Sowiecki wywiad na „granicy cywilizacji”

Dokumenty polskich agencji wywiadowczych z lat 1920–1930, przechowywane w polskich archiwach dowodzą, że w okresie przedwojennym na terytorium dzisiejszej zachodniej Białorusi działał wywiad radziecki i sabotażyści. Stworzyli sieć szpiegowską, rekrutowali agentów i informatorów oraz gromadzili informacje wywiadowcze. W ten sposób przygotowano grunt pod stworzenie „sytuacji rewolucyjnej” w północno-wschodnich województwach II Rzeczypospolitej.

Po zawarciu traktatu pokojowego w Rydze Kreml zorganizował tzw. „aktywny wywiad” na terytorium polskich województw północno-wschodnich, który polegał na przerzucaniu dobrze uzbrojonych oddziałów pod dowództwem oficerów Armii Czerwonej w celu organizowania ataków na polskie garnizony wojskowe i posterunki policji, a także niszczenia „przedstawicieli wrogich klas ”. Najgłośniejszą akcją bolszewickich sabotażystów był atak na przygraniczne miasto Stołpce w sierpniu 1924 r., kiedy to „partyzanci” zniszczyli posterunek policji, przejęli więzienie i uwolnili kilku przywódców KPZB (Komunistyczna Partia Zachodniej Białorusi – red.). Akcją dowodził oficer Armii Czerwonej Stanisław Waupszasow.

Sowieccy pogranicznicy

Wyzwanie zostało rzucone. Polskie władze musiały zareagować na intensyfikację działań bolszewickich partyzantów we wschodnich województwach. W sierpniu 1924 r. Rada Ministrów RP pod przewodnictwem prezydenta Stanisława Wojciechowskiego zdecydowała o utworzeniu nowej struktury ochrony wschodniej granicy. 12 września polskie Ministerstwo Spraw Wojskowych wydało rozkaz utworzenia Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP), który w istocie rzeczy był się jednostką sił specjalnych. Warszawa doskonale zdawała sobie sprawę, że w białoruskich lasach ukrywali się nie zbuntowani chłopi, ale wyszkoleni sabotażyści wywiadu wojskowego, doskonale znający taktykę wojny partyzanckiej. 1 listopada 1924 r. KOP rozpoczął ochronę odcinka granicy polsko-radzieckiej na terytorium województw wileńskiego i nowogródzkiego, a od kwietnia 1925 r. objął też województwo poleskie.

Żołnerz KOP

Nowa taktyka

Moskwa była zmuszona ograniczyć „aktywny wywiad” i przejść do przerzucania na terytorium Polski agentów, których celem było zbieranie informacji wywiadowczych. W lipcu 1932 r. Moskwa i Warszawa podpisały pakt o nieagresji, który przyczynił się do ocieplenia stosunków między oboma krajami. Jednak Kreml wciąż pamiętał o „zniewadze” 1920 r., kiedy to Polacy nie wpuścili bolszewików do Europy. Jednocześnie Kreml, jak ognia, bał się zbliżenia między Polską a Niemcami. W styczniu 1934 r. II Rzeczpospolita zawarła pakt o nieagresji z III Rzeszą, co bardzo zaniepokoiło Stalina i jego współpracowników. W lutym 1930 r. raport operacyjny wywiadu Dowództwa Okręgu Korpusu nr. III z Grodna trafił do szefostwa II oddziału Sztabu Głównego Wojska Polskiego. W dokumencie zauważono w szczególności: „Korytarz w Mińsku jest głównym przejściem granicznym dla wysłanników i sowieckich agentów wywiadu. W tej sekcji kluczową rolę odgrywa miasto Krajsk, w którym znajduje się specjalny agent mińskiego GPU Pinkus. Ważnym miejscem na terytorium Polski jest Dolginowo. Do spotkań ‘ważnych osób’ z Sowietów przeznaczony jest ‘hotel’, a dla zwykłych bolszewickich agentów, znajdująca się w pobliżu rynku restauracja. Jej właścicielem jest były oficer carski. Z Dołginowa ci, którzy mają ‘dobre’ dokumenty, są wysyłani do miasta Kościanowicze, a stamtąd na dworzec kolejowy w Krzywiczach, gdzie wsiadają do pociągu i jadą do Mołodeczna, skąd są wysyłani do różnych części kraju. Ci, którzy nie mają niezbędnych dokumentów, są wysyłani do wioski Glebenka, gdzie czekają na odbiór dokumentów przez kilka dni”- stwierdzał dokument. W raporcie podkreślono także, że w Wilejce istniała ośrodek tajnej organizacji KPZB, który przygotowuje polskie dokumenty dla nielegalnych imigrantów. Sowieccy agenci z Mińska byli również wysyłani do Mołodeczna, gdzie zbierali informacje o polskich garnizonach wojskowych w mieście i na granicy z Białoruską SSR.

