W powszechnej pamięci generał Władysław Anders kojarzy się przeważnie z ewakuacją polskiej armii z ZSRR, polskimi siłami na zachodzie czy Monte Cassino. Zanim to wszystko się wydarzyło, ten doświadczony oficer walczył jeszcze podczas wojny obronnej w 1939 roku. Jego dramatyczne losy ostatnich dni września są warte przypomnienia.
Gen. Władysław Anders – zdjęcie przedwojenne
W 1939 był on już wprawionym dowódcą. W swojej karierze miał za sobą zarówno I wojnę światową, powstanie wielkopolskie jak i w konflikt polsko-bolszewicki. Od 1934 roku nosił stopień generała brygady. W momencie wybuchu kampanii wrześniowej dowodził Nowogródzką Brygadą Kawalerii, a następnie Grupą Operacyjną Kawalerii.
Gen. Anders i marszałek Edward Śmigły-Rydz, 1937 r.
Kolejne porażki wypierały Polaków na wschód. W obliczu sowieckiej agresji, Anders zdecydował się, podobnie jak rząd i spora część polskiej armii, na ewakuację poza granice Rzeczypospolitej. Z tego powodu, generał postanowił przebić się w kierunku Rumunii. W tym celu ruszył ku południowo-wschodnim województwom. Jego zamiarem było dotarcie w okolice Lwowa i odbicie na Sambor.
Jak pisał we wspomnieniach:
Rosja sowiecka jednostronnie zerwała traktat o nieagresji z Polską w najcięższej dla niej chwili i jak szakal rzuciła się od tylu na straszliwie krwawiącą armię polską. Nie zmieniam swoich zamiarów. Idziemy na południe, gdzie, przekonany jestem, musiał zostać utworzony przyczółek na granicy węgiersko–rumuńskiej. Mamy przecież sojusz wojskowy z Rumunią, a z Węgrami byliśmy zawsze w przyjaźni. Zrobimy wszystko, żeby się przedostać. Ostatecznie będziemy dalej walczyli o Polskę, choćby na obcej ziemi.
Anders znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Sowieci 22 września zajęli Lwów, a kleszcze nad ewakuującym się wojskiem coraz bardziej się zaciskały. 26 września oddział Andersa stoczył dwie ostatnie potyczki z Niemcami. Pobił wroga nad Borzeskami i został odparty nad Morańcami (obecnie ukraińskimi wsiami leżącymi na granicy z Polską). Dowództwo niemieckie zaoferowano mu kapitulację, którą polski generał odrzucił. W wyniku odmowy, uzgodniono swego rodzaju rozejm. Za oddanie niemieckich jeńców, niemiecka dywizja miała nie atakować Polaków z własnej inicjatywy. Andersowi została pod rozkazami już jedynie Nowogródzka Brygada Kawalerii. Ruszył więc dalej na południe, celem wydostania się z Polski. Próbował też negocjacji z Sowietami, ale bezskutecznie. Jak pisał:
Próbuję się z nimi dogadać, żeby bez walki przepuszczono nas na południe z celem przejścia do Węgier. W tym celu wysyłam jednego z najlepszych moich oficerów, rtm. Stanisława Kuczyńskiego, do dowództwa sowieckiego. Niestety, na próżno. Został doszczętnie obrabowany i ledwie uszedł z życiem.
26-27 września, w bitwie pod Władypolem brygada została rozbita Sowietów pod dowództwem generała Iwana Tiuleniewa. Przeciwnik zaatakował Andersa przy użyciu dużych sił, w tym czołgów. Polacy używając armatek przeciwpancernych wiele z nich zniszczyli bądź uszkodzili, ale wkrótce i tak zostali niemal całkowicie okrążeni. Sytuacja była bardzo ciężka, kończyła się amunicja dla artylerii, furaż dla koni i medykamenty. Andersowi i resztkom sił udało się w wydostać, ale był to już praktycznie koniec oddziału. Brygada utraciła dwa pułki, sama zostając z niedobitkami jednego. Wielu oficerów, którzy zostali wówczas wzięci do niewoli, trafi później do Katynia.
Anders zdecydował się na próbę dalszego marszu w małych grupach żołnierzy. W jego oddziale było zaledwie trzynastu ludzi. W dniu 28 bądź 29 września zostali ponownie zaatakowani przez „bandę, widocznie mieszaną, żołnierzy rosyjskich i partyzantów ukraińskich”. To właśnie wtedy, w wyniku zaciętej strzelaniny, został ranny. Uświadamiając sobie, że spowalnia marsz, zażądał od swych podkomendnych pozostawienia go. Żołnierze odmówili.
Z największym trudem i poświęceniem właściwie prawie nieśli mnie na rękach. Dostałem krwotoku raz, potem drugi. Dałem kategoryczny rozkaz, żeby szli na Węgry. Żegnam tych świetnych żołnierzy
Ostatecznie, mimo jego sprzeciwów, pozostało z nim dwóch ludzi. Oficer i ułan. Gdy dotarli do okolicznej wsi Jasionka Stasiowa, jeden z mieszkańców doniósł o nich Sowietom. Trafił do niewoli. Zaprowadzono go do rosyjskiego generała (ówczesny stopień – komandarm), który w otoczeniu swych oficerów zamierzał go przesłuchać. Tiuleniew wyraził swoją dezaprobatę wobec oporu Andersa. Ubolewał nad stratami w swojej armii, która, jak stwierdził, miała za zadanie wyzwolić lud od „panów i kapitalistów”.
Gen. Anders w sowieckiej niewoli
i gdzie są nasi żołnierze i gdzie pochowano sztandary, dlaczego oddziały polskie niszczą broń i nie chcą się poddawać czerwonej armii, po co starają się przedostać na Węgry i do Rumunii, czemu Polska jest „agentem” Anglii itp.
W wyniku rozmowy Anders również nie pozostawał bierny, a na zadane pytanie, dlaczego Związek Radziecki złamał pakt o nieagresji i napadł na Polskę, uzyskał jedynie krótką odpowiedź:
Związek Sowiecki ma swoją politykę.
Komandarm Iwan Tiuleniew
Polski generał został następnie wysłany do szpitala we Lwowie. W późniejszym czasie wielokrotnie go przesłuchiwano i namawiano do przyłączenia się. Następnie wywieziono go na osławioną Łubiankę. Owiane grozą więzienie śledcze NKWD w Moskwie, z którego zwolnił go dopiero układ Sikorski-Majski. Tak zaczął się kolejny etap zmagań Andersa, który skończył się utworzeniem Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, a następnie ich ewakuacją do Iranu, a stamtąd, na zachód. Warto wspomnieć, że za swoją postawę we wrześniu 1939, dostał od Naczelnego Wodza złoty krzyż orderu Virtuti Militari.
Michał Rastaszański
O losach żołnierzy z 26 Pułku Ułanów, będącego częścią Nowogródzkiej Brygady Artylerii, pisaliśmy w artykule http://kresy1939.pl/blog/2020/07/23/chca-uhonorowac-ulanow/
Zdjęcia: domena publiczna
Projekt jest wspierany przez Fundację Lotto