„Wypadki nadzwyczajne i zjawiska niemoralne”

W sowieckiej i rosyjskiej historiografii, agresja ZSRR na Polskę – „bratnia pomoc dla narodów ukraińskiego i białoruskiego” – przebiegała bez zakłóceń. Jednak dokumenty świadczą o tym, że było zupełnie inaczej.

Oficer NKWD. Fot Internet

W książce prof. Czesława Grzelaka „Kresy w czerwieni” zamieszczonych zostało, w charakterze aneksów, kilka dokumentów. Przyjrzyjmy się dwóm z nich.

Pierwszym jest „Sprawozdanie o wypadkach nadzwyczajnych i zjawiskach niemoralnych w jednostkach Kijowskiego Specjalnego Okręgu Wojskowego”, sporządzone 28 listopada 1939 r. Okazuje się, że od 17 września do 1  listopada 1939 r. odnotowano 460 takich wypadków – w ich wyniku zginęło 112 osób, a 270 zostało okaleczonych i rannych.

Tylko w tym okręgu doszło do 7 samobójstw i czterech prób odebrania sobie życia przez żołnierzy Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej. I tak, szeregowiec Palicz, „członek sekty religijnej”, w czasie marszu do Kowla rzucił się pod pociąg i „został przecięty”. Z kolei lekarka F.B. Kalus zastrzeliła się, bo „nie mogła znieść ordynarności i obrażania” ze strony swego kolegi (który z kolei trafił pod sąd). Zastrzeliło się dwóch komsomolców, jeden – szeregowiec z kawalerii, drugi – mechanik lotniczy. Wyciągnięto z tego dwa wnioski: samobójstwa są następstwem, „upadku moralnego”, ale i brakiem wystarczającej pracy „organów politycznych i organizacji partyjnych”.

Odnotowano też 63 dezercji. Oficjalny powód: „zła ewidencja ludzi” i „słaba znajomość podwładnych” oraz „słaba organizacja pracy profilaktycznej”.

Żołnierze sowieccy. Fot. Internet

Raport wskazuje też na siedem przypadków „bezprawnego rozstrzeliwania”. Jeśli przyjrzeć się im dokładniej, mogą szokować. Oto przykłady:

– 21 września młodszy politruk Zagorulski wszedł do domu właściciela ziemskiego, któremu udzielał pomocy lekarz. Zagorulski zastrzelił chorego.

– 2 października oficer polityczny Bierdnikow rozstrzelał sześcioosobową rodzinę właściciela ziemskiego.

– 27 września na rozkaz st. lejntanta Bułgakowa i za zgodą st. politruka Kandjurina ustawiono w szeregu 15 polskich żołnierzy, wziętych do niewoli, i rozstrzelano ich z armaty (?).

– 21 września podoficer Szamatijew i szer. Wasilenko ograbili dwie rodziny, zabili kobietę i ranili mężczyznę.

Kary – od kilku lat więzienia do rozstrzelania.

Były też przypadki grabieży. Lejtnant Ratkow, członek partii komunistycznej, zabrał dwum polskim jeńcom zegarki i konserwy. Kara: wykluczenie z partii. Kursant Charczenko zabrał nauczycielce dwa zegarki i rower. Kara: rozstrzelanie.

„Rodzinne zdjęcie” krasnoarmiejców. Fot. Internet

Miały też miejsce „czyny konrrewolucyjne” – 9 oraz „dywersja i szkodnictwo” – 3. O co konkretnie chodzi – nie wiadomo. Trochę na ten temat przeczytać możemy w innym dokumencie, z 10 listopada 1939 r., o „nieprawidłowej działalności Rady Wojennej 6 Armii” działającej na terytorium „Ukrainy Zachodniej”. Mowa w nim o działaniach „bandy, składającej się z żandarmów, oficerów i polskich burżuazyjnych nacjonalistów”, która „urządziła rzeź ludności ukraińskiej i żydowskiej”. Wykrytych „przywódców bandy” natychmiast rozstrzelano, co okazało się niesłuszne, bo było „uproszczoną formą walki z bandytami”. Co więcej – „W oddziałach 2 Korpusu Kawalerii, wchodzącego w skład 6 Armii, zarejestrowano przykładowo do 10 przypadków bezprawnego postępowania dowódców różnych szczebli, wobec zatrzymanych polskich bandytów”. Ludowy komisarz (minister) obrony ZSRR marsz. Kliment Woroszyłow uznał jednak, że trwała „ostra walka klasowa i narodowo-wyzwoleńcza”, więc kilku oficerów ukarał naganą. Wszystko to jednak świadczy o tym, że „polskie bandy” funkcjonowały przez długi czas po 17 września 1939 r.

Niestety, rosyjskie archiwa pozostają zamknięte i nie ma możliwości dotarcia do podobnych sprawozdań z innych okręgów wojskowych. Trudno też powiedzieć, czy dane w „Sprawozdaniu” są prawdziwe, wiadomo bowiem o przechodzeniu sowieckich żołnierzy na polską stronę – tak np. trafili do wojsk gen. Kleeberga. Ale i te dokumenty wymagają starannej analizy. Dane w obu cytowanych dokumentach się nie zgadzają; w pierwszym mowa o siedmiu przypadkach „bezprawnego rozstrzelania”, a w drugim o co najmniej 25. Zapewne mordów na polskich żołnierzach i cywilach było po prostu o wiele więcej.

P.K.