Jak pokazać atak sowieckich czołgów w filmie o obronie Grodna 1939 r.? Pozornie – nie ma problemów, drugowojenne sowieckie czołgi są w Polsce i to w dużych ilościach. Ale niestety nie te, co trzeba…
Czterej pancerni i pies jeździli doskonale znanym z filmów czołgiem T-34. Ale T-34 wszedł do uzbrojenia dopiero w 1941 r. W 1939 r. podstawę sowieckich wojsk pancernych tworzyły czołgi BT-5 i BT-7, zbudowane na amerykańskiej licencji znanego inż. Christie. Takie wozy możemy obejrzeć w muzeum w Moskwie i kilku innych, ale nie w Polsce. Zresztą, potrzebny jest jeżdżący czołg, a nie stojący na muzealnej wystawie.
Sowieci użyli w Polsce także T-26, zbudowanego z kolei na brytyjskiej licencji Vickersa. Wyprodukowano ich 12 tysięcy! Polska zakupiła 38 analogicznych wozów Vickers E (jedno- i dwuwieżowych) i dodatkowo wyprodukowała ok. 140 znacznie unowocześnionych czołgów 7 TP. To zresztą ciekawe porównanie – 12.000 do ok. 180…
T-26 w Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej
T-26 jednowieżowy miał inny kształt wieży, no i oczywiście – inaczej niż 7 TP z silnikiem dieslowskim – charakterystyczny, niski tył kadłuba. 7 TP wyglądał przy nim o wiele bardziej elegancko, a główną jego wadą było to, że wyprodukowano go w zbyt małej liczbie…
7 TP, rekonstrukcja współczesna (foto z Internetu)
Innymi słowy: polski 7 TP może „zagrać” sowiecki T-26! I taka jest też koncepcja realizatorów filmu GRODNO 1939, bo na szczęście istnieje jeden, zrekonstruowany, przedwojenny polski czołg. Tak więc – spróbujemy, może się uda…
Polacy „przejawili dużą wytrwałość” – pisał komdyw Pietrow. Oto jak walki o Grodno opisuje portal „Tankowyj Front”.
27 Brygada Czołgów Lekkich (dowódca – pułkownik I. Juszczuk), wchodząca w skład 15 Kopusu Czołgów, około godziny 13 podeszła do Grodna. Polacy zniszczyli mosty na Niemnie. Garnizon liczył około 3000 ludzi, do wojsk dołączyły oddziały policji, żandarmerii, ochotnicy. W skład obrońców Grodna wchodzili też żołnierze 32 dywizjonu pancernego, który stracił swe wozy pancerne na przeprawie przez rzekę Mień.
Pierwszy do szturmy na miasto ruszył batalion rozpoznawczy brygady w składzie 12 czołgów i jednego samochodu pancernego. Później do niego dołączyły czołgi 1-go i 2-go batalionu czołgów, razem 36 maszyn. Do wieczora dotarły dwa bataliony 119 pułku strzeleckiego. Do wieczora 20 września zajęta została południowa część miasta. Do kolejnego ranka dotarły dwa bataliony 101 pułku strzelców i oddział motorowy 16 korpusu strzeleckiego z artylerią. 21 września miasto zostało wzięte szturmem, a polskie oddziały odeszły w kierunku na Sopoćkinie – Suwałki. Do końca 22 września trwały boje o zniszczenie małych grup polskich wojsk.
Straty radzieckich wojsk to około 200 zabitych i około 500 rannych. Przeciwnik spalił dwa BT-7, jeden T-26 i jeden samochód pancerny BA-10, uszkodzono 12 czołgów i jeden samochód panderny. Polacy stracili 500 zabitych, a „duża liczna ludzi została rozjechana przez czołgi we wschodniej części miasta”. Do niewoli wzięto 1,5 tys. ludzi, zdobycz – 514 karabinów, 146 karabinów maszynowych, moździerz i działo przeciwlotnicze. Dowódca 15 Korpusu Czołgów komdyw M.P. Pietrow w relacjach swych zauważył: „w bojach o Grodno przeciwnik przejawił dużą wytrwałość, strzelał z okien i strychów do żołnierzy i rzucał butelkami z benzyną”.
Niewiele wiemy o ludziach, którzy kierowali obroną Grodna. Może ktoś pomoże znaleźć więcej informacji?
Na zdjęciu: przedwojenne Grodno
Faktycznym dowódcą obrony był major Serafin. Oto informacje o nim z listy oficerów Wojska Polskiego z lat 1914-1939:
mjr. Serafin Benedykt Władysław
Data urodzenia: 08.04.1893 Miejsce ur.: Brak danych
Oddziały macierzyste:
1928 81 p. p.
