowującej się po 123 latach niewoli Polski), potężna kontrybucja wojenna i inne ograniczenia uniemożliwiające odbudowę niemieckiej siły militarnej wzmagały w Niemczech hasła odwetu. Z kolei, powstały na gruzach carskiej Rosji komunistyczny Związek Sowiecki, marzący co najmniej o powstaniu Sowieckiej Europy, po przegranej w 1920 r. wojnie z Polską i zmuszony do podpisania niekorzystnego dla siebie Traktatu Pokojowego w Rydze (18.03.1921 r.), także nie pogodził się z jego zapisami.

W latach trzydziestych XX w. w Niemczech i Rosji panowały najbardziej zbrodnicze systemy totalitarne, faszystowski i komunistyczny, które prowadziły intensywne przygotowania do nowej wojny zaborczej. Charakterystyczne przy tym było, że wodzowie obu mocarstw – Adolf Hitler i Józef Stalin – wśród pierwszych celów w swych planach wojennych stawiali zadanie podboju Polski i obaj, o tym jeszcze wzajemnie nie wiedząc, do realizacji tego celu się przygotowywali. Obaj byli gorącymi wyznawcami idei, że „w polityce nigdy nie było, nie ma i nie będzie sentymentów” oraz teorii pruskiego generała Clausewitza o wojnie jako kontynuacji polityki innymi środkami.

Naczelne władze polityczne i wojskowe Polski od zarania niepodległości dostrzegały ograniczone możliwości obronne kraju i zdawały sobie sprawę, że w wypadku agresji           III Rzeszy lub Związku Sowieckiego, Polska pozostawiona sam na sam, tak z jednym, jak i z drugim mocarstwem (a co dopiero obrona przeciwko obu sąsiadom), nie będzie miała szans na uzyskanie trwałego powodzenia, ani nawet na dłuższe przetrwanie. Zakładano więc konieczność tworzenia systemu obronnego poprzez sojusze polityczne i wojskowe, zarówno w układzie bilateralnym, jak i koalicyjnym. Postawiono przede wszystkim na Francję i Wielką Brytanię, które w okresie międzywojennym „chodziły w aureoli zwycięzców” I wojny światowej i traktowane były jako europejskie (a nawet więcej) mocarstwa militarne i jako takie uchodziły za gwaranta europejskiego pokoju. Szybko miało się okazać jak złudne były to przewidywania. Bowiem nikt nie przewidywał, że w tej grze karty będą rozdawać Stalin z Hitlerem, mimo iż wobec siebie byli zaciętymi wrogami ideologicznymi.

Obustronnie korzystne sowiecko-niemieckie kontakty wojskowe rozwinęły się już w początkach lat dwudziestych minionego wieku i trwały niemal do chwili dojścia Hitlera do władzy w styczniu 1933 r. Zawieszone na ponad sześć lat, w czasie których obydwa państwa  intensywnie rozbudowywały swoje siły zbrojne, powróciły do bardzo ścisłej, już wojennej współpracy, której celem było stworzenie nowej Europy drogą polityczną bądź akcją wojenną, począwszy od końcowych dni sierpnia 1939 roku. Jak do tego doszło?

