Wrzesień 1939 r. Polskie „Łosie” w niebie Białoruskiej SSR

Ihar Melnikau

Tragedia września 1939 roku nadal ukrywa wiele nieodkrytych faktów i wydarzeń. Jedną z tych „białych plam” jest historia zdobycia przez Sowietów dwóch polskich bombowców PZL 37 Łoś na terenie Białorusi radzieckiej koło Mozyrza. Ta historia z 13 września 1939 roku zasługuje na szczególną uwagę.

PZL-37A_Los Najlepszy polski samolot -„Łoś”. Fot. Internet

W ciągu dwudziestu lat międzywojennych polskie łotnictwo zrobiło duże postępy. Do wybuchu drugiej wojny światowej, dowództwu Wojska Polskiego udało się wyposażyć swoje siły powietrzne w nowoczesne na ten okres czasu myśliwce PZL P.7 i PZL P.11, jak również bombowce PZL 23 Karaś. Według charakterystyk technicznych te samoloty nie były gorsze od samolotów krajów sąsiednich (w tym ZSRR i Niemiec). W sowieckim „Przewodniku do sił powietrznych”, który został wydany w Moskwie przez państwowe wydawnictwo wojskowe w 1935 r., podkreślono, że „polski przemysł produkował wspaniałe myśliwce konstrukcji krajowej i inne typy samolotów”. Jednak początkowy okres wojny z III Rzeszą pokaże, że w Wojsku Polskim było za mało nowoczesnych myśliwców i bombowców, co wywarło negatywny wpływ na skuteczne prowadzenia powietrznej wojny obronnej.

Prawdziwą perłą polskiego przedwojennego przemysłu lotniczego był najnowszy bombowiec PZL 37 Łoś. Jak zaznaczają historycy lotnictwa, „Łoś”, należał do rodziny bombowców nowej fali. Główną cechą tych samolotów – pod względem taktycznym – była prędkość lotu, istotnie większa niż w przeszłości. Na pokazach lotniczych w Belgradzie i Paryżu maszyna ta okazała się wielkim sukcesem, zaskakując specjalistów wojskowych z różnych krajów przede wszystkim prędkością (445 km/h) i obciążeniem bombowym (do 2,5 ton).

Wkrótce z innych krajów „poleciały” do Warszawy propozycje w sprawie zakupu nowego bombowca. Wiosną 1939 roku Jugosławia podpisała kontrakt na dostawę 10 samolotów tego typu. Bułgaria chciała kupić 15 „Łosi”. Ponadto Bułgarzy wysłali swoich pilotów wojskowych na szkolenie do Polski. Istniały plany sprzedaży bombowców do Turcji i Rumunii, natomiast produkcję licencjonowaną chciały podjąć: Belgia, Dania, Estonia i Finlandia.

Po inwazji Niemiec na Polskę PZL 37 Łoś planowano wykorzystać do masowego bombardowania Królewca. Jednak pomysł ten został odrzucony. Pierwszą misją bojową dla PZL 37 był atak wojsk niemieckich koło Łodzi. Według historyków polskich, w ciągu dwóch tygodni kampanii wrześniowej polskie bombowce „Łoś” przeprowadziły 100 lotów bojowych. Jednak front poruszał się zbyt szybko. W takich okolicznościach użycie lotnictwa bombowego było nieskuteczne, a nawet niebezpieczne. Polskie samoloty mogły zbombardować pozycję swojej piechoty.

Od 1 września 1939 roku, czyli od samego początku drugiej wojny światowej, Związek Radziecki uważnie obserwował, co się dzieje w „pańskiej” Polsce. Stalin przygotowywał się do „rzutu na Zachód” i czekał na odpowiedni moment. Na granicy polsko-sowieckiej wzmocniono patrole straży granicznej NKWD ZSRR i lotnictwa wojskowego.

Pod koniec drugiego tygodnia wojny na terenie Polski Sztab Białoruskiego Specjalnego Okręgu Wojskowego coraz częściej wysyłał telegramy do Moskwy w sprawie naruszenia radzieckiej przestrzeni powietrznej przez polskie samoloty wojskowe. 12 września 1939 r., w okolicach Szepietówki na Ukrainie, na stronę radziecką przeleciał polski trzysilnikowy samolot (zapewne Fokker F.VII, dawniej bombowy, a w 1939 r. używany jako transportowy – przyp. red.). Radzieckie siły powietrzne nie dały rady go zatrzymać, a polska maszyna wróciła do Polski. 15 września 1939 r. TASS (Agencja Telegraficzna Związku Radzieckiego) powiadomiła, że dwa dni wcześniej polskie bombowce naruszyły radziecką przestrzeń powietrzną koło Krywina i Jampola (teren Ukrainy). Jeden z nich został otoczony przez radzieckie samoloty i zmuszony do lądowania, a polscy piloci: podchorąży Henryk Udyk, kapral-pilot Józef Bidik i pilot Stanisław Hońdo – aresztowani.

