Na przełomie października i listopada 2024 r. Fundacja Joachima Lelewela we współpracy z Wileńskim Klubem Rekonstrukcji Historycznej „Garnizon Nowa Wilejka” zorganizowała konkurs dla młodzieży „Wilno – pamięć o wrześniu 1939”. Poniżej zamieszczamy pracę która zdobyła I miejsce w kategorii prac pisemnych. Autorką jest Emilia Krasowska z Gimnazjum Stefana Batorego w Ławaryszkach.
Przedwojenne Wilno – Góra Trzech Krzyży
Wrzesień 1939 roku to czas, który na zawsze zmienił bieg historii Polski i Litwy. Wspominamy ten okres jako moment próby, gdy nasza ojczyzna stanęła przed agresją dwóch totalitarnych potęg – Niemiec hitlerowskich i Związku Radzieckiego. Wydarzenia te na trwałe wpisały się w pamięć każdego Polaka, a ich echo rozbrzmiewa do dziś w rodzinnych opowieściach, wspomnieniach i historiach przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Moja rodzina również doświadczyła tej tragicznej burzy wojennej, a los mojego pradziadka, Bronisława Bobrowskiego, jest jednym z wielu przykładów odwagi i poświęcenia, które tak charakteryzowały tamten czas.
W tej pracy chciałabym przedstawić losy mojego pradziadka, który we wrześniu 1939 roku musiał podjąć trudną decyzję – pozostawić rodzinę i wyruszyć na wojnę w obronie swojej ojczyzny. Na podstawie opowieści mojego dziadka, Henryka, syna Bronisława, spróbuję odtworzyć wydarzenia tamtego okresu, które na zawsze zmieniły życie mojej rodziny i wpisały się w historię Wileńszczyzny oraz okolic Wilna.
Bronisław Bobrowski urodził się w 1905 roku w Olechnówce, niewielkim zaścianku w powiecie trockim. W tamtych czasach życie w na wsi było trudne, ale pełne tradycji i przywiązania do ziemi. Pradziadek dorastał w dużej rodzinie, wychowywany w duchu miłości do ojczyzny i szacunku do pracy. W dzieciństwie pomagał rodzicom w gospodarstwie, ucząc się trudnej sztuki uprawy ziemi i hodowli zwierząt. Był młodym, ambitnym człowiekiem, który marzył o spokojnym życiu na wsi.
W 1926 roku Bronisław ożenił się z Wincentą Kondratowicz, pochodzącą z pobliskiej wsi Preny. Razem przenieśli się do Medzieliszek w powiecie wileńsko-trockim, gdzie założyli własne gospodarstwo. Było to spokojne miejsce, idealne do wychowywania dzieci. Wkrótce na świat przyszła trójka ich potomków: Józefa, Romualda i najmłodszy, mój dziadek Henryk, urodzony w 1937 roku. Rodzina Bobrowskich prowadziła spokojne, ale pracowite życie, zajmując się rolnictwem i hodowlą zwierząt. W tamtym czasie mieli wszystko, czego potrzebowali – ziemię, zdrowie i miłość.
W latach trzydziestych XX wieku na Wileńszczyźnie życie toczyło się spokojnie, choć powoli zaczynały się pojawiać sygnały nadciągającego zagrożenia. Rosnące napięcia polityczne, informacje o agresywnych działaniach Niemiec, a potem pakt Ribbentrop-Mołotow sprawiały, że wielu Polaków, w tym także Bronisław Bobrowski, z niepokojem obserwowało rozwój sytuacji. Wiadomość o ataku Niemiec na Polskę 1 września 1939 roku wstrząsnęła całą okolicą. Ludzie początkowo byli zszokowani, lecz wierzyli, że polska armia obroni kraj. Nadzieja ta jednak szybko zgasła, gdy 17 września na wschodnie tereny Rzeczypospolitej wkroczyły wojska sowieckie. Dla wielu mieszkańców Wileńszczyzny było to jak cios w plecy – napaść z dwóch stron pozostawiła Polskę bez szans na obronę. W jednej chwili spokojne życie zamieniło się w chaos, a przyszłość rodziny Bobrowskich stanęła pod znakiem zapytania.
Mój pradziadek, Bronisław Bobrowski, miał wtedy 34 lata. Decyzja o tym, by wziąć udział w wojnie, nie była łatwa. Jego żona Wincenta błagała go, by został w domu, by nie opuszczał jej z małymi dziećmi. Jednak Bronisław czuł, że jego obowiązkiem jest walka o ojczyznę. Był patriotą, który zawsze powtarzał, że Polak musi bronić swojej ziemi, niezależnie od konsekwencji. Podjął decyzję, która zmieniła los naszej rodziny.
Wybrał obowiązek wobec ojczyzny, zamiast szczęścia osobistego poszedł na wojnę. Został mianowany dowódcą oddziału złożonego z 28 młodych żołnierzy. Wyruszył w kierunku Lwowa, gdzie sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Miasto zostało okrążone zarówno przez Niemców, jak i Sowietów, a walki trwały bez przerwy.
