Wygrał z Polakami, przegrał z Finami

„Bohatersko” dowodził Frontem Białoruskim podczas agresji na Polskę 17 września 1939 r. Ale podczas wojny z Finlandią poszło mu fatalnie.

Kowaliow w pierwszym okresie II wojny światowej

Michaił Kowaliow piął się po kolejnych szczeblach sowieckiej kariery wojskowej. Co prawda w carskiej armii podczas I wojny światowej uzyskał stopień kapitana, ale szybko przeszedł na stronę bolszewików, a ci nagrodzili go kolejnymi dowództwami, bo oficerów mieli niewielu. A potem wstąpił do partii bolszewickiej (mówiąc ściśle – został kandydatem na członka) i ukończył akademię wojskową.

W kwietniu 1938 r. został komandarmem II rangi (odpowiednik generała dywizji) i dowódcą Białoruskiego Specjalnego Okręgu Wojskowego. Na jego bazie stworzony został Front Białoruski, który razem z Frontem Ukraińskim zaatakował Polskę.

Ulotka z odezwą, podpisana przez Kowaliowa

Wobec skromnego oporu polskiego (przed wojskami Kowaliowa broniły się tylko Wilno i Grodno, doszło też do bitwy pod Kodziowcami), komandarm osiągnął „wspaniały” sukces. I w nagrodę w lutym 1940 r. wysłany został pilnie na front wojny sowiecko-fińskiej, gdzie został mianowany dowódcą Południowej Grupy Sił 8 Armii, działającej na północ od Jeziora Ładoga. Kilka dni później na bazie tej grupy pospiesznie utworzono 15 Armię, działającą w północno-wschodnim rejonie Ładogi, a Kowaliow został jej dowódcą. Jednak okazało się, że dowodzić nie potrafi, a po fatalnych porażkach jego żołnierzy został usunięty ze stanowiska. Tak pisał o nim Stalin:

Najgorzej radził sobie tow. Kowaliow. Ponieważ jest dobrym żołnierzem, a sławę zdobył podczas wojny domowej, bardzo trudno mu się uwolnić od doświadczeń wojny domowej (…). Tradycje i doświadczenia wojny domowej są całkowicie niewystarczające, a kto uzna je za wystarczające, z pewnością zginie.

Kowaliow miał wielkie szczęście, bo interesowało się nim NKWD, jak wieloma dowódcami Armii Czerwonej podczas „wielkiej czystki”. Pojawiły się twierdzenia, że ma on kontakty z „faszystami”, zarzucano mu też, że krytykował funkcjonowanie kołchozów. Obwiniano go również o wychwalanie „wrogów narodu” w osobach dowódców Armii Czerwonej, którzy trafili do enkawudowskich aresztów. A dowodzenie podczas wojny fińskiej uznano za przestępcze. Ale w czerwcu 1941 r. ZSRR został zaatakowany przez Niemcy i Kowaliow okazał się potrzebny. Dla pewności jednak wysłano go na Daleki Wschód. Został mianowany dowódcą Zabajkalskiego Okręgu Wojskowego, gdzie budował front przeciwko Japonii. I w lipcu 1945 r. został zastępcą dowódcy Frontu Zabajkalskiego marszałka Rodiona Malinowskiego. Sowieckie wojska błyskawicznie pokonały siły japońskie i Kowaliow znów mógł zostać bohaterem.

Dziś pisze się o nim mało, bo sukcesy w Polsce i w wojnie z Japończykami nie wystarczają, by zatrzeć jego porażki na froncie „wojny zimowej”. My pamiętamy jego nazwisko, bo znalazło się na ulotkach zrzucanych przez sowieckie samoloty…

Jan Paturej

Zdjęcia: domena publiczna