W okresie międzywojennym Kuty nad Czeremoszem były ważnym, pogranicznym miastem. To tu znajdował się najważniejszy most na trasie z Polski do Rumunii. Dziś jest to senne i mocno zaniedbane miasteczko, położone z dala od głównych szlaków.
Rynek w Kutach
Liczą około 4 tys. mieszkańców, głównie Ukraińców, choć w przeszłości żyło tu wielu Żydów, Ormian i Polaków. Żydów podczas wojny wymordowali Niemcy; spora grupa Ormian i Polaków zabita została podczas zorganizowanego przez UPA w 1944 r. pogromu – w efekcie większość pozostałych mieszkańców miasta tych narodowości opuściła Kuty.
W połowie września 1939 r. rząd RP postanowił przenieść siedzibę z Łucka i okolic do rejonu położonego nad granicą rumuńską, od Zaleszczyk, przez Kuty, po Kosów. Wiceminister spraw zagranicznych Jan Szembek opisywał 15 września, iż „minister [spraw zagranicznych Józef] Beck wydał polecenie, by do Kut sprowadzić jedynie szefów misji, każdy najwyżej z jednym urzędnikiem. (…) Minister postanowił również, by biura ‘sztabu ścisłego’ umieszczone zostały w dwóch pokojach domu gminnego w Starych Kutach, położonych kilkaset kroków od willi, w której się minister ulokował. Pozostałe biura MSZ postanowiliśmy przenieść do gmachu sądu, z wyjątkiem wydziału prasowego, którzy otrzymał lokal w Dyrekcji Lasów”.
17 września Sowiety zaatakowały Polskę. Premier Felicjan Sławoj-Składkowski pisał we wspomnieniach, że wiadomość ta dotarła do niego bardzo późno: „Dopiero godzina dziesiąta rano przyniosła straszną wiadomość, której na razie wierzyć nie chcieliśmy. Wojska sowieckie przeszły granicę naszą czołgami i, po złamaniu oporu oddziałów Korpusu Ochrony Pogranicza, posuwają się na zachód (…). Telefonuję do Załucza o konieczności natychmiastowego przejazdu Pana Prezydenta do Kut, spod eksponowanego na wschód Śniatynia, gdzie wkrótce mogą być bolszewicy”.
Dom, w którym najprawdopodobniej odbyła się ostatnia narada Mościckiego, Składkowskiego, Rydza-Śmigłego i Becka
Po południu 17 września w Kutach odbyła się narada z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego, premiera Sławoja Składkowskiego, marszałka Rydza-Śmigłego i ministra Becka. Sławoj Składkowski pisał: „W czasie narad otrzymuję telefon od dyr. Żyborskiego: Starosta ze Śniatynia meJduje, że wojska sowieckie doszły do Śniatynia i zajęły przejście graniczne do Rumuna; bariera została opuszczona i wszelki ruch graniczny wstrzymany. Na północ od Śniatynia czołgi i wojska sowieckie posuwają się dalej w kierunku zachodnim. Nie ma więc wątpliwości, że bolszewicy mogą być jeszcze dzisiaj w Kołomyi, a nam pozostaje tylko jedna wolna droga graniczna do sojuszniczej Rumunii, przez Kuty – most na Czeremoszu – Wyżnicę. Wobec tej sytuacji zapada uchwała przejścia tej nocy z wszystkimi formacjami wojskowymi do Rumuna, celem dalszego przejazdu do Francji”.
Dziś mostu, którym przechodzili do Rumunii, już nie ma – jest inny, położony kilkaset metrów dalej. Tylko Czeremosz pozostał ten sam. Z centrum miasta do mostu jest dość daleko – można tam dotrzeć albo skrótem, przez zapuszczone przedmieście, albo idąc lub jadąc do większej drogi.
O dawnych czasach przypomina kościół rzymskokatolicki. W niedziele na mszę przychodzi tu kilkadziesiąt osób, w tym Polacy oraz bardzo już nieliczni Ormianie. Szkoda, że nie ma żadnego śladu po dniach 14-17 września 1939 r., ani tu, ani w nieodległym Kosowie, gdzie mieściła się większość urzędów. O tamtych wydarzeniach bardzo mało kto już pamięta, a niewielu w Kutach o nich słyszało…
Tekst i zdjęcia: Piotr Kościński