Za taki moment zwrotny uważa się tzw. ugodę monachijską z września 1938 r., w której państwa zachodnie zgodziły się (wymusiły na Czechosłowacji) na oddanie III Rzeszy czeskich Sudetów. Związek Sowiecki, który nie był oficjalnie informowany o kolejnym ustępstwie wobec Hitlera ani też jako sojusznik Czechosłowacji nie był zaproszony do stołu obrad, poczuł się izolowany w kwestiach zasadniczych europejskiej geopolityki. W Monachium Hitler osiągnął dwa zasadnicze cele, które wpłynęły na losy Europy i świata w najbliższej, a nawet dalszej przyszłości. Po pierwsze: osiągnął korzyści terytorialne bez angażowania siły i pokazał słabość państw zachodnich w sytuacji kryzysowej; po drugie: uzmysłowił Stalinowi, że mocarstwa zachodnie nie chcą i nie będą się liczyć ze Związkiem Sowieckim w kreowaniu polityki europejskiej i światowej, a tym samym może się pogłębić izolacja polityczna ZSRS. Na Kremlu właściwie zrozumiano policzek wymierzony sowieckiemu niedźwiedziowi. Stalin, który był przekonany, że do nowej wojny w Europie wcześniej czy później dojść musi (być może była to propaganda na użytek własnego społeczeństwa, które ulegało ciągłemu ubożeniu poprzez przeznaczanie olbrzymich nakładów na rozwój i modernizację Armii Czerwonej), zaczął przyjmować pogląd, że nie ma szans na utworzenie europejskiego systemu bezpieczeństwa zbiorowego, a zagrożenie ze strony Niemiec dla ZSRS można odwrócić, dochodząc do porozumienia z Hitlerem. Pierwszy poważniejszy sygnał w tym zakresie Stalin wysłał do Hitlera z trybuny XVIII Zjazdu Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) w dniu 10.03.1939 r. W swoim wystąpieniu dał wyraźnie do zrozumienia, że pragnie poprawy wzajemnych stosunków z III Rzeszą. To przemówienie Stalina zostało właściwie odczytane w Berlinie, ale też i w Londynie, gdzie powiało chłodem. Toteż po zajęciu Pragi przez wojska niemieckie Wielka Brytania dokonała radykalnej zmiany w polityce ustępstw wobec Hitlera. Oprócz udzielenia Polsce gwarancji brytyjska dyplomacja zaczęła zabiegać o wciągnięcie ZSRS do wspólnego frontu przeciw III Rzeszy. Zabiegi te prowadzone były jednak dość niemrawo i stanowiły raczej środek nacisku na Hitlera w celu pohamowania jego zaborczych zapędów. Z drugiej strony Francuzi sami zamierzali ograniczyć się tylko do gwarancji nie popartych bliżej sprecyzowanymi zobowiązaniami. Według nich gwarancje Wielkiej Brytanii miały większe znaczenie w polityce międzynarodowej niż zobowiązania sowieckiej Rosji. Nie docenili jednak ani Hitlera, ani Stalina. Stalin rozmowy z Anglikami postanowił odłożyć na dalszy plan. Dostrzegł bowiem inne możliwości, które by mu pozwoliły na rewizję traktatu ryskiego. Uważał, że powstała sytuacja, w której wojna może być dla ZSRS korzystniejsza niż jej uniemożliwienie. Wszak Wielka Brytania i Francja zobowiązywały się do udziału w wojnie, gdyby III Rzesza zaatakowała Polskę. Związek Sowiecki natomiast, nie przyjmując żadnych zobowiązań, mógłby pozostać neutralny… do czasu. Wiedział również, że Hitler nie zaryzykuje konfliktu zbrojnego z Zachodem, jeśli nie będzie miał pewności, że ze strony Związku Sowieckiego nic mu nie grozi. I tak po rozlicznych zabiegach niemieckiej dyplomacji, przy przychylnej postawie Stalina i nowego ministra spraw zagranicznych ZSRS Wiaczesława Mołotowa (właściwe nazwisko: Skriabin), w dniu 23.08.1939 r. do Moskwy przybyła bardzo liczna delegacja niemiecka z ministrem spraw zagranicznych III Rzeszy Joachimem von Ribbentropem. Było już po północy gdy podpisano pakt o nieagresji między obu krajami i tajny protokół o rozgraniczeniu stref interesów w Europie – w tym: rozbiorze Polski przez III Rzeszę i Związek Sowiecki. Tajny protokół stawiał Rzeczpospolitą w sytuacji, w której pozostała jej walka z góry skazana na niepowodzenie, bowiem był milowym krokiem na drodze do wojny, bezpośrednią przyczyną zniewolenia i rozbioru Polski. Hitler nie wierzył, że w nowej sytuacji politycznej Anglia i Francja wypełnią swoje zobowiązania wobec Polski, mimo iż w ciągu niewielu godzin od ich podpisania oba państwa znały treść tych dokumentów, nie informując o ich zawartości sojuszniczej Polski.

1 września 1939 r. Wehrmacht wtargnął z północy, zachodu i południa w granice Polski. Hitler ponaglał Stalina aby ten jak najszybciej zajmował uzgodnioną część państwa polskiego, bowiem 3 września Anglia i Francja wypowiedziały wojnę III Rzeszy. Stalin jednak się nie spieszył. Czekał, jak rozwiną się działania na Zachodzie, jednocześnie informując Hitlera, że Armia Czerwona nie jest jeszcze w wystarczającej sile skoncentrowana do inwazji, co rzeczywiście było prawdą. I dopiero po otrzymaniu od swojej siatki szpiegowskiej informacji o decyzjach podjętych przez Francuzów i Anglików 12 września w Abbeville, że państwa te w 1939 roku nie udzielą Polsce realnej pomocy w postaci uderzenia ich wojsk na froncie zachodnim – polecił Armii Czerwonej aby we wczesnych godzinach rannych 17 września przekroczyła granicę z Polską. Ten „czerwony nóż w plecy” okazał się dla polskiego oporu wobec niemieckiej agresji ostatecznym, bardzo szybkim przesądzeniem o dalszych losach kampanii polskiej, mimo iż bez pomocy odciążających uderzeń francusko-angielskich, wojny tej nawet z samymi Niemcami wygrać nie byliśmy w stanie.

 

Powyższy artykuł jest wprowadzeniem do dyskusji podczas spotkania historyków zorganizowanego 26 września 2015 r. przez Fundację Joachima Lelewela w Grodnie.