13 września 1939 r. podobne wydarzenia miały miejsce i na terenie ZSRR. W zaświadczeniu pułkownika Pentiukowa, naczelnika pierwszego oddziału sztabu sił powietrznych Armii Czerwonej, o naruszeniach granicy państwowej ZSRR przez polskie samoloty wojskowe zaznaczono: „13.09.1939 o godz. 16.30 w rejonie miejscowości Żytkowicze (100 km na północny-zachód od Mozyrzu) trzy polskie samoloty „Łoś” (PZL 37) przeleciały przez naszą granicę i poleciały w głąb radzieckiego terytorium (około 130 km). Jeden samolot w rejonie miasta Wasilewicze (44 km na północny-wschód od Mozyrzu) rozbił się. Załoga zginęła. Dwa inne polskie samoloty zostały zmuszone przez nasze myśliwce do lądowania na polu koło Dawidowicz. Załogi ocalały, samoloty nie zostały uszkodzone”. W informacji TASS poinformowano również, że 12 polskich pilotów zostało zatrzymanych.

Według mnie samolot, który rozbił się koło Wasilewicz został zestrzelony przez radzieckie mysliwce. Dwa inne bombowce znalazły się w rękach władz radzieckich. Jak wiemy, załogi tych samolotów zostały aresztowane przez funkcjonariuszy straży granicznej. Niestety, nazwiska tych 12 osób nie są znane. Wiemy tylko, że dwaj piloci byli w stopniu porucznika. Najprawdopodobniej podzielili oni los dziesiątków tysięcy polskich jeńców, schwytanych przez Armię Czerwoną na terenie tzw. Białorusi Zachodniej i Ukrainy Zachodniej po 17 września 1939 roku i straceni przez NKWD wiosną 1940 r. Brak jakiejkolwiek informacji o tym, co się stało z ciałami pilotów polskiego bombowca, który rozbił się w pobliżu Mozyrza; być może polscy lotnicy pochowani zostali gdzieś w pobliżu.

Bombowce PZL-37 Łoś wzbudziły duże zainteresowanie wśród radzieckich konstruktorów wojskowych. W sprawie przetransportowania „Łosiów” z Instytutu Naukowo-Badawczego Radzieckich Wojskowych Sił Lotniczych z Moskwy zostali wysłani najlepsi piloci: szef działu samolotów lądowych – I. Petrow, szef działu badań silników – G. Peczeńko, piloci: K. Kalilec, M. Nuchtikow i P. Stefanowski. Badanie polskich samolotów pokazało, że są one w dobrym stanie i gotowe do lotu. Jednak według wspomnień uczestników tej operacji, system sterowania „Łosia”, którego potocznie nazywano „sochaty” (po rosyjsku jedna z nazw łosia) znacznie różnił się od tego, który był w radzieckich samolotach. Obawiając się awarii układu hydraulicznego, piloci wystartowałi z wypuszczonymi kołami i udali się do Bobrujska.

Operacja transportowania „polskich trofeów” była na tyle tajna, że nawet jednostki radzieckiej obrony przeciwlotniczej w Bobrujsku nie zostały o tym poinformowane. Kiedy więc nad miastem pokazały się „obce” samoloty z polską szachownicą na skrzydłach, dowódcy załóg dział przeciwlotniczych otworzyły do nich ogień. Radzieccy piloci musieli wykazać się wyższą sztuką latania, aby nie paść ofiarą własnych artylerzystów. Wreszcie Stefanowskiemu i Nuchtikowowi udało się wylądować „Łosiem” na bobrujskim lotnisku. Następnego dnia samoloty odleciały do miejsca ich przeznaczenia, czyli do stolicy ZSRR. W Moskwie „Łosia” oczekiwali przedstawiciele rządu radzieckiego i dowództwo Armii Czerwonej. Ponoć na cud polskiej myśli inżynieryjnej zechciał popatrzeć nawet „ojciec narodów” – towarzysz Stalin. W okresie od października do grudnia 1939 r. polskie bombowce wykonały 39 lotów. Radzieccy piloci zauważyli, że „Łoś” jest stabilny we wszystkich trybach lotu, a technika pilotowania jest łatwiejsza niż w radzieckich samolotach tej klasy.

17 września 1939 roku, w wyniku agresji ZSRR na Polskę, w ręce Sowietów trafiło wiele polskich samolotów różnego typu, ale jeśli chodzi o „Łosie”, zdobyte 13 września 1939 r. na terenie Białorusi radzieckiej, to ich analiza i badanie trwały do czerwca 1941 r., czyli do ataku Niemiec hitlerowskich na ZSRR.

 

Projekt jest współfinansowany ze środków otrzymanych od Stowarzyszenia Odra-Niemen i Ministerstwa Spraw Zagranicznych