– Jak czyta się wspomnienia z momentu wejścia Armii Czerwonej do Polski, to we wszystkich dominuje zwątpienie, poczucie klęski, przerażenie, strach i zdziwienie, zarówno samym faktem wejścia, jak i wyglądem czerwonoarmistów – opowiada autor scenariusza filmu Robert Miękus. Jak podkreśla, te wspomnienia są dość do siebie podobne. – Sporo tego przeczytałem, przygotowując materiał do filmu o rzeziach na Kresach. A w wypadku Grodna jest zupełnie inaczej. Jest jakaś niesamowita energia, entuzjazm, wielka chęć walki z wrogiem. Pojawił się czołg, to dawaj, rozwalimy go – opowiada.
Całość – w „Rz” Online. Przypominamy, że „Rzeczpospolita” objęła nasz film patronatem.
Jest już prawie gotowy scenariusz filmu dokumentalnego o obronie Grodna w 1939 r. przed Sowietami. O wydarzeniach sprzed 75 lat opowiedzą historycy, a ilustracją będą przede wszystkim zdjęcia współczesne, z udziałem grup rekonstrukcyjnych.
O szczegółach – wkrótce. Organizatorzy już pracują nad przygotowaniami do zdjęć. Chodzi o to, by zdążyć do września, na „okrągłą” rocznicę. Wiadomo już, co „zagra” sowiecki czołg – taki, jak na zdjęciu…
…ale potrzebne jest też działo przeciwlotnicze Bofors 40 mm, takie, jakie użyte zostało przez polskich obrońców Grodna. Być może będzie musiało zostać zastąpione przez inne, podobne…
…czyli 37 mm produkcji radzieckiej.
Przy okazji: serdecznie dziękujemy za wpłaty na konto Fundacji Lelewela; nie prowadzimy zbiórki publicznej, ale każda wpłata jest mile widziana, informacje i nr konto można znaleźć m.in. na Facebooku. Wkrótce też zorganizujemy zbiórkę przez portal crowdfundingowy.
Przy produkcji filmów GRODNO 1939, zarówno dokumentalnego jak i fabularnego, kluczową rolę odegrają grupy rekonstrukcyjne. Wśród nich Grupa Rekonstrukcji Historycznej 9 Pułku Strzelców Konnych z Grajewa.
Grupa powstała na bazie Sekcji Eksploracyjnej Towarzystwa Przyjaciół 9 PSK. Jak podkreślają jej członkowie, jej celem jest „jak najwierniejsze odtwarzanie wyglądu i zachowania żołnierzy przedwojennego Wojska Polskiego, a zwłaszcza kultywowanie chlubnej tradycji żołnierzy 9 Pułku Strzelców Konnych”.
Działalność członków Grupy polega przede wszystkim na uczestnictwie w rekonstrukcjach historycznych i uroczystościach patriotycznych, ćwiczeniu i doskonaleniu umiejętności rekonstruktorskich, zbieraniu wszelkich informacji i pamiątek związanych z historią 9 psk i Wojska Polskiego. GRH dysponuje m.in. repliką niemieckiego samochodu pancernego Kfz.13, replikami niemieckich motocyklów, a także „ugazowionymi” (czyli – bardzo realistycznie strzelającymi) replikami polskiego ciężkiego karabinu maszynowego Browning wz. 30 i ręcznego karabinu maszynowego Browning wz. 28.
9 psk co prawda do Grodna nie dotarł; od 28 września walczył z sowiecką kawalerią i bronią pancerną, a od 3 do 5 października uczestniczył w bitwie pod Kockiem. Jednak członkowie GRH mogą odgrywać żołnierzy innych jednostek kawaleryjskich. Autorzy filmu bardzo na to liczą!
Wielu białoruskich naukowców ma poglądy na 17 września 1939 r. całkowicie odmienne od polskiego.
Agencja IA Regnum w 2009 r. cytowała słowa białoruskiego politologa dr. Władimira Mielnika: „Znaczenie daty 17 września 1939 trzeba oceniać z punktu widzenia nie narodu polskiego, a białoruskiego, jako realizację zasady sprawiedliwości – historycznej sprawiedliwości, politycznej sprawiedliwości. Te fundamentalne zasady zostały naruszone poprzez układ ryski 1921 roku”. Wg. dr. Mielnika, negatywna ocena tamtych wydarzeń „wykorzystywana jest przez niektóre siły polityczne, które występują za reorientacją Białorusi na UE”.
Zauważmy, że dr Mielnik uważa ówczesną Białoruską SRR za „państwo białoruskie”, podobnie jak niektórzy inni naukowcy. Opozycja białoruska nie odwołuje się do tradycji BSSR.
Ta sama agencja w 2013 r. cytowała innych białoruskich historyków. Oto co powiedział doc. Jurij Pawłowicz: „nienawiść do Związku Radzieckiego, obecna i teraz w polskiej historiografii, najwyraźniej nie jest spowodowana chęcią ‘ukarania’ winnych (bo i karać nie ma kogo), a wynika z poczucia własnego niedowartościowania – ‘Wielka Polska’ nie zdołała utrzymać ‘kresów wschodnich’. Żal tylko, że obecne pokolenie Polaków nie pamięta, ilu mieszkańców Zachodniej Białorusi zabito i wysłano do obozów koncentracyjnych podczas polskiej okupacji ziem białoruskich. Dlatego krzyki i apele w polskiej prasie wokół tematu 17 września – to tańce na zwłokach i Białorusinów, i swoich rodaków”.