Projekt jest współfinansowany ze środków otrzymanych od Stowarzyszenia Odra-Niemen i Ministerstwa Spraw Zagranicznych

 

 

Konkurs o Tadziku Jasińskim przedłużony

Odpowiadając na prośby zainteresowanych, do 25 października przedłużyliśmy Konkurs o Tadziku Jasińskim:  http://grodno1939.pl/2015/08/01/konkurs-o-tadziku-jasinskim/

grodno-213x300

Przypominamy: jest to konkurs dla polskiej młodziezy z Białorusi, oczekujemy na prace dziennikarskie lub literackie oraz filmowe na temat obrony przed sowiecką agresją we wrześniu 1939 r., choćby o Tadziku Jasińskim.

Chodzi o  krótkie (do 2 stron) opowiadanie, artykuł czy rozmowę (wywiad), a także krótki (do 5 minut) filmu, nakręcony kamerą czy telefonem komórkowym.

Oto nagrody: za I miejsce – tablet, za kolejne – czytnik e-booków (Kindle) i historyczne gry planszowe.

Co oznaczał 17 września

G2609-salacala G2609-naukowcy

Przez blisko trzy godziny debatowali 26 września 2015 r. w Grodnie polscy i białoruscy historycy, analizując wydarzenia związane z datą 17 września 1939 r. Uczestniczyli profesorowie Czesław Grzelak (AON, Warszawa) i Adam Dobroński (Uniw. W Białymstoku, b. minister – kierownik Urzędu ds. Kombatantów), dr Jerzy Milewski (IPN Białystok), a także dr Andrej Czarniakiewicz (Grodno) i dr Aliaksandr Paszkiewicz (redaktor naczelny czasopisma „Arche”, Mińsk) oraz Józef Porzecki (prezesa Komitetu Ochrony Miejsc Pamięci Narodowej przy Związku Polaków na Białorusi). Oto skrócony zapis dyskusji.

Panel dyskusyjny – Jak wydarzenia z 17 września 1939 r. zmieniły Europę Wschodnią

Czesław Grzelak: Podpisany 23 sierpnia 1939 r. pakt Ribbentrop-Mołotow w zasadniczy sposób wpłynął na przebieg wojny, rozpoczętej 1 września, a od 3 września noszącej charakter światowy. Francja i Anglia obiecały uderzenie na Niemcy 14 dni po mobilizacji, ale już 6 września gen. Maurice Gamelin zadecydował, że ataku nie będzie. Naczelna Rada Sojusznicza potwierdziła to 12 września w Abbeville. Stalin, który odwołał atak na Polskę zaplanowany na 12-12 września, ustalił nową datę na 17 tego miesiąca. Agresja sowiecka była kompletnym zaskoczeniem dla polskich polityków i dowódców. Jednak my i tal przegralibyśmy wojnę z Niemcami. 17 września tylko przypieczętował los Europy.

Jerzy Milewski: Polska do początku 1939 r. była „uwodzona” przez Hitlera, ale powiedziała „nie”. Niestety, polski wywiad nie wiedział nic o tajnym protokole paktu Ribbentrop-Mołotow i o efektach konferencji w Abbeville.

Aliaksandr Paszkiewicz: Trudno mówić o polskim moralnym sprzeciwie wobec Hitlera i o nadrzędnej roli honoru, skoro wcześniej Polska zajęła wspólnie z Niemcami część Czeschosłowacji.

Adam Dobroński: W 1920 r. zdarzył się cud, ale w 1939 r. cudu nie było. Wojna była przegrana już 1 września. Trzeba natomiast walczyć z tezą, że agresja sowiecka miała miejsce już po wyjściu polskiego rządu do Rumunii. A 17 września objawił bolesną prawdę: społeczeństwo Kresów Wschodnich nie stanęło w obronie Rzeczypospolitej.

Andrej Czarniakiewicz: Konflikty narodowościowe w Grodnie miały miejsce przez całe 20-lecie międzywojenne, ale bez 17 września nie przerodziłyby się w coś poważniejszego. Natomiast po 17 września państwo polskie co prawda opuściło Grodno, ale polskie społeczeństwo było gotowe walczyć. Zaś dla Białorusinów 1939 r. był wyzwoleniem, ale uczynił ich współodpowiedzialnymi za ówczesne zbrodnie. Dopóki nie dojdzie do jakiegoś „oczyszczenia” z tych zbrodni, będą one jak klątwa ciążyły nad Białorusią.

