Echa obozu w Starobielsku: rozliczenie sowieckiej zbrodni

Obóz w Starobielsku, pierwotnie prawosławny klasztor w obwodzie ługańskim w Ukraińskiej SRR, został w 1939 r. przekształcony przez NKWD w miejsce, w którym uwięziono w fatalnych warunkach prawie 3900 polskich oficerów. Dziś jest to miejsce o głębokim znaczeniu historycznym zarówno dla Polaków, jak i Ukraińców. Przedstawiamy punkt widzenia strony ukraińskiej.

Widok na klasztor w Starobielsku – zdjęcie przedwojenne

Starobielsk (do którego przewożono polskich oficerów głównie ze Lwowa – red.) stał się jednym z etapów zbrodni katyńskiej. Wiosną 1940 r. na rozkaz NKWD polscy jeńcy zostali przewiezieni z tego obozu do Charkowa, gdzie zostali straceni i pochowani w zbiorowych mogiłach w pobliskim lesie Piatichatki. Łącznie pochowano tam blisko 4 tys. oficerów.

Przez dziesięciolecia Związek Radziecki ukrywał prawdę o tych wydarzeniach. Jednak od czasu uzyskania niepodległości, Ukraina podjęła wysiłki, aby uznać i upamiętnić ten mroczny okres historii.

Od 1991 r. w Piatychatkach prowadzono ekshumacje polskich oficerów. W 2012 r. w starobielskim klasztorze odsłonięto tablicę pamiątkową, odbywały się też coroczne obchody ku czci ofiar. Obecnie jednak ta część obwodu ługańskiego znajduje się pod okupacją rosyjską, co sprawia, że ​​nie wiemy jaka jest sytuacja w miejscu dawnego obozu.

Odkrywanie prawdy: dzieło Walerija Snehirowa

Istotną rolę w odkryciu tragedii obozu w Starobielsku i upamiętnieniu jego ofiar odegrał ukraiński historyk Walerij Snehiriow. Po raz pierwszy zetknął się z kwestią Katynia w 1988 r., badając kampanię marszałka Tuchaczewskiego z 1920 r. jako student Ługańskiego Instytutu Pedagogicznego. W archiwach moskiewskich natknął się na wzmianki o obozie jenieckim w Starobielsku — chociaż nie było ich w dokumentach NKWD. Wizyta w Starobielsku nie przyniosła żadnych odpowiedzi, ponieważ miejscowi twierdzili, że nic nie wiedzą o wydarzeniach czasu wojny. Dotarł do archiwów Ługańska, a po uzyskaniu przez Ukrainę niepodległości w końcu uzyskał dostęp do wcześniej zastrzeżonych dokumentów.

Walerij Snehiriow

Lata skrupulatnych badań Snehiriowa zakończyły się stworzeniem wystawy, prezentującej pokaz fotografii i dokumentów, zatytułowany „Zakładnicy niewypowiedzianej wojny”, który przedstawia historię obozu w Starobielsku. Wystawa zawiera ważne świadectwa z pierwszej ręki od Ukraińców, którzy byli świadkami funkcjonowania obozu.

Głosy z przeszłości

Jedna z takich relacji pochodzi od Ludmiły Kowalenko, absolwentki szkoły medycznej w Starobielsku:

„Zostałam wezwana do komendy uzupełnień i przydzielona jako starsza pielęgniarka do kliniki obozowej. Wśród więźniów byli lekarze, którzy płynnie mówili po rosyjsku i dzielili się swoimi spostrzeżeniami na temat polskiego systemu opieki zdrowotnej. Opieka medyczna w obozie była odpowiednia, a wszyscy otrzymywali terminowe leczenie.

Chociaż jedzenie było przyzwoite, potajemnie przynosiliśmy więźniom słodycze i ciastka — ale tylko wtedy, gdy na służbie byli przyjaźnie do nas nastawieni żołnierze Armii Czerwonej. Strażnicy sprawdzali nasze torby przy bramie. Pewnego razu niespodziewanie nastąpiła zmiana i nowy strażnik odkrył słodycze w mojej torbie. Pozwolił mi przejść, ale moja przyjaciółka, która pracowała w kuchni, została aresztowana. Nigdy więcej jej nie widziałam”.

Zbezczeszczona, święta przestrzeń

Przed przekształceniem w więzienie, klasztor „Wszystkich Strapionych Radość” w Starobielsku był duchowym centrum miejscowej społeczności prawosławnej. Wielu Ukraińców zostało wręcz zdruzgotanych jego przekształceniem w obóz jeniecki. Jednak pomimo nowej, dramatycznej funkcji, niektórzy wierni nadal go odwiedzali, kurczowo trzymając się jego świętej przeszłości.

Prawda ponad milczeniem

Sowiecka strategia tłumienia i zniekształcania historii okazała się zarówno okrutna, jak i daremna. Historia Starobielska służy jako surowe przypomnienie, że rozliczenie się z historią, także i tą bolesną, jest konieczne dla sprawiedliwości i pojednania.

Alina Zozulia

Zdjęcia: domena publiczna