Drugi „korytarz”, według polskich agencji wywiadowczych, przez który agenci sowieccy „szli” na terytorium II Rzeczypospolitej, znajdował się w pobliżu Zasławia. Tu bolszewiccy sabotażyści przekraczali granicę i udali się do Olechnowicz. Lokalny ośrodek wywiadowczy znajdował się w restauracji w mieście Lebiediew. W majątku Leszno przyjmował ich Foma Sakowicz. Przerzut polskich komunistów z Polski do Białoruskiej SSR odbywał się przez „okno” na granicy. „Przejście z Polski do ZSRR w kierunku Mińska wygląda następująco. Agent jedzie przez Molodeczno do Wilejki, skąd ‘eskorta’ radzieckich pograniczników zabiera go i wysyła agenta na granicę w pobliżu Dołginowa ”- czytamy w dokumencie. Dowódcy polskiego wywiadu w Warszawie zalecili swoim kolegom, by jak najszybciej, przejęli kontrolę nad bolszewickimi „melinami” i zlikwidowali „okna” granicy z Białoruską SSR.

Nie tylko NKGB

W latach 30. XX w. przeciw Polsce działał Główny Zarząd Bezpieczeństwa Państwa Główna (GUGB) i zarząd wywiadu Armii Czerwonej (Razwiedupr). Bezpośrednio na granicy w pracę wywiadowczą zaangażowani byli radzieccy funkcjonariusze straży granicznej. „Zielone czapki” (pogranicznicy nosili czapki w kolorze ciemnozielonym, gdy funkcjonariusze GPU i potem NKWD w niebieskim – przyp. red.) miały badać strefę nadgraniczną z dwóch stron (do 50 km w głąb lądu sąsiedniego państwa), utrzymywać „korytarze” na granicy, angażować się w kontrwywiad i rekrutować agentów w strefie nadgranicznej. W tym drugim przypadku angażowano zwłaszcza tych, którzy umieli używać broni, materiałów wybuchowych, dobrze „czytali” mapy. Świadczy to o tym, że bolszewicy szkolili agentów nie tylko do zbierania informacji wywiadowczych, ale także do sabotażu i działań terrorystycznych na terytorium sąsiedniego państwa. Jeśli mówimy o „Razwieduprze” (od 1936 r. IV oddziale wywiadu Sztabu Generalnego Armii Czerwonej), to jego agenci powinni byli zebrać informacje o rozmieszczeniu garnizonów wojskowych i lokalizacji przedsiębiorstw przemysłowych na terytorium sąsiedniego państwa. W przypadku Białoruskiej SSR wywiad wojskowy na terytorium II Rzeczypospolitej prowadzony był przez IV oddział sztabu Białoruskiego Okręgu Wojskowego Armii Czerwonej w Mińsku. Na granicy sowiecko-polskiej działania wywiadu były koordynowane przez przedstawicieli oddziału wywiadu w punktach granicznych Niegoriełoje, w Połocku (18. oddział pograniczny), w Krajsku (14. oddział pograniczny), na stacji kolejowej Radoszkowicze (15. oddział pograniczny z Zasławia), w Dzierżyńsku (16 oddział pograniczny), Tymkowiczach (17 oddział pograniczny) i Żytkowiczach (18 oddział pograniczny).

„Legenda” dla szpiega

W stolicy Białoruskiej SSR szpiedzy uczyli się tworzyć 3-5-osobowe grupy sabotażowe, uczestniczyli w sabotażu w warunkach wojennych, studiowali podstawy konspiracji, topografię wojskową, geografię kraju, w którym zamierzali działać, a także strukturę armii i policji „państwa kapitalistycznego”, przeciwko którym musieli walczyć. Istotne było opracowanie „legendy” na wypadek złapania. Sabotażyści z Mińska, aresztowani przez KOP, podczas przesłuchań mówili zazwyczaj, że są „sierotami” (ich rodzice zmarli lub zaginęli w czasie pierwszej wojny światowej), a także, że nie są zdolni do służby wojskowej z powodów zdrowotnych.

Każdy sowiecki oficer wywiadu otrzymał pseudonim, który został wybrany na podstawie jego charakteru lub typu osobowości. Z dokumentów KOP wynika, że wśród aresztowanych sowieckich szpiegów byli na przykład agenci „Chytry”, „Skromny”, „Zręczny”. Po przeniesieniu do Polski agent z Mińska miał zrekrutować jeszcze pięć osób spośród okolicznych mieszkańców. Ci z kolei „szukali” swojej „piątki”.