Panel dyskusyjny – Różne wizje Września ’39 na Białorusi

Aliaksandr Paszkiewicz: Nie ma jednolitego stanowiska co do 17 września w społeczeństwie białoruskim, inaczej niż w polskim, widzącym ten dzień jako agresję ZSRR. Trzeba przy tym wspomnieć o układzie ryskim (z 1921 r., ustanawiający granicę polsko-radziecką – przyp. red.), który odbierany był przez Białorusinów jako akt niesprawiedliwy dla narodu białoruskiego. Są trzy opinie w kwestii 17 września. Pierwsza, że Armia Czerwona wkroczyła na ziemie Zachodniej Białorusi i Zachodniej Białorusi żeby połączyć ziemie rozerwane traktatem ryskim. Druga, że najważniejsze są skutki negatywne tego dnia – Zachodnia Białoruś stała się częścią totalitarnego państwa, a ludność cierpiała prześladowania. I trzecia, że skutki były i pozytywne, i negatywne, bo co prawda było to dla Białorusinów wydarzenie narodo- i państwotwórcze, ale też Białoruska SRR była integralną częścią ZSRR ze wszystkimi tego fatalnymi konsekwencjami.

Jerzy Milewski: Polsko-białoruska komisja podręcznikowa spotkała się ostatnio kilkanaście lat temu. A jest białoruski podręcznik prof. Nowikowa dowodzący, że odnośnie zbrodni katyńskiej są „dwie wersje historii” i żadna „nie jest udokumentowana”. Najbardziej prosowieckie podręczniki historii są nie w Rosji, a na Białorusi.

Adam Dobroński: Białorusini powinni potępić pakt Ribbentrop-Mołotow, bo granica niemiecko-sowiecka miała być na Wiśle, a tam Białorusinów na pewno nie ma.

Andrej Czarniakiewicz: Sowiecka propaganda przedwojenna stworzyła obraz Białorusi Zachodniej jako ziemi okupowanej przez Polskę. Po 17 września to pojęcie zniknęło, bo nie było potrzebne, a ostatecznie zniszczyło je oddanie Wilna Litwie. Paradoksalnie dziś Zachodnia Białoruś kojarzona jest z wpływami polskimi.

* * *

W spotkaniu w sali Konsulatu Generalnego RP w Grodnie uczestniczyło ponad sto osób, głównie młodzieży. Obecny był kierujący Konsulatem konsul Zbigniew Pruchniak, który – wraz z prezesem Fundacji Joachima Lelewela, która organizowała to wydarzenie – otworzył obrady. Zebrani obejrzeli film „Krew na bruku. Grodno 1939”.

O spotkaniu napisali:

http://znadniemna.pl/11978/polscy-i-bialoruscy-historycy-o-17-wrzesnia/

http://www.racyja.com/hramadstva/u-garodni-gistoryki-abmerkavali-padz/

P.K.

17 września. Zdjęcia tragicznych dni

Więcej o: 17 września. Zdjęcia tragicznych dni

Z okazji kolejnej rocznicy 17 września 1939 r. publikujemy kilka zdjęć, prezentujących tamte wydarzenia – rzecz jasna od strony sowieckiej. Polskich fotografii nie ma i trudno się dziwić… Prezentowane zdjęcia należą do tych mniej znanych i pochodzą z różnych, rosyjskich stron internetowych i trudno nam gwarantować, że wszystkie naprawdę dotyczą interesującego nas okresu. Zapewne jednak większość – tak. Pokazują, jak wyglądali agresorzy.

4 Dońska Dywizja Kozaków  Czołgi 4 Dońskiej Dywizji Kozaków w Polsce

ba6_30  Samochód pancerny BA-10, pod Grodnem (?)

post-1231243667 BT-7, być może w drodze do Lwowa

Płk Nikołaj Szatałow  Płk Nikołaj Szatałow z czołgistami

8fa0773b4fb6  Niemieccy i sowieccy sojusznicy (Brześć?)

Lviv_1939_Sov_Cavalry  Sowiecka defilada we Lwowie

images  Radość „wyzwolonych”

1024px-Stamp_USSR_1940_CPA_727  Znaczek wydany dla uczczenia „oswobodzenia Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi”

 

Bój o Kodziowce we wrześniu 1939 roku

Kodziowce-tablica-Strazy-Mogil-Polskich-480x360

Tablica upamiętniająca bohaterów spod Kodziowiec. Źródło: kresy24.pl

 

Czesław Grzelak

Z wygasającą obroną Grodna (jaka miała miejsce w dniach 20-22 września 1939 roku) większość jego obrońców, wykorzystując, że wojska sowieckie nie zamknęły dróg odwrotu w kierunku północnym, wydostawała się z miasta maszerując na Grandzicze i Hożą, już od godzin południowych 21 września.

Większość pododdziałów dotarła do Hożej późnym wieczorem i nocą 21/22 września. Za wsią przez Niemen naprzeciwko wioski Plebańskie, funkcjonowała przeprawa promowa. Nieopodal był również bród.

Jako jedne z pierwszych przeprawiły się pułki Brygady Kawalerii Rezerwowej (BKRez.) „Wołkowysk” płk. Edmunda Helduta-Tarnasiewicza,  przy której znajdował się gen. bryg. w st. spocz. Wacław Przeździecki. Zajęły przydzielone na kwatery wioski i dwory w promieniu  6-7  km od Sopoćkiń, które stanowiły centralny punkt zgrupowania oddziałów wołkowyskich i grodzieńskich. W myśl założeń szefa Sztabu DOK III płk. Benedykta Chłusewicza ( realizował wytyczne gen. Olszyny-Wilczyńskiego, przebywającego również w tym rejonie) ze znajdujących się tutaj oraz napływających pododdziałów planowano zorganizować związek taktyczny o strukturze dywizji piechoty, co miało nastąpić              24 września, po przeniesieniu całości zgrupowania w rejon miasteczka Sejny.

W  Kodziowcach  rozlokował  się  101  pułk ułanów (puł.) mjr.  Stanisława Żukowskiego z BKRez. „Wołkowysk”.

Znajdująca się w Sokółce większością swych sił 2 Brygada Pancerna (2 BPanc.) płk. Aleksieja Kurkina (wkrótce awansowanego do stopnia kombriga) z Grupy Konno-Zmechanizowanej (GKZ – odpowiednik operacyjnego zgrupowania armijnego) Frontu Białoruskiego (FB) otrzymała 21 września około godziny 11.00 rozkaz dowódcy GKZ komkora Iwana Bołdina sformowania oddziału zbiorczego w składzie: batalion czołgów BT-7 – 34 czołgi i 3 samochody pancerne BA-10; batalion zmechanizowany w składzie dwóch kompanii zmechanizowanych (raczej zmotoryzowanych – C.G.), plutonu rozpoznawczego    (3 samochody pancerne BA-10); baterii dział przeciwpancernych (6 armat ppanc. 45 mm); plutonu przeciwlotniczych karabinów maszynowych. Dołączono również 5 samochodów ciężarowych z amunicją (0,25 jednostki ognia), 3 cysterny z paliwem, warsztat remontowy typu A i samochód sanitarny. Ogółem 470 ludzi (w tym 53 oficerów) wyposażonych między innymi w 74 karabiny maszynowe i 23 radiostacje różnych typów.

Na dowódcę oddziału wyznaczono mjr. Czuwakina, a na komisarza – batalionowego komisarza Grigorienkę.

Oddział zbiorczy (działając w kierunku Sokółka–zachodni skraj Grodna–Sopoćkinie–Sejny–Suwałki–Augustów) miał zniszczyć polskie oddziały grupujące się w Lasach Augustowskich i opanować Suwałki oraz Augustów. Do wykonania zadania wyruszył         21 września o godzinie 15.00.

Podobny oddział zbiorczy ale z 27 BPanc. (pochodzącej również z GKZ) pod dowództwem mjr. Bogdanowa, w składzie 20 czołgów BT-7, jeden samochód pancerny BA-10 i batalion strzelecki na samochodach został również wysłany w kierunku Puszczy Augustowskiej w dniu następnym.

Kodziowce-55

Tymczasem oddział mjr. Czuwakina po dotarciu do wsi Bieliczany po krótkim odpoczynku prawdopodobnie się rozdzielił. Część oddziału przeszła groblą przez podmokłe łąki na wieś Sylwanowce i dalej na Kodziowce, a część na Kowniany i Sopoćkinie. Nie posiadając żadnej informacji o polskich jednostkach, oddział wdał się w walkę, licząc na przygniatającą przewagę w sprzęcie bojowym.

Po godz. 23 od strony m. Sylwanowce rozległy się strzały i pod ubezpieczenia polskie podjechały wozy sowieckie. Wywiązała się krótka walka. Część pojazdów uszkodzono, pozostałe się wycofały. Być może były to pojazdy szpicy czołowej oddziału mjr. Czuwakina.

Polskie patrole wyruszyły za wycofującym się przeciwnikiem i stwierdziły obecność broni pancernej w bliżej nie ustalonej liczbie. O wynikach rozpoznania powiadomiono dowódcę pułku, mjr. Żukowskiego, mającego swą kwaterę w folwarku Kodziowce.

Około godziny 1.30, gdy czuwających ułanów ogarniało coraz większe zmęczenie i senność, ruszyło siedem sowieckich czołgów, zaskakując w pierwszej chwili linie obronne ułanów. Przedarły się przez polskie ubezpieczenia i ruszyły przez wieś. Po ich przejściu nastąpiła chwila ciszy. Ciszy pozornej, obie strony bowiem przygotowywały się do walki.

Tymczasem patrol skierowany na rozpoznanie,  prawdopodobnie z 4 szwadronu          101 pułku ułanów, wykrył na wschód od wioski pododdział nieprzyjacielskiej piechoty, który zatrzymał się na postój bez wystawienia ubezpieczeń. Major Żukowski postanowił uderzyć na niego o godzinie 4.00 i niespodziewanym atakiem zniszczyć wroga całkowicie.

