Wojenne losy Stanisława Lema stanowią doskonałą ilustrację dla modnej ostatnio narracji, która miast traktować okupację niemiecką i sowiecką rozłącznie, akcentuje fakt, iż w czasie wojny oraz bezpośrednio po jej zakończeniu większość Polaków doświadczyła obu – w związku z czym zetknęła się ze złem i nazizmu, i komunizmu.
Jedno z bardziej znanych zdjęć Lema
Wyłączając Wysoki Zamek – opowieść o dzieciństwie i dorastaniu Stanisława Lema we Lwowie – szukanie kresowych wątków autobiograficznych w twórczości autora Solaris należy do zadań niewdzięcznych. Materiał ten jest rozproszony, nieutrzymany w pierwszej osobie i bywa że pomieszczony w utworach mało znanych, a do tego od dawna niewznawianych. Trzeba albo znać tę literaturę in extenso, posiłkując się zbiorami bibliotecznymi – jeśli chce się do wszystkiego dojść samemu, albo zaufać któremuś z wybitnych „Lemologów”, np. W. Orlińskiemu.
Sam Wysoki Zamek, jakkolwiek najmocniej autobiograficzny – a do tego nad wyraz wdzięczny – nie ma większej wartości dla rozeznania Lemowskich doświadczeń z totalitaryzmami, a to z tego powodu, że akcja utworu kończy się latem 1939 r. Kładący się nad Polską cień III Rzeszy pojawia się w toku opowieści tylko raz, przy okazji Targów Wschodnich: „trzy lata przed wojną zetknąłem się tam po raz pierwszy, jakoś nagle i całkiem z bliska, z Niemcami hitlerowskimi. Na jednym z pawilonów pojawiła się czerwona flaga ze swastyką, a wewnątrz[…] kilka ni to zabawek, ni to modeli mechanicznych czołgów”.
Przedwojenne zdjęcie w szkolnym mundurku
W interesującej nas kwestii o wiele bardziej instruktywne są następujące utwory – podane w chronologicznej kolejności powstawania, nie zaś pierwszego wydania: Szpital przemienienia (1948), Wśród umarłych (1950), Głos Pana (1967) oraz dwa wywiady-rzeki przeprowadzone z Lemem przez Stanisława Beresia i Tomasza Fiałkowskiego w latach 80 i później, a więc ze szczytu literackiej kariery wielkiego Lwowianina.
Dwa totalitaryzmy, ale trzy okupacje… Początek tej pierwszej wskazywał – jak gdyby w pigułce – na przyszłe poddanie Polski presji dwóch totalitaryzmów. Przez pewien czas mogło wydawać się, że dawna stolica Galicji przypadnie Niemcom. Chociażby 1 IX, kiedy – jak wspominał Lem Fiałkowskiemu – „stałem na balkonie na Brajerowskiej [w rodzinnym mieszkaniu – DSK], chłopiec po maturze, i widziałem, jak naszą ulicą przejeżdżają furgony z górą trupów. Pierwszy raz widziałem wtedy trupy”. Do miasta jednak ostatecznie weszli Sowieci, fatalnie zapamiętani przez Polaków, lepiej przez żydowską inteligencję, w szczególności przez przedstawicieli zawodów będących u Sowietów w cenie, np. lekarzy.
W wywiadzie udzielonym Beresiowi Lem wspominał, że jako rodzina mieli szczęście podwójne, ponieważ nie tylko nie wyrzucono ich z mieszkania, to jeszcze w ramach kwaterunku przydzielono im NKWD-zistę Smirnowa, który okazał się… poetą. Co oczywiście nie miało żadnego znaczenia dla aresztowanych przezeń „wrogów ludów”. Jednak rodzinie Lemów dało mocny glejt i aż do lata 1941 roku nikt nie odważył się tego lokum nachodzić.
Fotografia z końca lat ’40
Koszmar nastał latem roku 1941, wraz z uruchomieniem operacji „Barbarossa” i nastaniem drugiej okupacji. Z początkiem lipca, w czasie tzw. pierwszego pogromu lwowskiego, 20-letni Stanisław Lem został schwytany, prawdopodobnie przypadkowo i zmuszony do noszenia zwłok w wyznaczone przez Niemców miejsce. Wydarzenie przeniknęło do powieści Głos Pana, a dokładniej: do relacji Saula Rappaporta – alter ego samego pisarza – jednego z najbardziej wstrząsających fragmentów nie tylko w twórczości Lema, ale w całej prozie polskiej II połowy XX wieku:
„w słowach jego zadrgał[…] rodzaj podziwu dla młodego boga, który tak doskonale dyrygował całą operacją, ani się z miejsca nie ruszając, ani nie krzycząc, nie wpadając w na pół pijany trans walenia i kopania, w którym pracowali jego podkomendni z żelaznymi blachami na piersiach. W owej chwili Rappaport rozumiał nawet i to, że podkomendni ci tak właśnie postępować muszą, że chowają się przed ofiarami w nienawiść do nich[…] Musieli łomotać Żydów kolbami, musiała spływać krew z rozciętych głów”.
To, że Lem ocalał z pierwszego pogromu lwowskiego nie tłumaczy, w jaki sposób przetrwał pozostały okres niemieckiej okupacji (do VII 1944), a więc trzy długie lata. Odpowiedzi na to pytanie udziela częściowo wywiad udzielony Beresiowi, częściowo na poły zapomniana powieść Wśród umarłych, druga część trylogii Czas nieutracony. Do momentu, w którym Niemcy zaczęli realizować we Lwowie politykę „ostatecznego rozwiązania”, tj. do przełomu roku 1942 Lem, dzięki wstawiennictwu wpływowych osób pracował w warsztacie samochodowym – jednym z zakładów tworzących przedsiębiorstwo Rohstofferfassung, którego właściciel był z Niemcami za pan brat.
Kiedy „gorąco” zrobiło się również tam, Lem musiał się ukryć. Prawdopodobnie do końca okupacji mieszkał u pp. Podłuskich przy ulicy Zielonej. To wtedy powstała pierwsza jego powieść z gatunku science fiction, czyli Człowiek z Marsa.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
Zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna