Jak uratowano polski honor Wilna

– Zbrojny opór uratował polski honor Wilna. W naszym mieście na Sowietów nie czekały triumfalne bramy, czerwone flagi, transparenty i tłumy miejscowej ludności wiwatującej na cześć czerwonoarmistów. Wilno spotkało Sowietów kulami i pociskami – wspominał przed laty w rozmowie ze mną zmarły w 2014 roku Władysław Korkuć. Przedwojenny harcerz, żołnierz AK, więzień stalinowskich łagrów, a potem ceniony na Wileńszczyźnie nauczyciel muzyki, założyciel i kierownik wielu polskich zespołów artystycznych na Litwie. Człowiek legenda, jak mówiono o nim jeszcze za życia.

Przedwojenne zdjęcie – wileńska Ostra Brama

W Wilnie już prawie nie zostało osób pamiętających straszny wrzesień 1939 roku. Dzisiaj pozostaje tylko żałować, że utrwalono tak mało wspomnień naocznych świadków tamtych tragicznych dni.

Pierwsze walki z nacierającymi na Wilno oddziałami Sowietów wybuchły późnym popołudniem 18 września. – Miasto natychmiast wyludniło się. W kilku dzielnicach było słychać intensywna strzelaninę. Wieczorem z kolegami z harcerstwa próbowaliśmy przedostać się na Górę Bouffałową. Wiedzieliśmy, że właśnie tam czoła Sowietom stawiają harcerze ze starszych roczników oraz oficerowie, którzy wbrew rozkazowi pozostali w mieście i stawili zbrojny opór okupantom. Jednak strzelanina z obydwu stron była tak intensywna, że nie było mowy, że uda nam się przedostać się do obrońców Góry Bouffałowej. Walki o miasto trwały przez cała noc i dopiero nad ranem obrońcy opuścili stanowiska – wspominał pan Władysław.

Władysław Korkuć, zdjęcie powojenne, fot. „Kurier Wileński”

Kolejnym miejscem w Wilnie gdzie Polacy stoczyli walkę z sowieckim najeźdźcą był Zielony Most przez Willę. – Na Zielonym Moście płonęło coś w rodzaju barykady. Było słychać strzały. Pożar był tak silny, że czołgi z czerwonymi gwiazdami nie mogły przejechać przez ten strategicznie ważny dla Wilna most. Właśnie tą drogą w kierunku Litwy Kowieńskiej odchodziły ostatnie oddziały polskiej armii. Sowieccy czołgiści spróbowali ominąć płonący most i forsować Wilię. W rzece widziałem dwa zanurzone czołgi. Nie wiem, czy zostały trafione przez obrońców miasta, czy po prostu ugrzęzły w korycie rzeki – opowiadał o pierwszym dniu sowieckiej inwazji na Wilno Władysław Korkuć.

Zielony most – widok przedwojenny

Ale najbardziej w pamięci wilnian utrwaliła się obrona Mauzoleum z  Sercem marszałka Józefa Piłsudskiego na cmentarzu na Rossie. Wartę honorową w tym miejscu Wojsko Polskie zdjęło jeszcze 13 września. Po wycofaniu się żołnierzy, wartę przy mauzoleum zaciągnęli wileńscy harcerze oraz młodzież z Przysposobienia Obronnego. Ale w dzień wkroczenia do Wilna Sowietów, 18 września, na warcie stanęli żołnierz z Korpusu Ochrony Pogranicza. Pierwsze walki na cmentarzu stoczono wieczorem. Ślady po niej widoczne do dziś na cmentarnych nagrobkach, również na płycie mauzoleum Matki i Serca Syna. Walki na Rossie wznowione zostały rano 19 września. Sowieckiemu oddziałowi udało się okrążyć obrońców cmentarza. Wówczas ich dowódca major Krassowski wydał rozkaz wycofać się „na własną rękę”. W tych walkach polegli: kapral Wincenty Salwiński oraz szer. Wacław Sawicki i szer. Piotr Stachirowicz.

Grób Matki i serca marsz. Piłdudskiego, zdjecie przedwojenne

Gdy pytałem pana Władysława Korkucia, czy po tylu latach od tamtych wydarzeń widzi sens w beznadziejnej z wojskowego punktu widzenia obronie miasta, bez wahania odpowiedział: „ale inaczej nie mogło być. Tak było wychowane nasze pokolenie. My, nastolatkowie, we wrześniu 1939 roku wiedzieliśmy, że ta bitwa jest przegrana, ale nie wojna, że będziemy walczyć o wolność. Już w pierwszych dniach sowieckiej okupacji wraz kolegami wykradliśmy z pod nosa u sowieckich wartowników karabiny z magazynów wojskowych”. W wieku 16 lat został zaprzysiężony jako żołnierz AK, brał udział operacji Ostra Brama. Po wojnie w okupowanym przez sowietów Wilnie działał w tajnym harcerstwie polskim. Został schwytany przez stalinowską bezpiekę. Podczas śledztwa był torturowany, ale nie wydał kolegów. Był skazany na lata łagrów w Workucie. Na wolność wyszedł dopiero po śmierci Stalina. Został nauczycielem muzyki, założycielem i kierownikiem polskich zespołów ludowych, wychowywał kolejne pokolenia Polaków na Wileńszczyźnie w duchu patriotyzmu i miłości do Polski.

Robert Mickiewicz

Autor jest redaktorem naczelnym „Kuriera Wileńskiego”

 

zdjęcia (poza oznaczonymi inaczej): domena publiczna