24 lutego 2022 w naturalny sposób kojarzy się wrażliwym historycznie Polakom z 17 września 1939. Ten sam agresor, podobnie bandycki napad. To porównanie zrodzone z doświadczenia klęski. Ale jest też inne – wyrosłe z nadziei.
Helsinki zbombardowane 30.11.1939
Po wchłonięciu Kresów w następstwie październikowej farsy wyborczej Sowieci uwierzyli, że są w stanie zająć całość ziem, do których zgłosili pretensje w ramach paktu Ribbentrop-Mołotow. Obejmowały one, prócz wschodniej Polski, państwa bałtyckie, Besarabię i Finlandię…
Armia Czerwona zajmuje Litwę
Litwa, Łotwa i Estonia były już de facto rzucone na kolana wskutek zainstalowania w tych krajach rosyjskich baz wojskowych. Ze wschodnią Rumunią należało z pewnych względów poczekać. Postanowiono zatem rozprawić się z Finlandią. Przedstawiono jej żądanie odstąpienia Przesmyku Karelskiego z Wyborgiem oraz rozbrojenia linii Mannerheima stanowiącej częściowo naturalną, częściowo sztuczną przeszkodę broniącą centrum kraju.
Wobec odrzucenia ultimatum, 30 listopada 1939 rozpoczęła się sowiecka inwazja. Wojna nie została Finlandii formalnie wypowiedziana, bowiem według kremlowskiej narracji, Armia Czerwona przybyła na pomoc marionetkowemu rządowi Fińskiej Republiki Demokratycznej. Sowieckie kierownictwo było zdania, że ofiara agresji, kraj słabo zaludniony, rozsypie się niczym domek z kart.
Stalin i jego towarzysze przeliczyli się jednak srodze. Niewielka, ale mobilna i ciesząca się wysokim morale armia fińska, w połączeniu z oddziałami Gwardii Obywatelskiej stawiła Sowietom zdecydowany opór, którego symbolami stali się: głównodowodzący, marszałek Carl Gustaf Mannhereim – to właśnie jego imieniem nazwano strategiczny system obrony – oraz strzelec wyborowy Simo Häyhä, ps. „Biała śmierć” – człowiek, który zabił ponad 700 żołnierzy przeciwnika.
Zniszczony przez Finów sowiecki czołg
Ostatecznie, w marcu 1940, Finlandia zmuszona została odstąpić Sowietom swoją część Karelii (wraz z Przesmykiem) oraz stosunkowo niewielkie terytoria na północy. Obroniła jednak niepodległość, którą cieszy się do dzisiaj.
I jeśli dzisiaj Ukraińcy walczą z rosyjską nawałą wszystkim, co mają pod ręką, jeśli duch w narodzie jest tak silny, że kilkunastu ludzi mogło sprzeciwić się załodze rosyjskiego okrętu, jeśli cywile stają na drodze czołgom, a niewyposażony w specjalistyczny sprzęt mężczyzna z papierosem w ustach unieszkodliwia minę – to istnieje wszelkie prawdopodobieństwo, że 24 lutego zapisze się w historii jako ukraiński 30 listopada, nie zaś 17 września.
Sława Ukraini – Herojam sława!
Dominik Szczęsny-Kostanecki
zdjęcia: Wikipedia