W sierpniu 1939 r. dwa dotychczas wrogie sobie państwa, Niemcy i ZSRR, zmieniły całkowicie front i zawarły układ o nieagresji, zwany „paktem Ribbentrop-Mołotow”. Traktat zawierał tajny załącznik, wyznaczający „strefy interesów” obu krajów, którego treść poznaliśmy dopiero po wojnie. Dzielił on Europę centralną na część niemiecką i sowiecką.
23 sierpnia 1939 roku w Moskwie. Od lewej stoją: szef działu prawnego niemieckiego MSZ Friedrich Gauss, Joachim von Ribbentrop, Józef Stalin oraz Wiaczesław Mołotow. Fot. Wikipedia
Przez kolejne lata komuniści byli głównymi wrogami niemieckich narodowych socjalistów. Historycy twierdzą jednak, że Hitler i Stalin w jakiś sposób byli sobą zafascynowali i czerpali ze swoich doświadczeń – tych, które dla nas wydają się najbardziej ponure. I że pomysł na nawiązanie współpracy pojawił się nie w sierpniu 1939 r., a znaczenie wcześniej.
Gdy w listopadzie 1938 r. Polska odrzuciła żądania Niemiec (m.in. przyłączenia Gdańska do Rzeszy oraz przystąpienie naszego kraju do Paktu Antykominternowskiego – czyli antykomunistycznego) było już pewne, że wcześniej czy później dojdzie do polsko-niemieckiego starcia. Oficjalna oferta sowiecka dla Berlina pojawiła się w kwietniu 1939 r. Ostatecznie, Hitler wyraził zgodę na żądania Stalina cztery miesiące później i po krótkich rozmowach w Moskwie, 23 sierpnia tego roku układ został podpisany przez niemieckiego ministra spraw zagranicznych, Joachima von Ribbentropa, a także sowieckiego ludowego komisarza (ministra) spraw zagranicznych ZSRR Wiaczesława Mołotowa.
Ujawniony tego samego dnia traktat przewidywał, że oba kraje poniechają „jakichkolwiek aktów przemocy, agresji, czy też jakichkolwiek ataków przeciw sobie”, a jeśli między nimi „dojdzie do nieporozumień lub konfliktów w związku z jakimikolwiek zagadnieniami, strony rozwiążą te nieporozumienia lub konflikty wyłącznie poprzez przyjazną wymianę zdań” lub arbitraż. Pozornie wyglądało to niegroźnie – polsko-niemiecki układ o nieagresji był dość podobny.
Ale obok części jawnej była i tajna. Dotyczyła podziału „stref interesów”. Innymi słowy, Hitler mógł swobodnie działać w swojej strefie, a Stalin w swojej.
Pakt przewidywał rozbiór Polski. Paradoksalnie, Związek Radziecki miał zająć większość naszego kraju – wszystkie województwa wschodnie, a także większość białostockiego oraz lubelskie. Mazowsze miało być przecięte na pół, granica miała iść po Narwi i Wiśle, a dalej na południu po Sanie. Nie jest jasne, czy Warszawa też miała być podzielona.
Fot. Wikipedia
Ale dokument nie mówił wyłącznie o Polsce. Niemcy miały otrzymać Litwę, zaś ZSRR – Finlandię, Łotwę i Estonię oraz Besarabię, czyli wschodnią Rumunię, dziś w większości należącą do Mołdawii. Już po kampanii wrześniowej, traktat został zmieniony. Przyczyna była prosta: Niemcy poszli dalej, niż przewidywały uzgodnienia. Ostatecznie więc otrzymali Lubelszczyznę, oddając Sowietom Litwę (bez Kłajpedy). Dostali też Suwalszczyznę, podobno dlatego, że w tamtejszych lasach chciał polować Hermann Göring.
W efekcie podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, Niemcy mieli swobodę działania na wschodzie. Polska mogła opierać się Niemcom, być może nawet kampania wrześniowa nie musiała być przegrana. Ówczesny pułkownik Stanisław Kopański, szef Oddziału III Operacyjnego Sztabu Głównego (podczas wojny m.in. dowódca 3 Dywizji Strzelców Karpackich i szef Sztaby Naczelnego Wodza), wspominał, że wieczór 16 września spędził w towarzystwie kolegów nad butelką wina. Nastroje były optymistyczne – liczono na francuską ofensywę (nasi sojusznicy byli zobowiązani do rozpoczęcia jej w ciągu 15 dni od rozpoczęcia mobilizacji) i skuteczną obronę co najmniej tzw. przedmościa rumuńskiego, czyli obszaru na południowy wschód od Lwowa. Do ofensywy Francuzów nie doszło. Już 12 września podczas konferencji w Abbeville premierzy Francji i Wielkiej Brytanii Edouard Daladier i Neville Chamberlain postanowili, że żadnych działań na dużą skalę nie będzie. Być może dlatego, że znali treść tajnego protokołu i wiedzieli, że Polska jest już stracona?
Piotr Kościński