Płonęły czołgi pod Szackiem

Z rzadka (choć coraz częściej) opisywane są na Ukrainie nieznane tam lub zapomniane polsko-sowieckie starcia na we wrześniu 1939 roku. Dobrym przykładem jest bitwa pod Szackiem – jedna z największych po 17 września – o której dziesięć lat temu napisała ukraińska gazeta „Hołos Ukrajiny” (oficjalne pismo Rady Najwyższej). Poniżej przedstawiamy opis tego artykułu, przedstawiającego tamte wydarzenia z nieco innej niż nasza perspektywy.

Sowieci już po polskiej stronie granicy…

Mieszkaniec Łucka Josyp Waszczuk od wielu już lat bada losy żołnierzy z Wołynia, walczących w szeregach Wojska Polskiego. Jego ojciec też był żołnierzem WP i właśnie to spowodowało zainteresowanie Waszczuka tym tematem. Całe życie Josyp bedzie pamiętał swój pierwszy dzień ucznia, bo zamiast oczekiwanego pójścia do szkoły, 1 września 1939 r. usłyszał niepokojący głos spikera warszawskiego radia, mówiącego, iż właśnie rozpoczęła się wojna, a walka trwać będzie do ostatniej kropli krwi.

Wołyń znajdował się wówczas z dala od granicy polsko-niemieckiej. Tym niemniej już 13 września siedziba naczelnego wodza Edwarda Rydza-Śmigłego przeniesiona została do Włodzimierza Wołyńskiego. W żadnej radzieckiej książce historycznej nie podawano informacji, że już 16 września przez Włodawę dotarły do Szacka czołowe oddziału hitlerowskie, motocykliści, a trochę później, z południa – czołgi Heinza Guderiana. W Szacku mieszkańcy wspominają, że Niemcy zachowywali się spokojnie. Chodzili po mieście, kupowali towary, czasem wymieniając je za czekoladę. Ale 18 września wyszli na zachód, za Bug (w związku z realizacją paktu Ribbentrop-Mołotow, oddającego Sowietom tereny na wschód od Bugu – red.).

Pod koniec września na wchód od Bugu znajdowały się jeszcze oddziały Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” – około pięciu tysięcy ludzi. Zostały sformowane głównie z żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza i marynarzy pińskiej flotylli rzecznej oraz jednostek zapasowych z garnizonów z północnego wschodu Polski. Grupą dowodził generał brygady Wilhelm Orlik- Rückemann. Ponieważ droga na Włodawę została zamknięta przez Niemców, postanowił iść na zachód przez Szack.

Rankiem 28 września do dowódcy sowieckiego 411-go batalionu czołgowego kapitana Naseniuka przyszedł cywil i powiedział, że w pobliżu miasteczka, w lesie, znajduje się polski oddział, który chce się poddać. Żeby to sprawdzić, Naseniuk wysłał zwiadowcę. Nie doczekawszy się jego powrotu, z kilkoma lekkimi czołgami wyruszył do lasu. Tymczasem Polacy, przesłuchawszy wziętego do niewoli zwiadowcę, już wiedzieli czego oczekiwać od przeciwnika. Kiedy czołgi Naseniuka się pojawiły, przywitał je ogień polskich dział. Dwa czołgi zostały rozbite, ciężarówka spalona, zginęło siedmiu czerwonoarmistów i troje cywilów z lokalnej „Czerwonej Gwardii”. Skorzystawszy ze swej przewagi, polskie wojsko w nocy na 29 września znów zajęło Szack.

W latach siedemdziesiątych, podczas prac budowlanych odkryto w miejscowości Młynarze na Wołyniu zwłoki polskich żołnierzy. W roku 2002 została przeprowadzona ekshumacja 18 osób, większość z nich została zidentyfikowana jako oficerowie Wojska Polskiego. Mieszkańcy miasteczka opowiadają że zostali oni rozstrzelani przez czerwonoarmistów 29 września 1939 roku. Może była to zemsta za zabitego Naseniuka, za straty sowieckie? To bardzo prawdopodobne.

oprac. Daria Jakowiszyna

 

Na podstawie artykułu

http://www.golos.com.ua/article/151012?fbclid=IwAR0vHEIjDNcDQBDWdWPUszXkG_f6-PCbbiDKrnqfml8jBmO5m1Qhq3LJklI