Czego się uczą polscy licealiści

Powiększ obraz

Denerwujemy się na postsowieckich historyków, którzy agresję ZSRR na Polskę w 1939 r. nazywają „pomocą udzieloną bratnim Białorusinom i Ukraińcom”. Złościmy się, widząc ulicę 17 września w Grodnie. A czego na temat sowieckiej agresji uczą się polscy licealiści?

„Poznać przeszłość. Wiek XX” to podręcznik dla uczniów szkół średnich (zakres podstawowy) autorstwa Stanisława Roszaka i Jarosława Kłaczkowa, wydany przez Nową Erę. Niecała strona poświęcona jest na rozdział „Wkroczenie wojsk sowieckich”. Mowa jest o wezwaniu ambasadora Polski w ZSRR (nazwiska nie podano) do Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych i wręczeniu mu noty przez Wiaczesława Mołotowa, że „państwo polskie przestało istnieć”.

Autor pisze: Agresja sowiecka zaskoczyła polskie władze cywilne i wojskowe. Naczelny Wódz wojsk polskich wydał dyrektywę nakazującą powstrzymanie się od walk z Sowietami, chyba, że będą próbowali rozbrajać oddziały polskie. Decyzja ta oraz brak oficjalnego określenia ZSRR jako agresora okazała się sużym błędem politycznym. Na Kresach Wschodnich stacjonowało jeszcze wówczas wiele wojsk, które były w stanie stawić opór nieprzyjacielowi. Jednak wobec braku stanowczych rozkazów, kolejne miasta poddawano bez walki”.

Czyli – nie było jednodniowej obrony Wilna i trzydniowej bitwy o Grodno?… Wspomniany jest Lwów, który „atakowany przez Niemców, skapitulował przed Sowietami”. Wspomniane są posterunki KOP, które „broniły się z dużą determinacją”. Nie ma słowa o bitwie pod Kodziowcami, o bitwie pod Szackiem.

Z kolei zakres rozszerzony autorstwa Jarosława Kłaczkowa i Agnieszki Zielińskiej poświęca sowieckiej agresji prawie dwie strony. Nota Mołotowa została podana w całości. Walki z Sowietami zawierają się w aż dwóch zdaniach (nie licząc opisu poddania Lwowa):  Część polskich wojsk podjęła jednak walkę z agresorem ze wschodu. Większe starcia rozegrały się pod Szackiem, w Rejonie Umocnionym „Sarny”, oraz podczas obrony Wilna i Grodna.

Jeśli w podręczniku, s którego korzysta większość licealistów, nie ma nic o polskiej obronie przed atakiem Sowietów, a w książce przeznaczonej dla specjalnie zainteresowanych historią znalazły się dwa zdania – to czego mamy się spodziewać po innych krajach?… Oczywiście: podręczniki nie są z gumy, miejsca nie ma za wiele. Ale zamiast „innych miast, które poddawano bez walki”, można było wspomnieć te, których nie poddano. Szkoda, że tego nie zrobiono.

P.K.