Jedną z ważnych postaci pierwszych dni września 1939 r. w Grodnie był pułkownik Bohdan Hulewicz. Choć przygotowywał miasto do walki, nie dane mu było go bronić – rozkazy naczelnego dowództwa skierowały go na południowy wschód Polski, a po sowieckiej agresji przekroczył granicę rumuńską. Do końca wojny przetrzymywany był w obozach – najpierw jako internowany, a potem jako jeniec.
Młode lata
Bohdan Józef Florian Hulewicz h. Nowina przyszedł na świat 20 czerwca 1888 r. we wsi Kościanki w Wielkopolsce, w zaborze pruskim. Pochodził z rodziny ziemiańskiej, a jednym z jego przodków był poseł na Sejm Czteroletni i targowiczanin Jan Suchorzewski. Spośród licznego rodzeństwa Hulewicza warto wymienić dwóch braci, Jerzego i Witolda, którzy byli pisarzami. W swoich wspomnieniach Bohdan wspominał, że ojciec celowo nadał swoim synom imiona słowiańskie nie mające odpowiednika w języku niemieckim.
Już w czasach szkolnych uwydatniły się jego silne uczucia patriotyczne, gdyż jako młody chłopak działał w następujących organizacjach: Towarzystwie Tomasza Zana, które było organizacją niepodległościową na terenie Wielkopolski, a potem także całego zaboru pruskiego, sprzeciwiającą się m.in. germanizacji i represjonowaniu polskiej kultury, oraz Związku Młodzieży Polskiej „Zet”. W 1912 r. zameldował się do komisji poborowej, a już we wrześniu następnego roku pełnił służbę wojskową w Kilonii, w I Batalionie Piechoty Morskiej cesarskiej marynarki.
Wielka Wojna oraz okres międzywojnia
Po wybuchu I wojny światowej Hulewicz został wcielony do wojska niemieckiego, a następnie wysłany na front zachodni. Warto wspomnieć, że kilka miesięcy wcześniej, w maju, zaręczył się z Jadwigą Karwat h. Murdelio, jednak bardziej niż życie osobiste absorbowała go wówczas sprawa polska. Na froncie był naocznym świadkiem zbombardowania Leuven i został ranny w Antwerpii, dzięki czemu otrzymał urlop i wziął ślub w 1915 r. W swoich wspomnieniach Hulewicz odmalował wyrazisty obraz warunków frontowych:
Najprzykrzejszą stroną walki we Flandrii był podmokły, bagnisty teren. Wystarczyło wykopać półmetrowy dół, by natrafić już na wodę podskórną. Okopy to były nadbudówki wykładane workami ziemi, piasku, umacniane, podstemplowane drewnianymi palami, kopalniakami. Tego rodzaju misterne urządzenia nie dawały oczywiście żadnej ochrony przed ogniem artylerii.
W listopadzie 1918 r. zdezerterował i na początku listopada przybył do Poznania, a następnie udał się do Warszawy, która w porównaniu do „zaściankowego” Poznania wydawała mu się „Paryżem północy”.
Hulewicz zapisał się na kartach historii przede wszystkim dzięki jego czynnemu zaangażowaniu w powstanie wielkopolskie, wspomnienia z tego okresu szczegółowo zrelacjonował w książce „Wielkie wczoraj w małym kręgu”. Współorganizował wówczas Sekcję Wojskową Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej i pomagał skoordynować organizację oddziałów powstańczych. W momencie wybuchu powstania znajdował się w Niemczech, odnotował później z satysfakcją, że:
Władze zaborcze zostały przytłoczone biegiem wypadków. Agresorzy, okupanci, uzurpatorzy zepchnięci zostali do roli defensywnej.
Bohdan Hulewicz w powstańczym mundurze
Całe powstanie skonkludował następującymi słowy: „Determinacja połączono z rozwagą dała nam zwycięstwo”.
Później przez całe dwudziestolecie międzywojenne służył w Wojsku Polskim, w 1929 r. doczekał się awansu na pułkownika dyplomowanego. Wreszcie, już w latach trzydziestych, znalazł się w Grodnie, gdzie był pomocnikiem dowódcy Okręgu Korpusu nr III, gen. Józefa Olszyna-Wilczyńskiego, którego sylwetkę i tragiczne wrześniowe losy przybliżaliśmy już wcześniej na naszym portalu.
