Grodno było przed wojną znaczącym miastem garnizonowym. Oczywiście, we wrześniu 1939 r. większość wojska była już na froncie, ale powstawały jednostki zapasowe. I to m.in. one wzięły udział w walkach z Sowietami.
Co znajdowało się w Grodnie? Dowództwo Okręgu Korpusu Nr III (od lutego 1939 r. dowódcą był gen. Józef Olszyna-Wilczyński, zamordowany 22 września przez sowieckich żołnierzy), Dowództwo 29 Dywizji Piechoty (przydzielonej do Armii Prusy), Dowództwo Brygady KOP „Grodno” (na bazie brygady powstała 33 Rezerwowa Dywizja Piechoty, działająca w Grupie Operacyjnej Wyszków), Dowództwo 3 Grupy Artylerii (podczas wojny pułki i dywizjony artylerii przydzielone zostały do wielkich jednostek).
Ponadto, w Grodnie stacjonowały jednostki piechoty, m.in. 81 Pułk Strzelców Grodzieńskich im. Króla Stefana Batorego (we wrześniu 1939 w składzie 29 Dywizji Piechoty); kawalerii, artylerii (m.in. 29 Pułk Artylerii Lekkiej i 2 Dywizjon Artylerii Przeciwlotniczej), pancerne (7 Batalion Pancerny – sformował trzy dywizjony i dwie kompanie pancerne) i inne.
Tankietki TKS w 7 Batalionie Pancernym
Jak już powiedziano, zdecydowana większość żołnierzy z Grodna trafiła nad granicę zachodnią. Natomiast z nadwyżek mobilizacyjnych w Grodnie została sformowana Grupa Operacyjna „Grodno” (ok. 7 tys. żołnierzy) z zadaniem ochrony miasta od zachodu i północnego zachodu. Jednakże już 10 września GO została rozwiązana, a jej najlepsze oddziały skierowano do wzmocnienia obrony Lwowa.
Do 12 września dowódcą Obszaru Warownego Grodno był płk dypl. Bohdan Hulewicz, który rozkazał przeprowadzić pewne przygotowania do obrony miasta. Jedną z jego decyzji, która miała poważne znaczenie podczas późniejszej obrony przed Armią Czerwoną, było stworzenie zapasów butelek z mieszanką zapalającą. W ich użyciu przeszkolono następnie żołnierzy, jak i ochotników. Ale to już inny temat – będziemy o tym pisać.
Najbardziej znane opracowania obrony Grodna we wrześniu 1939 r. to te autorstwa prof. Czesława Grzelaka.
„Płonące Kresy. Wilno – Grodno – Kodziowce 1939” to tylko jedna z książek, napisanych przez prof. Grzelaka, do niedawna prorektora Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach ds. filii w Piotrkowie Trybunalskim, obecnie związanego z Akademią Obrony Narodowej.
Wilno – tam obrona trwała jeden dzień, dowódcy obrony od początku zalecali wycofanie się na Litwę. Grodno – trzy dni bohaterskich walk. Kodziowce – walka polskich kawalerzystów (oczywiście, pieszo) z sowieckimi czołgami.
Poprosiliśmy prof. Grzelaka o pomoc przy naszym filmie.
Z przyjemnością informujemy, że patronat nad filmem o obronie Grodna w 1939 r. przed Sowietami, objęła „Rzeczpospolita”.
Dziennik ten będzie pisał o naszych działaniach i przyglądał się całemu procesowi powstawania filmu, a my w zamian będziemy informować o tym, że jest on naszym patronem medialnym. Tak czy inaczej: czytajcie „Rzeczpospolitą”, zarówno wydanie papierowe jak i online, a dowiecie się, co z filmem pod roboczym na razie tytułem GRODNO ’39.
W walkach o Grodno wzięły udział dwie armaty przeciwlotnicze 40 mm typu Bofors. Jak sprawowały się w walce z sowieckimi czołgami?
Temu tematowi poświęcona była dyskusja na forum”Odkrywcy„. Forum to jest prawdziwą kopalnią informacji i zdjęć.
Oto fragmenty dyskusji z 2005 r.:
W obronie Grodna w dniach 20-22 wrzesień użyte zostały 2 armaty przeciwlotnicze z baterii przeciwlotniczej numer 94. Jak zgodnie podkreślają świadkowie do armat zabrakło amunicji przeciwpancernej. Wymusiło to użycie podczas strzelania zwykłej amunicji przeciwlotniczej.