Atak zaskoczył nieprzyjaciela. Do jego likwidacji jednak nie doszło. W tym samym czasie Rosjanie rozpoczęli natarcie piechotą i czołgami na wioskę z kierunku zachodniego, wschodniego i północno-wschodniego. Było to uderzenie zaplanowane i zmasowane, mające przynieść rozbicie polskiego oddziału.

W wiosce rozpętało się piekło. Huk strzałów armatnich, ciągły jazgot broni maszynowej i gęsta palba karabinowa mieszały się z wybuchami granatów ręcznych, jękami rannych, kwikiem i rżeniem koni, kłusujących niejednokrotnie bez jeźdźców między zabudowaniami wioski i na jej przedpolu.

„Rajdujące” czołgi pozbawione osłony piechoty odciętej ogniem polskich żołnierzy, były kolejno niszczone bądź uszkadzane, głównie za pomocą butelek napełnionych benzyną lub naftą z prowizorycznym, podpalonym knotem w szyjce butelki.

Gdy w Kodziowcach trwała już walka, część czołgów oddziału mjr. Czuwakina, idąc z Bieliczan przez Szymkowce, Kowniany, dotarła 22 września około godziny 3.00 pod Sopoćkinie od strony wschodniej. Prawdopodobnie w Szymkowcach doszło do krótkiej walki ze słabymi dwoma szwadronami rtm. Ryszarda Wiszowatego, przez które czołgi się przedarły. Ten manewr spowodował, że znajdująca się w obronie na przedpolu Sopoćkiń (od strony Grodna) kompania por. Józefa Smereczyńskiego z baonu KOP Sejny mogła poczuć się zagrożona od tyłu i wycofała się z zajmowanych pozycji. Czołgi sowieckie weszły do Sopoćkiń i wdały się w walkę z odwodowymi pododdziałami baonu KOP Sejny, które po około godzinnej walce wycofały się z miasteczka. Czołgi w celu dodania sobie odwagi strzelały na oślep ze wszystkiego, co posiadały na uzbrojeniu, wzniecając liczne pożary. Rano KOP-owcy, powstrzymując nieprzyjaciela, wycofali się w kierunku Kanału Augustowskiego.

Powróćmy do boju w Kodziowcach.

Wraz z nastaniem poranka wyruszył na rozpoznanie zgodnie z rozkazem 3 szwadron por. Stanisława Dobrzańskiego. Po przejściu około pół kilometra – wspomina późniejszy ppor. [Antoni] Wróblewski – otrzymujemy ogień od czoła i z boków z broni ręcznej i maszynowej. Są zabici i ranni. Szwadron spiesza się i rozwija do akcji. Ciężko ranny zostaje dowódca pułku, który znajdował się obok szwadronu. Pułk obejmuje mjr [Stanisław] Siciński. Po linii idzie rozkaz do ataku. Porucznik Dobrzański podrywa szwadron i w tej chwili pada tuż koło mnie, ugodzony kulą rewolwerową w lewe oko. Szwadron obejmuje por. Gierycz. Walka trwa dalej. W pewnym momencie widzę łapę bolszewicką z wyciągniętym w moim kierunku rewolwerem. Oddaje do mnie strzał, ale chybił. Już jestem przy nim i szybko pomściłem śmierć mojego dowódcy szwadronu.

Tymczasem na horyzoncie pokazuje się nowa kolumna sowieckiej broni pancernej, która posuwa się w naszym kierunku. Nie jesteśmy w stanie przeciwstawić się tej przeważającej wielokrotnie sile nieprzyjacielskiej. Następuje odwrót. Zabieramy ciało por. Dobrzańskiego, a ciężko rannego mjr. Żukowskiego zabiera wachm. Franciszek Mickiewicz i przekazuje napotkanej przypadkowo kolumnie samochodowej. Większość poległych musieliśmy zostawić na polu walki, rannych oddaliśmy pod opiekę ludności cywilnej, nie mając dla nich żadnych środków transportowych.

Gen. Wacław Przeździecki, zdecydował rano 22 września skoncentrować podległe mu jednostki w rejonie północno-zachodnich Sopoćkiń, by następnie całością sił przebijać się ku granicy litewskiej przez tereny jeszcze słabo nasycone oddziałami Armii Czerwonej.

101 puł. kończył kilkugodzinną walkę w Kodziowcach. Po godzinie 8.00 odparł ostatni atak sowieckiej piechoty wspartej czołgami. Na przedpolach i w samej wsi dopalały się wraki czołgów, leżały trupy koni i ludzi. Próby podpalenia przez czerwonoarmistów zabudowań wioski za pomocą pocisków zapalających nie przyniosły rezultatów z powodu bardzo dużego nawilgocenia zewnętrznych części budynków i padającego całą noc lekkiego deszczu.