Promocje i mianowania na stopnie oficerskie
1928 major Korpus Oficerów Piechoty starsz. 15.08.1924 lok. 148
Przydziały
1928 81 p. p.
Zapisy
1928 Rocznik Oficerski 1928 Lista Starszeństwa Oficerów Piechoty mjr. 15.08.1924 148. Serafin Benedykt Władysław 8.4. 1893 81 p. p.
1928 Rocznik Oficerski 1928 Przydziały Oficerów Serafin Benedykt Władysław, ofic. sztab. pułku (81 p. p.)
(Inne informacje: w 1939 r. komendant Rejonowej Komendy Uzupełnień)
We władzach miasta obroną kierował wiceprezydent Sawicki. Informacje na jego temat usiłował zebrać autor artykułu na Wikipedii:
Roman Sawicki (ur. 10 lutego 1888 w Grodnie, zm. 1942 tamże) – polski nauczyciel, działacz społeczny i samorządowiec, wiceprezydent Grodna (1934–1939), organizator obrony miasta przed wojskami sowieckimi w 1939.
Ukończył studia na Wydziale Matematyki Uniwersytetu Petersburskiego. W 1918 brał udział w Samoobronie Ziemi Grodzieńskiej. W latach 1919–1920 pracował jako nauczyciel matematyki w grodzieńskich szkołach. W 1919 uzyskał jeden z trzech mandatów, jakie przypadły PPS [pod nazwą Związek Socjalistyczny Robotników]
Na początku lat 20. przez krótki okres zatrudniony w skarbowości, a od 1922 w instytucjach samorządowych miasta. W wyborach parlamentarnych w 1922 bez powodzenia ubiegał się o mandat posła do Sejmu I kadencji z listy PPS[2]. Od 1934 pełnił obowiązki wiceprezydenta Grodna. Działał społecznie, był prezesem grodzieńskiego Klubu Społecznego oraz zarządu Straży Pożarnej powiatu grodzieńskiego.
We wrześniu 1939 był zwolennikiem niepoddawania miasta wojskom sowieckim. Po wyjeździe wiceprezydenta organizował polską obronę. Został rozstrzelany w 1942 w Grodnie.
To wszystko, co można znaleźć w Internecie. Jeśli ktokolwiek ma więcej informacji, zdjęcia, dokumenty – prosimy o kontakt.
Oficjalna historia początków II wojny światowej wygląda na Białorusi w najlepszym przypadku tak, jak w artykule „Biełarus’ u drugoj suswietnaj wajnie” („Białoruś w drugiej wojnie światowej”) na stronie BarGU – „nieoficjalnej stronie Państwowego Uniwersytetu w Baranowiczach”. Czyli: najpierw Polska przegrała z Niemcami, potem wkroczyła Armia Radziecka.
Artykuł opowiada o „dzielnej walce polskich żołnierzy i oficerów” (wśród których było i „wielu Białorusinów), mimo której niemiecka armia do 16 września faktycznie wygrała, dochodząc do „linii Curzona” (przyjętej po wojnie – z pewnymi odchyleniami – za granicę Polski i ZSRR). Polski rząd 16 września (!) opuścił kraj i „emigrował do Rumunii”. „W drugiej połowie września polska armia jako zorganizowana całość nie istniała”.
Jak twierdzą autorzy, pomimo „usilnych prób Niemiec zmuszenia ZSRR by rozpoczął wojnę”, rząd radziecki „demonstrował wstrzemięźliwość”. I dopiero 17 września 1939 r. wojska Czerwonej Armii przekroczyły granicę, „wyzwalająć” kolejne miasta, w tym 20 września – Grodno.
Ciekawe, że autorzy artykułu „nie zauważyli”, że kolejność zdarzeń była w rzeczywistości odwrotna; najpierw Armia Czerwona przekroczyła granicę z Polską, potem dopiero polski rząd (17 września, nie 16-ego!) opuścił kraj. Nie zwrócili uwagę na wysiłki polskiego dowództwa stworzenia linii obrony na tzw. Przedmościu Rumuńskim. Nie dostrzegli też zupełnie trzydniowej obrony Grodna.
Cieszy, że baranowiccy studenci (wśród nich zapewne wielu Polaków) uczą się o bohaterskiej obronie Polski we Wrześniu 1939 – ale dramatem jest fakt, że uczą się nieprawdy. Nie chodzi o oceny i opinie, które mogą oczywiście być różne; chodzi o proste, jasne i ogólnie znane fakty.