Fragment przedwojennej mapy – widać Mińsk, Zasław i Mołodeczno

Sabotażyści musieli sami szukać broni lub zwrócić się do sowieckich funkcjonariuszy straży granicznej, którzy mieli odpowiednie instrukcje w tej sprawie. Zasadniczo, „zielone czapki” koordynowały działania takich agentów, dawały im hasła do przekraczania granicy, a także przekazywali ich kurierom, znającym „okna” na granicy. Ciekawe, że w 1937 roku jako pośrednicy między mieszkańcami a sowiecką strażą graniczną zaczęły być wykorzystywane… dzieci w wieku 9-14 lat. Oczywiście, było to spowodowane falą stalinowskich represji, obejmujących między innymi strefę nadgraniczną. W przypadku zatrzymania na granicy przez sowieckich funkcjonariuszy straży granicznej, agent, po przybyciu na placówkę, musiał podać nazwisko nadzorującego go oficera, numer telefonu przełożonego w Mińsku lub własne hasło i „znak wywoławczy”. Po weryfikacji, zwiadowca otrzymał mundur wojskowy i przewożono go do stolicy radzieckiej Białorusi. Kontakty pograniczników z agentami były zabronione. Tak więc w 1934 r. kilku pograniczników 15. oddziału pogranicznego z Zasławia przeniesiono w inne miejsce tylko dlatego, że podczas przerwy na papierosa rozmawiali z wywiadowcą, który przybył z posiołka Krasnoje.

W przeddzień wielkich prób

Aktywność sowieckich szpiegów na terytorium północno-wschodnich województw II Rzeczypospolitej szczególnie nasiliła się pod koniec lat 30. XX wieku. Nic dziwnego: Europa zmierzała ku dramatycznemu konfliktowi zbrojnemu. W okresie międzywojennym to Polska była uważana za najbardziej prawdopodobnego przeciwnika Związku Radzieckiego w przyszłej wojnie. W tej sytuacji Kreml potrzebował dokładnego wywiadu na temat stanu polskiej armii. 1 października 1938 r. w Wołożynie polska policja zatrzymała polskiego obywatela Włodzimierza Czajewskiego, który był zameldowany we wsi Myślewicze w powiecie molodeczneńskim. Podczas przeszukania podczas aresztowania odkryto radziecki kompas wojskowy, 1401 złotych polskich i 65 groszy, dwa listy w języku rosyjskim, kilka zdjęć, polski dowód osobisty i książeczkę wojskową. Podczas przesłuchania, które odbyło się w biurze 4 placówki wywiadowczej KOP w Mołodecznie, mężczyzna przyznał, że jest sowieckim szpiegiem o nazwisku Jurij Makarewicz, obywatelem ZSRR, zamieszkałym w Mińsku.

 

Dowód osobisty i książeczka wojskowa Makarewicza

Okazało się, że agent urodził się w Warszawie, a następnie przeprowadził się z rodzicami do Połtawy. W 1931 r. przyszły szpieg trafił do Instytutu Rolniczego w Rostowie nad Donem, gdzie uzyskał dyplom inżyniera mechanika. Następnie Jurij przeprowadził się do Homla, gdzie pracował w Homsielmaszu. 8 października 1937 r. Makarewicz został wezwany do wojenkomatu (komenda uzupełnień – przyp. red.) w Homlu, gdzie zaproponowano mu, aby został wywiadowcą w Polsce. Inżynier zgodził się, podpisał „zobowiązanie do współpracy” i otrzymał pseudonim „Małysz” („Dziecko”). W lutym 1938 r. z inżynierem spotkał się mężczyzna w mundurze radzieckiego pilota wojskowego i wysłał go na kursy języka polskiego. Ponadto Makarewicz otrzymał rozkaz przybycia do Mińska 14 stycznia 1938 r., gdzie został zakwaterowany w II Hotelu Radzieckim przy ul. Komsomolskiej. Tam zaś spotkał się z nim oficer w mundurze majora Armii Czerwonej, który wydał mu instrukcje i zaświadczenie dla kierownictwa Homsielmaszu, że został wysłany na specjalne kursy. Nawiasem mówiąc, podczas rozmowy z agentem, wojskowy był szczególnie zainteresowane tym, jak osoba urodzona w Warszawie trafiła do białoruskiego Homla.