Pułk nie został jednak rozbity, chociaż 2 i 3 szwadron straciły prawie połowę ludzi w poległych i rannych oraz blisko 70% koni. Nieco lepiej sytuacja się przedstawiała w pozostałych pododdziałach pułku, chociaż i tam straty były niemałe. Na polu bitwy padł między innymi dowódca szwadronu karabinów maszynowych rtm. Apoloniusz Ścisłowski  i dowódca 3 szwadronu por. Stanisław Dobrzański. Zginął również pochodzący z niedalekich Kalet kpr. Gardejko. Ciężko ranny dowódca pułku mjr Stanisław Żukowski zmarł w drodze do szpitala już na ziemi litewskiej. Pochowano go w Olicie w asyście pododdziału 2 puł. Armii Litewskiej, pośmiertnie odznaczając Krzyżem Orderu Virtuti Militari V kl.

Oddział mjr. Czuwakina poniósł również dotkliwe straty. Według źródeł sowieckich wyniosły one: 4 czołgi, 3 samochody, 11 zabitych i 14 rannych. Oceniono również, że rozgromiono około trzech kompanii Polaków, zabito dużo oficerów i jednego generała o nazwisku Wilczyński. Do niewoli wzięto 60 ludzi. Nie podano liczby uszkodzonych wozów bojowych, żeby nie powiększać strat.  Liczono na ich wyremontowanie, co nie zawsze się udawało. Dlatego też ocena gen. Przeździeckiego, że w rejonie Sopoćkiń wyeliminowano     22 wozy bojowe (w tym 17 przez 101 puł.) jest prawdopodobna.

Gdy pododdziały polskie wycofywały się z rejonu Sopoćkiń, w pobliskim Teolinie pozostał gen. Józef Olszyna-Wilczyński. Był niemym świadkiem toczących się wydarzeń; przybity i załamany. Tragiczna postać września, choć był to przecież mężny żołnierz                I Brygady Legionów i wojny polsko-rosyjskiej 1920 r.

Generał zwlekał do ostatniej chwili z wyjazdem z Teolina, jakby rzeczywiście nie chciał ocalenia, czekał śmierci. Gdy ruszyli, nie było już w pobliżu żadnych polskich oddziałów. Jechaliśmy może pięć minut – wspomina żona Generała, Alfreda Wilczyńska – gdy zamajaczyły przed nami dwa czołgi sowieckie. Posypały się strzały karabinowe z tyłu i z przodu. Odwrotu nie było [] obskoczyli nas żołnierze sowieccy [] dwaj komisarze zaczęli nas rewidować.

Po zrewidowaniu generała i jego adiutanta kpt. art. Mieczysława Strzemeskiego, odprowadzono ich do czołgów, a Alfredę Wilczyńską zamknięto w stodole. Po kilku minutach zagrały krótkimi seriami karabiny maszynowe i czołgi odjechały. Oczom Alfredy Wilczyńskiej ukazały się dwa zmasakrowane przez kule ciała. Odnotujmy, że stało się to w malutkiej miejscowości Góra Koliszówka, blisko Sopoćkiń, a sprawcą tej masakry był batalionowy komisarz Grigorienko[1] (czy sam strzelał, czy wydał rozkaz, nie wiadomo). Sowieci próbowali w niektórych dokumentach tuszować ten mord, sugerując, że gen. Olszyna-Wilczyński zginął w walce bądź że został rozstrzelany podczas zaciętego ataku polskich wojsk.

Bój pod Kodziowcami należy do jednego z większych, który stoczyli polscy ułani z regularnym, doborowym oddziałem Armii Czerwonej. Nie był bojem zwycięskim w pełnym tego słowa znaczeniu, bo przecież nie rozbito zupełnie nacierającego oddziału sowieckiego. Zadano jedynie duże straty i nie pozwolono mu na realizację  zadań taktycznych. Nie był na pewno bojem przegranym, gdyż pułk opuścił swe stanowiska bojowe nie w wyniku przegranej walki, ale na rozkaz wyższego przełożonego. Zachował zdolność bojową, co prawda przy znacznie uszczuplonym stanie i niewielkich ilościach amunicji, z uzupełnieniem której były poważne kłopoty. Był to w historii tego rezerwowego pułku ułanów pierwszy tak krwawy i wyczerpujący bój, gdzie przeciw pancerzom czołgów ułani mogli zastosować jedyną prymitywną broń przeciwpancerną, jaką były butelki z benzyną lub naftą.

Zadanie osłony Zgrupowania Kawalerii gen. Przeździeckiego wypełnili z nadwyżką, dając generałowi czas na podjęcie decyzji, na uratowanie przed rozbiciem jednostek zgrupowania, na ocalenie od śmierci i niewoli wielu kolegów.

Syn rotmistrza Apoloniusza Ścisłowskiego, Włodzimierz Ścisłowski (mieszkający po wojnie w Poznaniu) zadedykował ojcu wiersz nawiązujący do tej bitwy, pod znamiennym tytułem: Zostały tylko ślady podków, który został również wylansowany jako przebój na festiwalu piosenki żołnierskiej w Kołobrzegu w latach 70-tych XX w.