Jedna z nich dowodzona przez ppor. Musiała stoczyła walkę z sowieckim czołgiem na ulicy Dominikańskiej. Czołg ten pomimo ośmiokrotnego trafienia pociskami /tak, tak 8-krotnego/ potrafił na koniec rozgnieść armatę gąsienicą i bezpiecznie wycofać się z miasta. W czasie strzelaniny 3 żołnierzy z obsługi armaty zostało ciężko rannych.
Druga z armat kierowana przez ppor. Nosalika ustawiona została nad brzegiem rzeki na wprost mostu. Ostrzeliwała czołgi poruszające się na przeciwległym brzegu, i próbujące wjechać na most. Odległość od celu około 400-300 metrów. Armata cały czas manewrowała, i zmieniała stanowiska bojowe, w przypadku zbyt silnego ostrzału chroniąc się za ścianami pobliskich budynków.
I tutaj ciekawa informacja. Świadkowie podkreślają, iż pociski wystrzeliwane z tej armaty często rykoszetowały od pancerza bocznego czołgów, ppor. Nosalik uzupełnia, że także od pancerza przedniego. Mimo tych trudności udało sie zniszczyć co najmniej trzy czołgi sowieckie.
Z drugiej strony w walce z czołgami sowieckimi skuteczne okazywały sie zwykłe ckm /szerzej broń maszynowa/ strelające w przednią szczeliną , lub w podwozie /koła jezdne/.
W walkach uczestniczyły jednostki 15 Korpusu Pancernego: 27 Brygada Czołgów, następnie 21 Brygada Czołgów wyposażone w czołgi BT-5, i BT 7 /pancerz przód 20 mm, boki 15 mm, tył 15-13 mm/. Świadkowie walk informują także o niewielkich czołgach, tankietkach uzbrojonych w karabin maszynowy dośc łatwo jednak niszczonych.
Jak czołgi BT pretrzymywały ostrzał z armaty przeciwlotniczej będąc jednocześnie wrażliwie na ostrzał z broniu maszynowej?
Walki w Grodnie bardzo przypominają wydarzenia z Grożnego w 1994. Widać,że Sowiety niewiele się uczą na polu bitwy….
***
pzl, 94 Samodzielna Bateria Motorowa Artylerii Przeciwlotniczej typu „B” (dwu działowa, działa Bofors 40mm wz. 36) została zmobilizowana przez 2 dywizjon aplot z Grodna z przeznaczeniem dla Suwalskiej BK. Dowódca był ppor Józef Musiał. 1 IX 39 bateria znajdowała sie w rejonie miejscowości Stawiski. Kiedy dotarła do Grodna nie wiem
***
94 Bateria oczywiście wchodziła w skład Podlaskiej BK (w skład Suwalskiej BK wchodziła 84 bat.). Do 15 września bateria na pewno towarzyszyła Brygadzie. Prowdopodobnie 16 wrzesnia została skierowana do Wołkowyska tym samym rozkazem dowództwa brygady, który skierował do Wołkowyska 32 dyon panc wchodzący też w skład Podlaskiej BK. Wynikało to z faktu, że brygada odchodziła do Puszczy Białowieskiej, a tamtejsze bezdroża nie nadawały sie dla marszu sprzętu zmotoryzowanego. Dowódca baterii porucznik Musiał poległ w Grodnie 20 września w trakcie niszczenia granatem czołgu sowieckiego.
***
Odnośnie skuteczności ognia z armat plot 40mm nie spotkałem się, aby dostępna była do nich amunicja przeciwpancerna. Pocisk do Boforsa 40mm jest pociskiem odłamkowo zapalającym do wyrządzania szkód w poszyciu samolotów z raczej cienkiej blachy, a nie pancerza czołgów. Zapalnik pocisku plot. znajduje się w przedniej części.Dlatego też skutecznośc ognia plot do czołgów jest mizerna -detonacja na pancerzu bez jego penetracji. Zniszczenie czołgu jest możliwe np poprzez zapalające działanie pocisku.Taka formę walki stosowano np we Włoszech gdzie Schermany strzelały do Panther pociskami zapalającymi w podstawę wieży, żeby im się instalacje albo silniki spaliły.
***
Dziala przeciwlotnicze ze wzgledu na swoja szybkostrzelnosc i duza predkosc poczatkowa pociskow oraz precyzje strzalu sa bardzo skuteczna bronia przeciwpancerna, o ile sa zaopatrzone w specjalna amunicje, gdyz amunicja stsowana do strzelan przeciwlotniczych na ogól nie nadawala sie do strzelania do czolgów. Dowództwo OPL MSWojsk zwrócilo na to uwage Sztabu Glównegoi na wiosne KSUS uchwalil dotacje na amunicje przeciwpancerna dla dzial przeciwlotniczych. Niestety, amunicja ta nie zostala nigdy wykonana.