Informacje o „polskich obozach koncentracyjnych” i mordowaniu Białorusinów pojawiają się też w oficjalnych mediach białoruskich i są uzasadnieniem dla „wyzwoleńczego marszu Robotnbiczo-Chłopskiej Armii Czerwonej” we wrześniu 1939 r.
Doc. Aleksandr Gronskij uważa, że „ziemie białoruskie, dzięki wejściu Armii Czerwonej w granice II Rzeczpospolitej, do końca 1939 r. oficjalnie powiększyły się dwukrotnie”. I twierdzi, że alternatywą było „wejście Grodna i Brześcia w skład Trzeciej Rzeszy, jak Łódź, Kraków czy Poznań”. Doc. Gronskij prezentuje tezy obecne i w oficjalnej białoruskiej historiografii, i w mediach, że do 17 września Polska wojnę ostatecznie przegrała i alternatywą dla zajęcia ziem wschodnich RP przez ZSRR była okupacja całego terytorium Rzeczpospolitej przez Niemcy.
Z takimi tezami trudno polemizować, podobnie jak z „mordowaniem Białorusinów” i oceną, że Białoruska SRR była prawdziwym, białoruskim państwem.
Co najmniej kilkuset Polaków zamordowali Sowieci po zdobyciu Grodna we wrześniu 1939 r.
Grodno po zajęciu przez Sowietów
Opisał to Mariusz Filipowicz i Edyta Sawicka w artykule „Zbrodnie sowieckie na obrońcach Grodna 1939 r.” w „Biuletynie historii pogranicza” nr 6 (PTH Oddział w Białymstoku, 2005 r.). Jak wskazują autorzy, „żołnierze polscy płacili (…) bardzo wysoką cenę za udział w jego (Grodna) obronie. W opisie rezultatów walk w Grodnie prowadzonych przez jednostki 16 Korpusu Strzeleckiego Armii Czerwonej czytamy m.in.: >Zdobycze: 400 karabinów, 120 pocisków, karabiny maszynowe ciężkie i ręczne, naboje, co przekazano komisarzowi do spraw zdobyczy; do niewoli wzięto 600-700 ludzi. Straty w zabitych przeciwnika – więcej niż 200 ludzi. Rozstrzelano 29 oficerów, w tym pułkownika, majorów, kapitanów i in.<”.
Na tzw. „Psiej Górce” Sowieci zastrzleili około 20 uczniów broniących Domu Strzelca; koło Poniemunia – podchorążych, prawdopodobnie z 77 pułku piechoty w Lidzie. Liczbę zabitych ocenia się na około 300 wojskowych i cywilów. Zabójstw dokonywali funkcjonariusze NKWD przy udziale miejscowych komunistów.
Autorzy przytaczają relację Karola Szlamka: „Na moim podwórzu, na Sobieskiego 3, zostało aresztowanych czterech bezbronnych żołnierzy polskich, a następnie rozstrzelanych. Za znalezienie w mieszkaniu w czasie rewizji munduru oficerskiego gospodarz również został rozstrzelany. Widziałem masę rozstrzelanych osób, których ciała nie były pogrzebane do dn 4 X [19]39 r., leżały one w ogrodach na ul. Pohulanka, obok szosy na Skidel”.
Z kolei Romuald Czubiński opisywał, jak do grupy zatrzymanych polskich żołnierzy podszedł pułkownik sowiecki. „Zaczęło się badanie. Co my za jedni z pochodzenia i dlaczego stawiamy opór Czerwonej Armii, która nas jako klasa robotnicza przyszła wyswobodzić spod jarzma polskich panów, że wy musieliście (…) skierować broń na polskich oficerów i panów, a tak zasłużyliście na karę”. Czubiński zdołał uciec; tych, co zostali, rozstrzelano. Wspominał, że „najwięcej ucierpiał plac Skidelski, gdzie rozstrzelano dużo młodzieży szkolnej i robotniczej. (…) W mieście zapanował terror, wystarczyło, że któryś z przechodniów doniósł milicjantowi lub jakiemuś enkawudziście, że ten, a ten jest oficerem, policjantem, strzelcem lub strzelał do wkraczających oddziałów Armii Czerwonej itp., [a] był z miejsca na ulicy aresztowany”.
Sowieci mordowali też lekarzy ze szpitala wojskowego. Czesław Płatakis opowiadał: „Sowieccy oficerowie kazali lekarzom wojskowym wyjść przed gmach i usatwić się w szeregu. Nastąpiła krótka rozprawa: padało oskarżenie – oficer, a w ślad za tym strzał z pisoletu”. Płatakis, jako podchorąży, został oszczędzony.
Natomiast Marian Władysław Nowicki opisywał mordowanie harcerzy. Dzieci „mogły one być w wieku 10-15 lat. Te grupy liczyły po 15-20 osób, a prowadzono ich kilka. Każdą prowadziło kilku uzbrojonych radzieckich żołnierzy przewyższających ich o głowę. (…) Matka, która też ich widziała, twierdziła, że prowadzono polskich harcerzy. Prowadzono ich drogą w kierunku na górę zwaną Brzeziną, skąd po pewnym czasie słychać było strzały”. Pozostały po nich tylko mogiły.
Podczas zbliżającej się, 75 rocznicy tamtych wydarzeń, trzeba je koniecznie przypomnieć.