Generał Józef Olszyna-Wilczyński jest w jakiejś mierze symbolem dramatu, jaki miał miejsce po 17 września 1939 r. Dlatego też ponownie podejmujemy temat jego tragicznych losów.
Od Legionów do Wojska Polskiego
Józef Olszyna-Wilczyński, syn murarza i nauczycielki, urodzony w Krakowie w 1890 roku, w 1910 r. rozpoczął studia na Politechnice Lwowskiej. Dwa lata później zaczął służyć w austriackim 16. pułku piechoty Obrony Krajowej, związał się też z Polskimi Drużynami Strzeleckimi. Po wybuchu I wojny światowej został zwerbowany do armii cesarsko-królewskiej, a wkrótce potem zasilił szeregi I Brygady Legionów Polskich jako dowódca kompanii. W 1914 mianowany porucznikiem, rok później awansował na kapitana. W 1917 r., kiedy Wilczyński odmówił złożenia przysięgi na wierność niemieckiemu cesarzowi, wcielono go do armii austro-węgierskiej. W listopadzie 1918 roku jego korpus austriacki został włączony do Wojska Polskiego. Aktywnie uczestniczył w wojnie polsko-ukraińskiej i polsko-bolszewickiej, a po przegranej bitwie pod Mikulińcami został ranny i dostał się do niewoli. W 1919 otrzymał kolejny awans – został podniesiony do rangi podpułkownika i mianowany dowódcą III Brygady Legionów.
Lata 20. również zapisały się w życiorysie Wilczyńskiego jako aktywny okres: w 1921 roku walczył w obronie III powstania śląskiego, później pełnił służbę w Dowództwie Okręgu Korpusu nr V, a następnie kilkakrotnie przenoszony – najpierw do Warszawy, gdzie został szefem Departamentu V Inżynierii i Saperów Ministerstwa Spraw Wojskowych, potem do Zdołbunowa i Baranowicz, do Korpusu Ochrony Pogranicza. W dniu 16 marca 1927 roku, na wniosek Marszałka Józefa Piłsudskiego, prezydent Ignacy Mościcki awansował Wilczyńskiego na generała brygady.
Olszyna-Wilczyński i Wrzesień 1939
Szefem Dowództwa Okręgu Korpusu nr III w Grodnie od 1938 r. był Wilczyński. Na początku września ‘39 przebywał w Pińsku u gen. Kleeberga, ale 18 września powrócił do Grodna na kilka godzin. Podczas tego krótkiego pobytu pozostawił rozkazy dotyczące obrony przed wojskami sowieckimi, niektóre pododdziały wysłał do pobliskiego Sopoćkina i Kalet, jednak nie przyjął stanowiska dowódcy obrony miasta. Do niedawna panowało przekonanie, że nie mianował żadnego oficera na tę funkcję – inaczej w swych relacjach pisał szef grodzieńskiej komendy uzupełnień major Benedykt Serafin, dowodząc, iż otrzymał od niego rozkaz w tej sprawie. Historyk Czesław Grzelak uważa, że Wilczyński nie wykorzystał w pełni potencjału wojsk, stacjonujących w okolicach Wilna (całe województwo wileńskie podlegało DOK nr III): dobrze zorganizowane linie obronne liczyły około 7000 uzbrojonych żołnierzy oraz drugie tyle bez broni. Wilczyński nakazał wycofać oddziały w kierunku granicy litewskiej. Wydaje się, że generał nie wierzył w zbyt długi opór polskich wojsk, w ostatnich dniach życia wydawał się przygnębiony i załamany. Gdy 21 września w Teolinie k. Sopoćkiń odbyła się narada dowódców, której przewodniczył ppłk Michał Osmola, Wilczyński ani razu nie zabrał głosu. Grzelak nazywa go w swojej książce Wilno – Grodno – Kodziowce 1939 „tragiczną postacią września”.
Groby gen. Wilczyńskiego i jego żołnierzy
Śmierć z rąk Sowietów
Rano 22 września, Wilczyński wyjechał z Teolina w kierunku granicy litewskiej wraz z żoną, adiutantem kpt. art. Mieczysławem Strzemeskim oraz szoferem. Według relacji Alfredy Wilczyńskiej po niecałych 5 minutach jazdy samochód został zatrzymany przez dwa sowieckie czołgi w miejscowości Góra Koliszówka. Generała i jego adiutanta zrewidowano i zaprowadzono przed czołgi, a żonę zamknięto w pobliskiej stodole, skąd usłyszała serię strzałów. Potem Rosjanie (z komisarzem batalionowym Grigorienką na czele) odjechali, pozostawiając po sobie jedynie dwa zmasakrowane ciała. W niektórych dokumentach sowieci usiłowali zatuszować tę zbrodnię, twierdząc, że gen. Olszyna-Wilczyński zginął w walce.
Weronika Hanna Kulczewska