O filmie o obronie Grodna piszą też niezależne, białoruskie media.
Grodzieński portal „Twoj styl”, powołując się na stronę naszego klubu poinformował, że trwa zbiór środków na film. Wcześniej pisał o samym projekcie filmowym.
Generalnie, na Białorusi pomysł nakręcenia filmu został przyjęty pozytywnie – przynajmniej tak wynika z niezależnych mediów, bo brak jest jakiegokolwiek stanowiska władz, czy to lokalnych, czy centralnych. Przypomnijmy, że co rok, zazwyczaj 17 września, w białoruskiej telewizji państwowej podnoszony jest temat sowieckiej agresji na Polskę w 1939 r. Prezentowany jest zazwyczaj tak: dla wielu ludzi był to dramat, ale dla Białorusinów i Białorusi wydarzenie pozytywne, bo wreszcie nastąpiło wyzwolenie spod polskiego, „faszystowskiego” reżimu i połączenie wszystkich białoruskich ziem w jedno.
Jeśli pod informacjami o naszym filmie pojawiają się komentarze czytelników, to białoruskojęzyczne są zazwyczaj pozytywne, a rosyjskojęzyczne – krytyczne.
Symbolem obrony Grodna w 1939 r. jest trzynastoletni Tadzik Jasiński.
Wiadomo o nim niewiele – był synem służącej Zofii Jasińskiej, półsierotą, wychowankiem Zakładu Dobroczynności. Razem z kolegami bronił Grodna tym, czym mógł – czyli butelkami z benzyną, tak, jak kilka lat później młodzi uczestnicy powstania warszawskiego.
W czasie sowieckiego ataku rzucił butelkę na nacierający czołg sowiecki, ale się nie zapaliła (zapomniał ją podpalić? nie umiał?). Schwytany przez żołnierzy, został pobity i przywiązany jako żywa tarcza do czołgu. Oto fragment wspomnień grodzieńskiej nauczycielki Grażyny Lipińskiej („Jeśli zapomnę o nich…”) . :
„Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie strużkami po żelazie. Zaczynamy z Danką uwalniać rozkrzyżowane, skrępowane gałganami ramiona chłopca. Nie zdaję sobie sprawy, co się wokół dzieje. A z czołgu wyskakuje czarny tankista, w dłoni trzyma brauning, za nim drugi – grozi nam. Z podniesioną po bolszewicku do góry pięścią, wykrzywioną w złości twarzą, ochrypłym głosem krzyczy, o coś oskarża nas i chłopczyka. Dla mnie oni nie istnieją, widzę tylko oczy dziecka pełne strachu i męki. I widzę, jak uwolnione z więzów ramionka wyciągają się do nas z bezgraniczną ufnością. Wysoka Danka jednym ruchem unosi dziecko z czołgu i składa na nosze. Ja już jestem przy jego głowie. Chwytamy nosze i pozostawiając oniemiałych naszym zuchwalstwem oprawców, uciekamy w stronę szpitala.
Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych (wiem – to polskie kule siekają po wrogich czołgach) i silny upływ krwi, ale jest przytomny. W szpitalu otaczają go siostry, doktorzy, chorzy. – Chcę mamy – prosi dziecko. Nazywa się Tadeusz Jasiński, ma 13 lat, jedyne dziecko Zofii Jasińskiej, służącej, nie ma ojca, wychowanek Zakładu Dobroczynności. Poszedł na bój, rzucił butelkę z benzyną na czołg, ale nie zapalił, nie umiał… Wyskoczyli z czołgu, bili, chcieli zabić, a potem skrępowali na froncie czołgu. Danka sprowadza matkę. Nie pomaga transfuzja krwi. Chłopiec coraz słabszy, zaczyna konać. Ale kona w objęciach matki i na skrawku wolnej Polski, bo szpital wojskowy jest ciągle w naszych rękach. Matka umierającego chłopca zrozpaczona i jednocześnie pobudzona czynem synka, szepce mu: – Tadzik, ciesz się! Polska armia wraca! Ułani z chorągiewkami! Śpiewają…”
W 2009 Tadzik Jasiński został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Zaś od 2006 roku jeden z wrocławskich bulwarów nosi imię Tadka Jasińskiego.
Dramatyczne wydarzenia z Grodna będą pokazane w naszym filmie.
Dzięki Fundacji BZ WBK mamy pierwsze pieniądze na nasz film o trzydniowej walce z sowieckim najeźdźcą. Pieniądze przekazała Fundacja BZ WBK.