 

Gdzie jesteście ułani

i ten konik bułany,

i ten siwy, ten kary jak noc?

Gdzie taczanki pomknęły,

szlakiem jakich kolein

ruszył szwadron do boju się rwąc?

Zostały tylko ślady podków,

po szable już nie sięgnie dłoń,

i tylko w piersi, tylko w środku

jest żal, że już nie zarży koń.

Zostały tylko ślady podków,

ułański patrol w lesie znikł,

drżą jeszcze wierzb gałęzie wiotkie,

lecz jeźdźców nie odnajdzie nikt.

Hej, hej ułani, malowane dzieci,

oddaliście Polsce swą młodość i krew!

Dziewczyna za wami chyba nie poleci,

rozpłynął się w chmurach wasz bojowy śpiew.

Zostały tylko ślady podków,

lecz gdzie są konie, któż to wie?

Wśród wiejskich sadów i opłotków

brzmi echo trąbki jak we śnie.

Zostały tylko ślady podków,

gdzie leśnych duktów sypki piach,

zostały tylko ślady podków

                        i żywa pamięć o tych dniach.

Tumult szarży już ucichł,

ilu chłopców nie wróci,

tylko sztandar pokłonił się im.

Koń smutny gdzieś pobiegł,

Krzyżyk stanął na grobie,

Wiatr wrześniowy rozgonił już dym.

Zostały tylko ślady podków… 

*

Po walkach w rejonie Sopoćkiń i Kodziowiec oddziały polskie zaczęły się wycofywać w kierunku północnym za Kanał Augustowski i rzekę Czarna Hańcza, gdzie doszło jeszcze do walk, między innymi z pododdziałami 77 pułku kawalerii 4 Dywizji Kawalerii pod Wólką Rządową i Kaletami.

24 i 25 września sformowane doraźnie niewielkie oddziały sowieckie (przeważnie kilka czołgów, jedna–dwie kompanie strzeleckie oraz pluton cekaemów) prowadziły oczyszczanie rejonu Sejn, Suwałk, Augustowa z drobnych pododdziałków polskich wojsk, które jeszcze nie były zdecydowane na przejście granicy z Litwą. Dopiero nacisk sowieckich pododdziałów manewrujących gęsto wzdłuż granicy z Litwą, zmusił poszczególne grupy polskich żołnierzy do przekroczenia granicy. Nie wszystkich. Jedni zdecydowali przedzierać się w swoje rodzinne strony, inni szukać walczących jeszcze polskich wojsk. Między innymi resztki      102 pułku ułanów rezerwowych 23 września późnym wieczorem przekroczyły granicę, w kraju pozostali: por. Feliks Karpiński oraz późniejsi sławni Hubalczycy –  rtm. Stanisław Sołtykiewicz; plutonowi  Romuald  Rodziewicz i Józef Alicki. Po rozwiązaniu 110 pułku ułanów rezerwowych w rejonie Kolna, mjr Henryk Dobrzański  na czele kilkudziesięciu ułanów dotarł na Kielecczyznę, gdzie jako „Hubal” walczył do wiosny 1940 r.

Zwarte grupy żołnierzy polskich przekraczały granicę litewską jeszcze w ciągu kilku następnych dni, zanim oddziały sowieckie zaciągnęły gęstą sieć granicznych posterunków. Jako jedne z ostatnich większych grup żołnierskich 26 września granicę litewską przekroczyły resztki szwadronów rtm. Ryszarda Wiszowatego.

Idea organizacji polskiego związku taktycznego o strukturze dywizji piechoty w tym rejonie poniosła fiasko ze względu na zbyt liczne i dobrze wyposażone siły sowieckie.

 

Znacznie szerzej tematyka powyższa odzwierciedlona jest w książce autorskiej pt: Kresy w czerwieni 1939, edytorsko opracowanej przez Oficynę Wydawniczą RYTM, oraz Kresy w ogniu – Wydawnictwo BELLONA.

[1] Rossijskij Gossudarstwiennyj Wojennyj Archiv, 3358-36-9, k. 118–119. W  czasie odwrotu czerwcowego  1941 r. Grigorienko odłączył się od swojego oddziału, wszedł do wody pod mostem na Berezynie, zamaskował się liśćmi i trawą i zaczął ostrzeliwać funkcjonariuszy NKWD, uważając ich za przebranych szpiegów niemieckich, sprytnie wykorzystując naloty lotnicze jako osłonę. Gdy go odkryto, walczył zaciekle, dopóki nie został zastrzelony.

Projekt jest współfinansowany ze środków otrzymanych od Stowarzyszenia Odra-Niemen i Ministerstwa Spraw Zagranicznych

Do góry