Rozmowa z Iwanem Swarnykiem, ukraińskim historykiem, dyrektorem Lwowskiej Uniwersalnej Biblioteki Naukowej.
Iwan Swarnyk. Fot. Wikipedia
22 września 1939 r. dowódca obrony Lwowa generał W. Langner postanowił skapitulować – oddać miasto Armii Czerwonej. Czy pana zdaniem Sowieci od razu wiedzieli, że nie dotrzymają umowy, którą podpisali, w tym zwłaszcza zgody na wyjście polskich oficerów do kraju neutralnego? Czy z góry byli przygotowani do rozmaitych działań represyjnych we Lwowie?
Warunki kapitulacji garnizonu lwowskiego przewidywały wycofanie wojsk polskich (bez broni) w rejon wioski Kurowice. Tylko oficerom (1, 5 tys. ludzi) zagwarantowano nietykalność osobistą i prawo wyjazdu do Rumunii. Podobnie jak w innych przypadkach, podpisane dokumenty dla ZSRR nic nie znaczyły: policjantów rozstrzelano w miejscu zbiórki w Sychowie, oficerów NKWD zebrało w punkcie zbornym w Winnikach, a następnie wywiozło do obozów w Starobielsku (1,1 tys. osób) i innych, także do więzień, większość z nich zamordowali. Polska, po porozumieniu Petlury i Piłsudskiego w 1920 r. i wspólnej z Ukraińską Republiką Ludową wojnie przeciwko czerwonej Rosji, zawsze była uznawana za wroga ZSRR, nazywana „białą”, „faszystowską”, więc jej zniszczenie zawsze było marzeniem Stalina.
Oficerowie ze Lwowa trafili do Starobielska i ostatecznie zginęli z rąk NKWD. Dowódca polskiej obrony miasta, generał Władysław Langner, został zabrany do Moskwy na przesłuchanie, potem jednak wrócił do Lwowa. Według jego wspomnień, pojechał nad rzekę Zbrucz i skoczył do wody, przepływając do Rumunii. Czy to mogło być aż tak łatwe? Czy granica z Rumunią była przez Sowietów strzeżona?
Jeśli chodzi o Langnera, jego zwolnienie po przesłuchaniu w Moskwie można uznać raczej za wyjątek. Po poddaniu Lwowa wyjechał do Tarnopola, 24 września spotkał się z komandarmem Siemionem Tymoszenką (wówczas – dowódca Frontu Ukraińskiego – red.) i Nikitą Chruszczowem (wówczas – I sekretarz Komunistycznej Partii Ukrainy – red.), skąd został przewieziony do Moskwy na spotkanie z szefem Sztabu Generalnego Borysem Szaposznikowem i innymi wysokimi urzędnikami. Langner próbował uwolnić swoich oficerów (obiecano mu to), a Sowieci chcieli uzyskać od niego jak najwięcej informacji wojskowych o Polakach i Niemcach. Dlaczego to 4 października go zwolniony i pozwolono pojechać do Lwowa? Myślę, że to była polityka. Prawdopodobnie myśleli, że nigdzie nie ucieknie, a może chcieliby wyśledzić jego kontakty z miejscowymi Polakami. O tym, że we Lwowie istniało polskie podziemie, świadczy nielegalna ucieczka generała ze Lwowa. To oczywiste, że właśnie Polacy pomogli mu uciec do Rumunii.
W Polsce znamy następstwa sowieckiej okupacji dla polskiej ludności Lwowa. Jakie były dla ludności ukraińskiej? Zwłaszcza tych, którzy przed wojną byli aktywni politycznie, należeli do różnych organizacji, od UNDO po OUN?
Dla Ukraińców, w tym osób świadomych narodowo i aktywnych politycznie, konsekwencje były poważne. Po 17 września na terytorium Galicji została zakazana działalność wszystkich partu politycznych, niezależnie od ich nastawienia narodowego czy społecznego. Nawet komuniści (z Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy) byli uważani za politycznie podejrzanych. Szefowie wszystkich partii ukraińskich, dawni działacze Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, aktywiści „Proswity”, zostali zatrzymani, uwięzieni i wywiezieni. Nawet Kost Łewycki (b. premier Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, w okresie międzywojennym działacz UNDO – red.) został aresztowany, choć starszy pan miał 80 lat! Represje dotyczyły także „burżuazji” – właścicieli sklepów, warsztatów i przedsiębiorcy. Członkowie OUN byli najbardziej prześladowani, znany jest tzw. proces 59-ciu, czyli proces drugiej Egzekutywy Krajowej OUN w styczniu 1941 .; na śmierć skazano piętnaście osób. W sumie 28 tys. osób zostało deportowanych na Syberię i do Kazachstanu. Z list zabitych w 1941 r. w lwowskich więzieniach wynika, że wszystkie grupy narodowościowe Galicji, które znalazły się w polu widzenia sowieckich organów ścigania, jako „wrogowie ludu pracującego”, zostały poddane represjom.
Rozmawiała Anastazja Ołeksijenko
Iwan Swarnyk jest autorem wielu publikacji poświęconych historii Lwowa i regionu, a także przekładów; w 1982 r. ukazał się w języku ukraińskim „Katar” Stanisława Lema w jego przekładzie.