To na razie niewielka część potrzebnych środków. Niestety; wyprodukowanie filmu kosztuje. Nawet, jeśli aktorzy zagrają całkiem lub na wpół charytatywnie; nawet, jeśli grupy rekonstrukcyjne wezmą udział „za wikt i opierunek”. Bo przecież potrzebny jest sprzęt, a nawet wspomniany już „wikt” – tego za darmo się nie da zrobić.
Dlatego liczymy na wsparcie, choćby najskromniejsze. Także biznesowe: nasz film będzie pokazany w telewizji, przynajmniej w TVP Historia i TV Biełsat. Będzie więc mieć widzów – więc ktoś obejrzy logo, zamieszczone w filmie…
W filmie o obronie Grodna w 1939 r. przed Sowietami pojawią się i Polacy, i Białorusini.
Zgodnie z obowiązującą w czasach ZSRR sowiecką propagandą, Białorusini z otwartymi rękami przyjęli „wyzwolicieli”. Prawda była inna. Pewna część Białorusinów – głównie tych o lewicowych poglądach – cieszyła się z sowieckiego najazdu. Większość nie miała powodów do radości.
Białorusini służyli w Wojsku Polskim. Szacuje się, że we wrześniu 1939 r. polskie mundury nosiło ok. 60 tys. osób należących do tej mniejszości narodowej. Ze wspomnień oficerów i żołnierzy wynika, że bili się dzielnie i zachowywali się bardzo lojalnie wobec swych dowódców i w ogóle Państwa Polskiego. Inaczej niż przedstawiciele niektórych innych mniejszości narodowych.
Te tradycje podtrzymuje działająca na Białorusi grupa rekonstrukcji historycznej „Białorusini w Wojsku Polskim”, zorganizowanej przez znanego historyka Ihara Melnikaua, redaktora naczelnego „Istoriczeskoj Prawdy” www.istpravda.ru/bel/
Mamy nadzieję, że członków tej grupy zobaczymy w naszym filmie.
Film GRODNO 1939 nie jest przedsięwzięciem komercyjnym, musi więc liczyć na wsparcie społeczne. I to rozmaite: finansowe, aktywność wolontariuszy, życzliwe podejście aktorów.
Po pierwsze – wszystkich, którzy mogą, prosimy o pomoc finansową. Każda kwota się liczy. Nie prowadzimy zbiórki publicznej (choć tego nie wykluczamy); na stronie Fundacji Lelewela podany jest numer konta, na które każdy może wpłacać pieniądze na film. Będą to wiec pieniądze na działalność statutową Fundacji Lelewela, ale prosimy o zaznaczenie, że chodzi właśnie o realizację filmu GRODNO 1939.
Zamierzamy też zbierać pieniądze poprzez jedną z platform crowdfundingowych, w Polsce jeszcze mało znanych, a popularnych np. w USA. Tam podaje się cel i kwotę do zebrania; wpłacający mogą liczyć na nagrody (np. płytka z filmem, zaproszenie na plan itp.), a do uzyskania środków na dany cel niezbędne jest zebranie całej kwoty.
Liczymy na wolontariuszy; mamy też nadzieję, że aktorzy i inni uczestnicy naszego projektu potraktują to przede wszystkim jako działalność społeczną, oczywiście, w miarę swoich możliwości. Mamy nadzieję na współpracę z grupami rekonstrukcyjnymi – kilka już zgłosiło chęć udziału w tym przedsięwzięciu.
Zapraszamy do współpracy!
Piotr Kościński
prezes Fundacji Joachima Lelewela, współautor scenariusza
Główną postacią filmu, znanego na razie pod roboczym tytułem GRODNO 1939 jest młody oficer, podporucznik Stefan Jaworski. Ze swoim oddziałem przybywa do Grodna w przeddzień agresji sowieckiej, przekonany, że będzie go bronić przed Niemcami. Zostaje przydzielony do dowództwa obrony miasta – w ten sposób na bieżąco poznaje zmieniającą się sytuację militarną.
Jaworski pochodzi z Brześcia. W Grodnie spotyka swoją sympatię, Annę – studentkę medycyny, którą wybuch wojny zastał na praktykach studenckich w grodzieńskim szpitalu.
Miasto szykuje się do obrony. Walczyć chcą wszyscy – żołnierze i cywile. Także ci najmłodsi. 13-letni Tadzik Jasiński rwie się do walki, ku przerażeniu jego matki i dziadków. Harcerze przygotowują najprostszą „broń przeciwpancerną”: butelki z benzyną…