Po wrześniu 1939 r.
Jeszcze przed wybuchem wojny Bohdan Hulewicz został dowódcą Obozu Warownego „Grodno”. Z rezerwistów zamierzał sformować jednostkę bojową, gotową do obrony miasta. Wysłanie grodzieńskich oddziałów na zachód pokrzyżowało te plany. Mimo to, płk Hulewicz organizował obronę. W mieście wykopano rowy przeciwlotnicze, przygotowano też zapasy butelek z płynem zapalającym (później wykorzystanych do walki z sowieckimi czołgami).
OW „Grodno” został wcielony do Grupy Operacyjnej „Grodno” pod dowództwem gen. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego – grupa miała bronić północnowschodniej części granicy z Niemcami. Jednak wkrótce naczelny wódz marszałek Edward Śmigły-Rydz polecił grodzieńskim oddziałom wycofanie się w rejon Lwowa. Od 11 września były wycofywane z dotychczasowych pozycji i odjeżdżały one pociągami w kierunku południowym, a GO „Grodno” przestała istnieć.
Hulewicz wyjechał z gen. Olszyną-Wilczyńskim do Pińska, na spotkanie z gen. Franciszkiem Kleebergiem. Jak sam pisał we wspomnieniach, choć Olszyna zgodnie z rozkazem Śmigłego miał się Kleebergowi podporządkować, to jednak ten ostatni był tym zdziwiony i nie dał im żadnego przydziału. Zezwolił natomiast Hulewiczowi na wyjazd na południe. Pułkownik szczegółowo odnotował kolejne elementy swojej podróży, której celem najpierw było dotarcie do oddziałów grodzieńskich, a potem, po 17 września, uniknięcie sowieckiej niewoli: począwszy od Łunińca, przez Równe, Dubno, Brody, Krasne, aż po Stanisławów i Kuty. Właśnie w Kutach przekroczył granicę rumuńską.
przekroczeniu granicy został internowany, najpierw w mieście Călimănești w południowej Rumunii (gdzie przebywali w lokalnych pensjonatach i hotelach), a potem w Târgoviște (warto odnotować, że nieco ponad pół wieku później to właśnie w tej miejscowości odbył się proces i egzekucja Nicolae Ceaușescu, prezydenta i dyktatora komunistycznej Rumunii, a także jego żony Eleny). Przez pewien czas sprawował w tym ostatnim miejscu funkcję komendanta obozu oraz pozostałych internowanych wojskowych na terenie Rumunii („pracowaliśmy wszyscy honorowo, bez żadnej zapłaty”, wspominał Hulewicz). Nawiasem mówiąc, więźniem tego obozu jenieckiego w okresie II wojny światowej był również generał Stanisław Kopański, jednak udało mu się stamtąd uciec.
W lutym 1941 r. władze rumuńskie złamały obowiązujące konwencje międzynarodowe i zarówno Hulewicz, jak i towarzyszący mu Pietrzyk zostali wydani Niemcom. W konsekwencji zostali przeniesieni do Dorsten, a następnie do Dössel. Wreszcie został ewakuowany do Paryża, gdzie przebywał w szpitalu, lecząc zdrowotne konsekwencje internowania, m.in. szkorbut.
Oflag VIB w Dössel
Hulewiczowi udało się przeżyć wojnę, zmarł dopiero w 1968 r. Należy zapamiętać go nie tylko jako żołnierza, ale również jako pisarza i poetę. Spisał on swoje wspomnienia, które zostały wydane pośmiertnie pt. „Wielkie wczoraj w małym kręgu” (1973 r.) oraz „Wspomnienia ze służby w Biurze Personalnym MSWojsk. w latach 1929–1933” (1981 r.). Oprócz tej niezwykle cennej literackiej spuścizny Bohdan Hulewicz doczekał się patronatu szkół: obecna Publiczna Szkoła Podstawowa w Wólce im. Henryka Sienkiewicza nosiła swego czasu jego imię.
Wielkie jego przywiązanie do kraju doskonale odzwierciedlają słowa zamykające „Wielkie wczoraj w małym kręgu”:
Umierać będę z żywą wiarą w naród, w jego nieprzemijające wartości, wiarą w naszą wspaniałą młodzież. Ut felix sit et faustum [łac. „oby było to szczęśliwe i pomyślne”].
Weronika Hanna Kulczewska
Zdjęcia: domena publiczna