Dziadek opowiadał mi, że zanim Bronisław został wysłany do Lwowa, jego żona Wincenta kilka razy podróżowała do miejsca, gdzie stacjonował jego oddział. Mimo, że droga była długa i trudna, nie zrażała się i jechała, aby przynajmniej na chwilę spotkać męża, przekazać mu jedzenie i czystą odzież oraz usłyszeć kilka słów pocieszenia. Te krótkie wizyty były pełne emocji — z jednej strony cieszyła się, że może zobaczyć męża, z drugiej czuła, że każde spotkanie może być ostatnim.
We Lwowie Bronisław wykazał się niezwykłą odwagą. Dowodził swoim oddziałem z determinacją. Dziadek Henryk do dziś wspomina, że jako mały chłopiec słuchał listów, które przysyłał jego tata, Bronisław, z frontu. Dziadek nie umiał jeszcze czytać, więc listy zawsze odczytywały mu starsze siostry, Józefa i Romualda, albo sama mama, Wincenta. W listach Bronisław pisał o trudnych warunkach, o tęsknocie za rodziną, ale starał się zawsze dodawać otuchy, obiecując, że wróci do domu. Dla małego Henryka każde takie wspólne czytanie było niezwykle cenne — czuł bliskość ojca, nawet gdy ten był daleko.
Jednak z czasem listy od Bronisława przestały nadchodzić. Początkowo mama, Wincenta, próbowała tłumaczyć sobie, że to przez trudne warunki wojenne, że poczta nie działa regularnie, a żołnierze ciągle zmieniają miejsce stacjonowania. Nadal z nadzieją wyczekiwała każdego dnia, wychodząc na drogę i spoglądając w kierunku, z którego mógłby nadejść kolejny list od Bronisława. Starsze siostry również starały się pocieszać małego Henryka, powtarzając, że tata na pewno wróci, tylko trzeba jeszcze trochę poczekać.Jednak mijające tygodnie zamieniały się w miesiące, a wiadomości od Bronisława wciąż nie było. Z każdym dniem nadzieja słabła, a serce Wincenty przepełniał coraz większy niepokój. Mimo to przez długi czas nie traciła wiary – wierzyła, że jej mąż wróci do domu, że znowu będą razem. Ale biegł czas, a wraz z nim stopniowo gasła ta nadzieja, ustępując miejsca smutkowi i bolesnej świadomości, że Bronisław już nigdy nie powróci.
Niestety, to właśnie we Lwowie Bronisław został pojmany przez Armię Czerwoną i zaginął bez wieści. Żadne dalsze informacje o jego losie nie dotarły do rodziny. Mama, Wincenta, próbowała wszystkiego, by dowiedzieć się, co się z nim stało-prosiła o pomoc znajomych, pytała tych, którzy wrócili z frontu. Jednak odpowiedź nigdy nie nadeszła. Bronisław Bobrowski przepadł bez śladu, a jego los pozostaje nieznany do dziś.
Po zniknięciu Bronisława życie jego rodziny się zmieniło. Wincenta musiała samodzielnie prowadzić gospodarstwo i opiekować się trójką dzieci. Z dnia na dzień została bez wsparcia męża, ale mimo wszystko nigdy się nie poddała. Dziadek Henryk wychowywał się bez ojca, ale z wielką siłą, którą dawała mu pamięć o Bronisławie. – To on nauczył mnie, co znaczy odwaga i poświęcenie – ciągle powtarza.
Dzisiejsze Ławaryszki
Choć Bronisław zaginął bez wieści, jego pamięć pozostała żywa w naszej rodzinie. To właśnie dzięki opowieściom dziadka wiem, jak wielką cenę zapłaciła nasza rodzina za wolność Polski. Życie mojego pradziadka jest dla mnie nie tylko opowieścią o odwadze, ale także przypomnieniem, jak ważne jest pielęgnowanie pamięci o naszych przodkach. Bronisław Bobrowski, mój pradziadek, był jednym z tysięcy, którzy zaginęli w mrokach wojny, ale jego historia żyje w naszych sercach. Gdy dziadek wspomina ojca, w jego oczach widzę dumę. Dzięki niemu wiem, co znaczy być wiernym swoim wartościom, nawet gdy cena jest najwyższa.
Historia mojego pradziadka, Bronisława Bobrowskiego, to opowieść o człowieku, który w obliczu największego zagrożenia wybrał walkę o wolność swojego kraju, choć oznaczało to porzucenie rodziny i pozostawienie ich na łasce losu. Dla mnie jest to dowód na to, że w chwilach najtrudniejszych człowiek może wykazać się niezwykłą odwagą i siłą, która przetrwa przez pokolenia. Dzięki dziadkowi rozumiem, co znaczy być Polakiem i dlaczego musimy pamiętać o tych, którzy oddali życie za naszą wolność.
Zdjęcia: Wikipedia i domena publiczna
Konkurs został zrealizowany w ramach projektu PAMIĘTAĆ O HISTORII. WILNO W ROCZNICĘ 11 LISTOPADA 1918, finansowanego przez MSZ RP w wyniku konkursu „Polska i Polacy za granicą 2024 – regranting” (w ramach regrantingu przeprowadzonego przez Fundację Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego).