Winni są naziści, nie NKWD

W 1990 r. agencja TASS potwierdziła, że za zbrodnię katyńską odpowiedzialne było NKWD. A w kwietniu 2010 r. w wywiadzie dla anglojęzycznej telewizji Russia Today ówczesny prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że jest oczywiste, że polscy oficerowie w 1940 roku zostali rozstrzelani z woli ówczesnych przywódców ZSRR, w tym Józefa Stalina. Ale w ostatnich latach Rosjanie zmienili zdanie, powracając do sowieckiej narracji : to „niemieccy faszyści” zabili Polaków.

„Smoleńscy aktywiści” protestują przeciwko „rehabilitacji faszyzmu” przez Polskę

Dowiodły tego smutne wydarzenia z 10 kwietnia 2025 r., kiedy to ambasador RP w Moskwie Krzysztof Krajewski przybył do Smoleńska by uczcić ofiary Katynia, polskich oficerów wymordowanych w 1940 r., a także ofiary katastrofy prezydenckiego Tupolewa w 15 rocznicę tego tragicznego wydarzeń. Polską delegację powitali rosyjscy demonstranci. – Na uroczystościach pojawiła się grupa mniej niż 10 zamaskowanych osób, którym towarzyszyła lokalna dziennikarka rosyjskich mediów. Jest to grupa osób, która stale pojawia się na uroczystościach, w których uczestniczy ambasador Krajewski. Ta grupa została tam dowieziona, jej członkowie mieli ze sobą jakieś plakaty, głoszące mniej więcej to, że Polska jest <sponsorem światowego terroryzmu>, były też okrzyki, że <Katyń to Niemcy>. Próbowali intonować <Katiuszę>. I tak wyglądało to przedstawienie, które się w ostatnich czasach zdarza dość często – mówił rzecznik polskiego MSZ Paweł Wroński.

Strona informacyjna i.ru („Informagienstwo. O cziom goworit Smolensk” – „Agencja informacyjna. O czym mówi Smoleńsk”) wyjaśniała, że „smoleńscy aktywiści” zarzucili ambasadorowi „niszczenie pomników w Polsce, upamiętniających radzieckich wyzwolicieli, poległych w II wojnie światowej w walkach z faszystami”. Natomiast „czołowy działacz miejskiego Komsomołu, członek regionalnego parlamentu młodzieżowego i jednocześnie aktor jednego z lokalnych studiów teatralnych, Gieorgij Matwiejew, próbował wezwać Polaków – dwukrotnie i w ich ojczystym języku – aby <zostawili zmarłych w spokoju>, ale polska ochrona nie pozwoliła mu się do nich zbliżyć”. A ambasador zignorował „pytania korespondentów mediów dotyczące wersji o udziale okupantów nazistowskich w rozstrzelaniu polskich oficerów i żołnierzy pod Smoleńskiem”. Anonimowy rozmówca portalu mówił: „Zabraliby ten pomnik do domu i tam organizowali wiece… Przed czwartkiem powiesili tu wieniec na bramie. Chciałem go zerwać, ale pomyślałem, że na pokładzie [prezydenckiego] samolotu byli też dobrzy ludzie, nie tylko tacy jak ich były rusofobiczny przywódca”.

Nie ma się co dziwić. W 2010 roku (a więc wtedy, gdy Miedwiediew mówił o odpowiedzialności NKWD za zbrodnię), w odpowiedzi na skargę katyńską złożoną przez krewnych ofiar w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, rosyjski rząd stwierdził, że nie ma pewności, czy polskich oficerów w ogóle rozstrzelano. W 2011 r. rosyjski wiceminister sprawiedliwości Georgij Matiuszkin oświadczył podczas rozprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu, że nie ma dowodów, iż polscy oficerowie zostali zamordowani, lecz należy ich traktować jak osoby „zaginione”. Skoro tak, to trudno się dziwić „aktywistom ze Smoleńska”. To nie NKWD jest winne zbrodni, to nie Stalin postanowił wymordować 22 tysiące Polaków. Albo zabili ich „nazistowscy okupanci”, albo po prostu zaginęli. Rozpłynęli się w powietrzu…

To całkowity powrót do sowieckiej narracji. A kto twierdzi inaczej, „rehabilituje nazizm”.

Piotr Kościński