Patronat medialny nad filmem o obronie Grodna w 1939 r. przed Sowietami objął miesięcznik „Historia Do Rzeczy”.
Ten wysokonakłądowy miesięcznik jest jednym z ważniejszych i najbardziej popularnych czasopism o tematyce historycznej. Jego redaktorem naczelnym jest Piotr Zychowicz, historyk, w latach 2000–2012 dziennikarz „Rzeczpospolitej”, od 2013 zastępca redaktora naczelnego tygodnika”Do Rzeczy”, autor książek „Pakt Ribbentrop-Beck” i „Obłęd ’44”. „Historia Do Rzeczy” będzie informować o powstawaniu naszeggo filmu.
Na białoruskich forach sporo pisano o Tadziku Jasińskim, podczas walk we wrześniu 1939 r. w Grodnie przywiązanym do sowieckiego czołgu i zabitym. I w zależności od narodowości i poglądów piszącego pojawiały się różne, nieraz szokujące opinie.
Niektórzy dowodzą, że Tadzik po prostu nie istniał. Ale są i głosy przeciwne. Oto np. Tadzik, jako dziecko z biednej rodziny na początku lat trzydziestych był na utrzymaniu pracownika miejscowej policji Franciszka Jasińskiego (taka była praktyka). W tym samym dokumencie określono i adres , gdzie mieszkał z matką – ul. Bonifraterska 9 ( dzisiaj – róg Swierdłowa i Socjalistycznej ).
Różne informacje pojawiają się o Grażynie Lipińskiej, czyli osobie, która opisała dramatyczną historię Tadzika. Grażyna Lipińska była osobą zainteresowaną, członkiem ruchu oporu przeciw władzy sowieckiej, w jakiś sposób związana z polskim wywiadem – pisze jeden z dyskutantów. Inny autor dowodzi, że Lipińska była aktywną działaczką OZON – Obozu Zjednoczenia Narodowego, organizacji prawicowo- nacjonalistycznej, mówiąc językiem radzieckim . Być może była kandydatką OZON w wyborach do Sejmu. To wszystko ma zdyskredytować opowieści Lipińskiej. Bo przecież dramat Tadzika to historia szyta grubymi nićmi, wyglądająca na legendę, wymyśloną przez nie całkiem zdrowego człowieka. Lub wręcz – urojenia i fałszerstwa polskiej szlachty.
Tablica pamiątkowa na pl. Przymierza w Warszawie
Przeciwnicy historii Tadzika dowodzą, że niemożliwe było przywiązanie chłopca do czołgu. Wieszać coś lub kogoś z przodu czołgu mogą tylko samobójcy, bo zasłonięty zostanie wizjer. Czołg powinien bać się tylko butelek, bo broni w mieście było niewiele. Butelki rzucano z góry, z boku lub z tyłu, więc przywiązywanie kogoś z przodu nie miało sensu – czytamy.
Przywoływane jest inne źródło: wspomnienia miejscowej Białorusinki, zamieszczone w swoim czasie w gazecie „Pahonia”. Wspominała, że matka dziecka krzyczał i przeklinał nie żołnierzy radzieckich , a tych dorosłych , którzy w ręce jej syna dał butelkę z benzyną. „… Dyrektor fabryki octowej zebrał gimnazjalistów, chłopców w wieku 14-16 lat i dał im butelki z benzyną . Uczniowie podpalali nimi sowieckie czołgi . Jednego z zabitych chłopców bolszewicy przywiązany do czołgu i przeciągnęli jego ciało przez całą ul. Dominikańską (obecnie Sowiecką). Może ktoś myśli dziś, że dyrektor fabryki octowej to bohater. Ale ja sama słyszałem jak nieszczęśliwa matka tego chłopca przeklinała nie Sowiety, a tego, kto wezwał jej syna i dał mu butelkę z benzyną … „.
Pojawiają się twierdzenia, że Tadzika Jasińskiego rzeczywiście przywiązano do czołgu. Tylko raczej ciągnięto go za czołgiem, po bruku. Nie po to, by się za nim skryć, ale ze strachu, w obcym mieście, gdzie zamiast kwiatów czekała śmierć.
Ale, jak trzeźwo zauważa inny uczestnik dyskusji, najważniejszym problemem jest to, że Tadzik Jasiński był prawdziwym człowiekiem , o czym świadczą dokumenty archiwalne.
W naszym filmie pokażemy oczywiście polską wersję historii Tadzika Jasińskiego. Ale wpisy na białoruskich forach wskazują, jak potrzebna jest wolna od ideologii dyskusja o tamtych chwilach, o wrześniu 1939 r. w Grodnie.