Szkoła sabotażu… w Domu Rządu

W Mińsku agent „Małysz” został zamieszkał u swego brata, który mieszkał przy ulicy Krasnoarmiejskiej 48. 11 lutego 1938 r. Makarewicz otrzymał rozkaz udania się na ulicę Sowiecką w Domu Rządu (biał. Dom Urjada – tak w dalszym ciągu nazywa się siedziba białoruskiego rządu – przyp. red.) i znalezienie tam pokoju numer 543 na piątym piętrze. To w tym pomieszczeniu wywiad radziecki szkolił agentów do pracy na terytorium II Rzeczypospolitej. Makarewicz otrzymał przepustkę do wejścia do głównego budynku rządu Białorusi Radzieckiej (wydany na papierze firmowym Rady Komisarzy Ludowych BSRR) i od tego momentu rozpoczął się jego półroczne szkolenie wywiadowcze. Wśród przedmiotów, których uczyli dywersanci, były język polski i historia Polski, działalność polskiego wywiadu i kontrwywiadu, toponimia, szczegóły obiegu dokumentów na terytorium II Rzeczypospolitej, praktyczne umiejętności fotografowania obiektów (agent posługiwał się aparatem Kodak), historia partii komunistycznej. Szczególną uwagę zwrócono na orientację na miejscu: podczas ćwiczeń praktycznych agent, posługując się kompasem, musiał w ciągu dnia przejść przez las w kierunku Orszy, a nocą w kierunku Słucka. Równolegle Makarewicz czytał świeże polskie gazety. Dostarczono mu egzemplarze „Kuriera Wileńskiego” oraz innych polskich gazet i czasopism. Zwiadowca z entuzjazmem przeczytał „Ogień i miecz” Henryka Sienkiewicza oraz „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza. Później zaczęto indywidualnie pracować z „Małyszem”: uczono go legendy, na podstawie której którą miał działać na terytorium Polski. Według niej mężczyzna był „robotnikiem, który z powodu ubóstwa rodziców zmuszony był szukać pracy w wioskach i miasteczkach”. Podczas pobytu na terytorium II Rzeczpospolita Makarewicz miał „studiować” obszar Wielkich i Małych Baksztów (gdzie znajdowały się oddziały KOP), dworzec kolejowy Bogdanowo, miasto Wiszniewo. W ciągu miesiąca agent „Małysz” otrzymał 600 rubli. W maju 1938 r. Makarewicz, w towarzystwie „odpowiedzialnych towarzyszy”, przybył samochodem na polsko-sowiecką granicę w regionie Zasławia, gdzie został wprowadzony w najważniejsze kwestie, m.in. na temat działalności KOP, życiu na granicy i „korytarza” . Nawiasem mówiąc, agent „zapoznał się” z granicą w obszarze słupa granicznego nr 603.

Polski znak strefy nadgranicznej koło Zasławia

Koniec szpiega

22 września 1938 r. Makarewicz otrzymał rozkaz stawienia się wieczorem na Cmentarzu Kalwaryjskim w Mińsku. Tam czekał na niego samochód, który zawiózł go do radzieckiego przejścia punktu kontroli granicznej „Radoszkowicze” w pobliżu Zasławia. Kilka godzin później „Małysz” przekroczył granicę polsko-sowiecką w rejonie słupa granicznego 603. Następnie agent dotarł do Wołożyna, gdzie wpadł w ręce polskiej policji.

Polscy oficerowie kontrwywiadu zaczęli studiować listy, które miał przy sobie bolszewicki agent. Okazało się, że jeden z nich skierowany był do pracownika gimnazjum w Pińsku, Nadieżdy Nielubowicz-Tukalskiej. Był to wdowa, właścicielka majątku Ninkowicze, którego wartość wyniosła 397 tysięcy złotych. Kobieta miała także znaczną ilość pieniędzy w banku. Drugi list skierowany był do równie zamożnej mieszkanki Wilna Olgi Trockiej. Zadanie „Małysza” obejmowało rekrutację obu kobiet dla wykorzystania ich do uzyskania danych o polskich garnizonach wojskowych w Pińsku i Wilnie. Matka Nadieżdy Nielubowicz i siostra Olgi Trockiej mieszkały w BSSR i pozostawały pod nadzorem NKWD. Zadaniem agenta było sfinansowanie usług obu kobiet. Ponadto Nadieżda Nielubowicz-Tukalska miała spotkać się z kurierem z „radzieckiej tsrony” i użyć hasła: „Pozdrowienia od Betty” – „Dziękuję, jak tam dzieci?”. Makarewicz miał również zbierać dane wywiadowcze na temat rozmieszczenia polskich jednostek wojskowych w województwach północno-zachodnich (agentowi zalecono zwrócenie uwagi na liczbę żołnierzy i oficerów w polskich mundurach). Do BSSR „Małysz” miał wrócić 20 października 1938 r.

Za działalność szpiegowską w Polsce Jurij Makarewicz został skazany przez polski sąd. Co się stało z nim później, nie wiemy. Być może po 17 września 1939 r. wyszedł na wolność. Ujawnienie Makarewicza przez kontrwywiad KOP mogło narazić szpiega z Mińska na późniejsze represje sowieckie. W latach trzydziestych XX wieku na terenie północno-wschodnich województw polskich było wielu takich Makarewiczów. Większość tych ludzi stała się zakładnikami istniejącej sytuacji i odgrywali rolę skutecznej broni w rękach bolszewików.

Ihor Melnikau, dr nauk historycznych

Zdjęcia: z archiwum Ihara Melnikaua, domena publiczna (mapa)